Weź głęboki oddech, wypij zimną kawę i… wychowuj dalej!
Czy można wychowywać dzieci z uśmiechem, spokojem i głową na karku… nawet wtedy, gdy twoja pociecha urządza dramat w markecie, bo nie dostanie wymarzonych ciastek? Można. Ale nikt nie mówi, że będzie łatwo.
„Jak wychować i nie zwariować?” to książka o rodzicielstwie prawdziwym – dalekim od idealnych obrazków z katalogów IKEA i perfekcyjnych kont na Instagramie. Autorka, mama trójki dzieci i pedagożka z wieloletnim doświadczeniem, bierze na warsztat to, co naprawdę spędza sen z powiek rodzicom: niekończące się pytania, negocjacje przy śniadaniu, bunt dwulatka, kłótnie o skarpetki, presję idealnego wychowania… i kawę, która zawsze stygnie nim zdąży się ją wypić.
Pisze z dystansem i czułością – zarówno do mam, które myślą, że „wszyscy inni ogarniają lepiej”, jak i do ojców, którzy czują, że żaden poradnik nie mówi do nich ludzkim językiem. Nie szczędzi też poczucia humoru.
Bo kto jak kto, ale rodzic musi umieć się śmiać – zwłaszcza z samego siebie.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-11-12
Kategoria: Poradniki
ISBN:
Liczba stron: 146
Język oryginału: polski
Przeczytane:2025-12-16, Ocena: 5, Przeczytałam,
Nieczęsto sięgam po poradniki parentingowe, ale są takie książki, które trafiają dokładnie w moment, emocje i potrzeby rodzica. „Jak wychować i nie zwariować?” jest właśnie jedną z nich. To pozycja, która nie poucza z wysokości piedestału, nie straszy konsekwencjami błędów wychowawczych i nie próbuje wmówić, że istnieje jeden idealny przepis na dziecko i rodzicielstwo.
Autorka pisze o wychowaniu prawdziwym, codziennym i momentami absurdalnie trudnym. O porankach pełnych negocjacji, o sklepowych dramatach, o zmęczeniu, które sprawia, że nawet kawa nie zdąży wystygnąć, bo i tak nie ma kiedy jej wypić. Robi to jednak z ogromną czułością, dystansem i humorem, który działa jak głęboki oddech w środku chaosu. Ta książka jest jak najlepsza przyjaciółka, która siada obok, klepie po ramieniu i mówi spokojnie, że jesteś dobrym rodzicem nawet wtedy, gdy daleko ci do ideału. Bo ideały istnieją głównie w mediach społecznościowych.
Ogromną wartością tej pozycji jest brak oceniania. Autorka nie wytyka błędów, nie narzuca gotowych schematów, nie stawia rodzica pod ścianą. Daje wskazówki i dobre rady, ale zostawia przestrzeń na własne decyzje. Wielokrotnie podkreśla, że wychowanie to proces, którego nie da się wykuć na pamięć ani doprowadzić do perfekcji. Nawet przy najlepszych chęciach nie wszystko zawsze się uda i to jest w porządku.
Ciekawym i bardzo wartościowym elementem jest zestawienie polskiego podejścia do wychowania z norweskim. Autorka pokazuje różnice kulturowe bez oceniania, z dużą uważnością i refleksją. Z jednej strony widać nasze wady, presję i nadmierne wymagania, z drugiej ogromną troskę i to charakterystyczne matczyne kwoczenie, które jasno pokazuje, jak bardzo dzieci są dla nas ważne. To porównanie daje do myślenia i pozwala spojrzeć na siebie z większą łagodnością.
Ta książka nie jest instrukcją obsługi dziecka. Jest raczej spokojną rozmową przy kuchennym stole, wymianą doświadczeń, wspólnym śmiechem z własnych potknięć. Szczególnie poruszyło mnie to, jak mocno autorka wspiera rodzica i przypomina, że wychowanie dzieci jest ogromną, ważną pracą. Podkreśla też coś, o czym wciąż mówi się za mało, że rodzic musi zadbać o siebie, o swoją przestrzeń i potrzeby. Całkowite poświęcenie się dziecku prowadzi do frustracji i nieszczęścia, a to zawsze odbija się na relacji i wychowaniu. Równowaga, przestrzeń i synergia są tu pokazane jako fundament zdrowej rodziny.
„Jak wychować i nie zwariować?” to mądra, ciepła i bardzo ludzka książka. Nie obiecuje cudów, ale daje coś znacznie cenniejszego, poczucie, że nie jesteśmy w tym wszystkim sami i że nawet w chaosie codzienności robimy coś naprawdę wielkiego.