Jeden z najbardziej zadziwiających powojennych dokumentów. Dziennik anonimowej trzydziestoletniej Niemki, prowadzony przez dwa miesiące 1945 roku, od 20 kwietnia (dnia ostatnich urodzin Hitlera) do 22 czerwca. Wstrząsający opis życia codziennego w zrujnowanym Berlinie i przerażające świadectwo tego, co działo się po wkroczeniu Rosjan. Opowieść o gehennie, poczuciu sprawiedliwości i strachu przed zemstą.
przejmująca w swojej prostocie i dojrzałej, choć młodej kobiecości, kolejne cenne "świadectwo" historii i pełna bólu, ale nie cynizmu refleksja nad człowiekiem w czasie wojny i - miedzy wierszami - pokoju
"Kobieta w Berlinie" to pamiętnik nieznanej trzydziestoletniej Niemki prowadzony od 20 kwietnia do 22 czerwca 1945. Opisuje wkroczenie Rosjan do Berlina. Wypożyczając tę książkę byłam przygotowana na ciężką literaturę i właśnie taką dostałam. Autorka relacjonuje przebieg wojny oraz liczne zniszczenia, życie w ciągłej niepewności i skrajnej biedzie, brutalne gwałty przez rosyjskich żołnierzy. Poruszająca relacja o walce o przetrwanie. Pokazuje cierpienia Niemców zwyczajnych niczemu niewinnych ludzi, którzy z wojną nie mieli nic wspólnego. Poruszyło mnie to tym bardziej, że musieli pokutować nie za swoje winy i ciągle znosić szufladkowanie, że wszyscy są odpowiedzialni za rozpętanie wojny. Pod koniec książka zaczęła mi się trochę dłużyć, ale może to wina polskiego tłumaczenia. Wydarzenia opisane są językiem pozbawionym emocji, trudno to interpretować, ale myślę, że autorka chciała wyprzeć dramatyczne wydarzenia ze świadomości. Książka wstrząsnęła mną do głębi i na zawsze zostanie w mojej pamięci. Polecam osobom zainteresowanym tematyką wojenną. Jest także film o tym samym tytule, który z chęcią obejrzę.
"Kobieta w Berlinie" zaciekawiła mnie przede wszystkim tym, że pokazuje punkt widzenia tej drugiej strony w II wojnie światowej. Do tej pory spotykałam się z obrazem Niemców jako oprawców, a nie ofiar. Tu widzimy porażkę narodu dotychczas przekonanego o swojej przewadze, a więc porażkę niejako podwójną. Nie nastawiałam się krytycznie zaczynając lekturę, ale po pewnym czasie autorka, a zarazem główna bohaterka zaczęła drażnić mnie niesamowicie. To, że wszystko opisuje z rezerwą, bez nadmiaru uczuć, można nawet powiedzieć, że na zimno, powinno być zaletą, a jednak ten chłód, to "znieczulenie" mierziło mnie i uwierało. Anonyma nie skarży się i nie użala, a jej siła powinna wzbudzać szacunek i przyznam, że po trosze tak właśnie jest. Ale z drugiej strony jej wyrachowanie i wykorzystywanie "babskiego sprytu", jak określa korzystanie z protekcji z rosyjskich oficerów w zamian za seks, budzi we mnie bunt, a nawet obrzydzenie. Będąc kobietą nie potrafię zrozumieć postawy autorki. I kiedy tak dumam o tym zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam prawa jej oceniać, bo sytuacja w jakiej się znalazła poniekąd ją usprawiedliwia. No właśnie. Dlaczego poniekąd? Kobiety żyjące obok autorki tego wyjątkowego pamiętnika nie uciekały się do takich rozwiązań i przetrwały bez przeżywania gorszych koszmarów. I tak nasuwa się pytanie czy słusznie?
"Kobieta w Berlinie" to bez wątpienia lektura obowiązkowa dla fanów literatury o tematyce wojennej, a także gratka dla Czytelników myślących i lubiących dylematy moralne.
Pierwsza powieść poruszający tematykę cierpienia niemieckich kobiet po wkroczeniu Rosjan do zrujnowanych Niemiec. książka ta jest bez wątpienia potrzebna do tego, by wreszcie raz na zawsze opowiedzieć prawdę o tamtych czasach