Scenarzysta Brian Buccellato (,,Flash") oraz rysownicy Christian Duce (,,Detective Comics") i Tom Derenick (,,Injustice") przedstawiają wielkie starcie członków Ligi Sprawiedliwości z Tytanami z Monsterverse.
Lexa Luthora i Legion Zagłady od pierwszego starcia z superbohaterami dręczy jedno pytanie: Jak zniszczyć Ligę Sprawiedliwości? Na widok kolosalnych Tytanów z Monsterverse Lex uznaje, że znalazł odpowiedź. Superman kontra Godzilla, Wonder Woman kontra Behemoth, Green Lantern kontra Scylla, Batman kontra Camazotz i Supergirl kontra Kong stoczą walkę o losy wszechświata DC. Czy Człowiek ze Stali zdoła złamać potęgę króla potworów? Czy Lex Luthor okiełzna pierwotne siły Wyspy Czaszki? Czas pokaże!
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach ,,Justice League Vs. Godzilla Vs. Kong" #1-7 oraz ,,Justice League Vs. Godzilla Vs. Kong: Monster-Sized Edition #1".
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2025-07-16
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Justice League vs. Godzilla vs. Kong
Jedno słowo, które moim zdaniem określa ten album w punkt to widowiskowy.
Buccellato stworzył most między dwoma odrębnymi światami tym superbohaterski i kaiju. Historia toczy się w zdecydowanie szybkim tempie, a co rusz nadchodzi nowa fala wydarzeń, która to tempo jeszcze mocniej podbija. Jednak album nie skupia się tylko na akcji, bo są momenty wytchnienia nieco bardziej refleksyjne, pozwalające poczuć, jaki jest ciężar podejmowanych decyzji i tego, jakim obciążeniem dla superbohaterów jest ochrona świata.
Graficznie jest bardzo żywo, energicznie i angażująca. Muszę przyznać, że dla mnie z tych plansz bije wszystko od ciężaru wymierzanych ciosów, po wir powietrza podczas lotu Supermana i wieli innych i absolutnie nie mówię tego na wyrost. Barwy nadają historię życia, za sprawą nasycenia i kontrastów.
Wbrew moim oczekiwaniom największe wrażenie zrobiły na mnie postaci nieoczywiste jak, chociażby Behemoth czy Scylla, od których wręcz namacalnie czuć ich niszczycielską moc. Ciekawie była tez ukazana perspektywa ludzka, a w zasadzie superbohaterska, ponieważ bohaterowie często pomimo dużych różnic muszą współpracować, bo to jedyna możliwość na pokonanie ,,zła". Niektóre z tych konfrontacji były na tyle fascynujące, że odczuwałam lekki niedosyt, że to już koniec.
,,Liga Sprawiedliwości kontra Godzilla kontra Kong" zachwycił mnie efektownością i liczbą starć superbohaterów z potworami. Graficznie jest to dla mnie TOP albumów z tego roku. Epickie widowisko, które potrafiło też zaskoczyć.
WYSPY KANARYJSKIE Teneryfa o Fuerteventura o Gran Canaria o Lanzarote o La Palma o La Gomera o El Hierro o La Graciosa o Lobos Bajeczne plaże z białym...
Ilu słówek musisz się nauczyć, żeby móc powiedzieć, że znasz już dobrze język obcy? Jeżeli twoja znajomość języka angielskiego jest na poziomie średnio...
Przeczytane:2025-08-18, Ocena: 4, Przeczytałem,
POPKULTUROWY KOCIOŁEK: Historia rozpoczyna się od momentu, w którym zostają przerwane oświadczyny Clarka Kenta i Lois Lane. Dalej w wyniku dziwacznego splotu wydarzeń, a konkretnie działań Toymana, złoczyńcy trafiają do Monsterverse, gdzie spotykają kolosalnych Tytanów. Za sprawą magiczno-technologicznego „życzenia” potwory trafiają do uniwersum DC, wywołując chaos w takich miejscach jak Metropolis, Themyscira czy Atlantyda. Superman staje naprzeciw Godzilli, Wonder Woman walczy z Behemothem, Batman konfrontuje się z Camazotzem, a Supergirl z samym Kongiem. W tle Lex Luthor majstruje przy szczątkach MechaGodzilli, planując użyć jej jako ostatecznej broni. Sytuację komplikuje fakt, że niektóre potwory są kontrolowane przez tajemniczy sygnał, a Liga musi stawić czoła zarówno kolosom, jak i znanym przeciwnikom.
Na papierze ten crossover powinien być spełnieniem marzeń dla fanów obu marek. Niestety, Brian Buccellato prowadzi historię w sposób dość schematyczny, jakby odhaczając kolejne punkty z listy: „walka bohatera z potworem”, „wejście złoczyńcy”, „nagły zwrot akcji”. Problem polega na tym, że choć akcji jest sporo, to brak jej emocjonalnego ciężaru. Ttrudno przejmować się starciami, jeśli postacie wypadają płasko. Dialogi bywają sztuczne, momentami zbyt opisowe lub wymuszenie humorystyczne. W dodatku autor wprowadza ogromną liczbę postaci pobocznych, które nic nie wnoszą, zarówno po stronie bohaterów, jak i złoczyńców. Legion Zagłady jest w tej historii niemal zbędny, a Zielone Latarnie pełnią rolę kolorowego tła. Nawet ciekawe pomysły, giną w morzu przeciętnych scen. W efekcie czytelnik dostaje historię, która bawi chwilami, ale równie często nuży.
Największym mankamentem scenariusza jest brak spójnego tempa. Pierwsze pięć zeszytów to długie przygotowania do finału, w których akcja stoi w miejscu, a kolejne starcia wydają się powtórką poprzednich. Supergirl przez większość czasu przeskakuje od walki do walki, aż w końcu zostaje opanowana mentalnie przez Grodda.
Zielone Latarnie, poza wspomnianym mecha-konstruktem, nie mają praktycznie żadnego wpływu na wydarzenia. Nawet Lex Luthor, choć teoretycznie główny antagonista, znika z fabuły w momencie, gdy pilotuje MechaGodzillę, przez co jego rola traci sens. Do tego dochodzą dziwne wtręty w postaci Ligi Zabójców i Ra’s al Ghula, które niczego nie wnoszą, a jedynie zaburzają narrację.
Jeśli jednak jest element, który ratuje ten album, to zdecydowanie jest nim oprawa graficzna. Christian Duce prezentuje kaiju z odpowiednią skalą i monumentalnością. Godzilla wygląda groźnie i masywnie, Kong ma w sobie zarówno dzikość, jak i pewną godność, a pomniejsze potwory zachowują unikalne sylwetki. Sceny walk są czytelne, a dynamika starć oddana w sposób, który potrafi zachwycić. Kolorysta Luis Guerrero dodaje całości filmowego blasku, szczególnie w scenach nocnych bitew. Wprawdzie momentami widać ograniczenia licencyjne (Godzilla bywa przerysowana niemal kalką z materiałów promocyjnych), ale ogólne wrażenie jest więcej niż pozytywne....