Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2012-11-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Czas trwania:10 godz. 40 min. min.
Czyta: Maciej Stuhr
W pisarstwie Gombrowicza jest coś takiego, że albo budzi entuzjastyczną akceptację, albo pozostawia czytelnika obojętnym... Ale ci, których Gombrowicz uwiódł i przekonał, zaczynają widzieć świat inaczej.
Jerzy Jarzębski
Traf zdarzył, że z frazą Gombrowicza spotykam się od dzieciństwa. Ślub - moje ukochane przedstawienie Starego Teatru w reżyserii Jerzego Jarockiego, na którym się wychowałem, wielokrotne inscenizacje Iwony, księżniczki Burgunda mojego taty, czy w końcu Trans-Atlantyk, którego fragmenty dały mi pierwsze sukcesy aktorskie na konkursach recytatorskich.
Posłuchajcie Państwo, jaką ta fraza sprawia mi radość do dziś.
Mam nadzieję, że Ferdydurke przypadnie Państwu do gustu!
Maciej Stuhr
Będę szczera nie wiem co powiedzieć, czy też napisać odnośnie tej książki. Sam w sobie przekaz może i jest mądry i daje do myślenia aczkowiek droga jaką trzeba pokonać żeby wogóle do niego dojść to o ile się uda jest bardzo kręta i wyboista. Książka była ciężka dla mnie i musiałam się mocno skupić aby cokolwiek z niej zrozumieć czego z resztą nie ułatwiały ciągłę powtórzenia słów m.in. gęba, pupa, łydka.
Wiem, że to szkolna lektura i trochę mi wstyd, że nadrabiam ją dopiero po latach. Mimo wszystko czuję się rozczarowana. Przerobiłam kiedyś jej treść na podstawie opisów. Po oryginale jednak oczekiwałam dużo więcej.
Teoria pupy, gęby i łydki ma sens i choć groteskowa, to niesie ze sobą wiele prawdy. Sam Józio jest człowiekiem zagubionym (jak niejeden z nas) i irytuje czytelnik jego niezdolność do działania i przeciwstawienia się absurdom, w jakich się znalazł. Ostatecznie bohater wrasta w absurdy i sam je tworzy (mucha w bucie, gałązka w ustach żebraka). Czegoś mi w tej całej historii brakuje. Być może końcówka mogłaby być bardziej dopracowana.
Polecam, bo to lektura - poza tym mnie nie porwała.
Jak pisano w jednej z recenzji, najtrudniej przebrnąć przez początek książki, potem czyta się rewelacyjnie i rewolucyjnie. Przyznaję, że ominąłem tą lekturę w czasach szkolnych, ale przypuszcam, że wówczas bardzo bym się do niej zniechęcił. Teraz, w wieku dojrzałym chyba wiem o czym Gombrowicz chciał w niej napisać i co chciał przekazać czytelnikowi. Dziwi mnie tylko, że książka stanowiąca w jednym ze swoich głównych elementów krytykę skostniałego systemu edakcji, który w większości wypadków takowy pozostał do dzisiaj, była czy też jest do dzisiaj, obowiązkową lekturą szkolną. Paradoks i absurd w czystej postaci! Tylko nauczyciel języka polskiego będący dokładnym przeciwieństwem profesora Pimki, jest w stanie przekazać młodzieży żyjącej w naszych czasach o co chodziło w tej książce.W każdym innym przypadku dzisiejszy nastolatek, aby zrozumieć "Ferdydurke" będzie musiał chcąc- nie chcąc przyjąć, że Gombrowicz wielkim pisarzem był. Bardzo żałuję też, że autor książki nie dożył końca XX-tego wieku i nia miał możliwości dokonania ocen współczesnych ludzkich postaw. Jakże daleko dzisiejszym zagłębionym w internecie ludziom do tych żyjących w międzywojniu. Dziś każdy fanatyk mediów społecznościowych na siłę stara się poprzez tworzenie swojego "ja", które musi być oryginalne, wspaniałe i najlepiej zlajkowane tysiąćkroć, do unikania przyklejenia mu Gombrowiczowskiej gęby. Każdy chce być jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i unikatowy, a nadanie komuś "gęby" nauczyciela, urzędnika, rolnika czy sekretarki traktowane jest wręcz jak zniewaga. Czy jednak tego typu postawy nie są również sztuczne, nieludzkie i dziwne? Szkoda, że Pan Witold nie ma możliwości wypowiedzenia się w tym temacie i podjęcia próby odpowiedzi na te pytania...
Okazało się łatwiejsze do przeczyyania niż wielu ludzi mówi. Najgorszy był pierwszy rozdział, później jednak już poszło dużo łatwiej, a sama treść też nie jest tak głupia jak się spodziewałam, że będzie.
Lekturowy powrót po latach celem sprawdzenia jak tym razem przebiegnie lektura. Nie było źle, nie była to tortura - choć nadal potrzebowałam przeczytać posłowia, które, cóż - nie ma co ukrywać, wyjaśniło mi co takiego ja czytałam (uczucie, które częściej miewam po obejrzeniu ambitniejszego filmu, bo moje wybory lekturowe nie są zbyt wysokie gatunkowo).
Wyjątkowe, nie znajdujące porównania w polskiej literaturze dzieło, które od półwiecza nie straciło na aktualności. Z osobistych utarczek Witolda Gombrowicza...
Nieczęsto w literaturze zdarzają się tego rodzaju wspaniałe podsumowania własnej drogi życiowej i artystycznej. Ostatnia książka Witolda Gombrowicza...