,,Nie jestem kobietą z tej książki. Co najwyżej ją przypominam, tak jak może ją przypominać jakakolwiek kobieta naszych czasów, która żyje w pojedynkę, pracuje i myśli. Właśnie po to, żeby każda kobieta mogła się w niej rozpoznać, nie wyposażyłam jej w twarz, imię, adres, wiek [...]. Nie formułuję żadnego przesłania, nie próbuję nawet rozwiązać problemów. Nie na tym polega zadanie pisarza. A poza tym, jakże bym mogła formułować jakieś przesłanie w książce będącej apoteozą wątpienia? Bohaterkę dręczą tysiące znaków zapytania, za każdym razem, kiedy jest przekonana o jednym, twierdzi również coś wręcz przeciwnego [...].
Tak mówiła Oriana Fallaci z okazji wydania Listu do nienarodzonego dziecka, monologu kobiety, która oczekuje dziecka i uważa macierzyństwo nie za obowiązek, lecz za osobisty i odpowiedzialny wybór. Nie rezygnując z typowego dla siebie namiętnego tonu, autorka stawia pytania własnemu sumieniu, mierząc się z fundamentem kobiecej kondycji. Czy wystarczy pragnąć dziecka, żeby zmusić go do istnienia? Czy słusznie jest poświęcić gotowe już życie na rzecz życia, którego jeszcze nie ma? Książka idzie dalej niż dylematy dyskusji nad aborcją, zwróciła na siebie uwagę czytelników na całym świecie i jest dzisiaj uważana za klasyczną pozycję literacką.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2013-05-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 144
Tęsknota
Obłoki, co z ziemi wstają
I płyną w słońca blask złoty,
Ach, one mi się być zdają
Skrzydłami mojej tęsknoty.
Te białe skrzydła powiewne
Często nad ziemią obwisną,
Łzy po nich spływają rzewne,
Czasem i tęczą zabłysną.
Gwiazdy, co krążą w przestrzeniach
Po drogach nieskończoności,
Są one dla mnie w marzeniach
Oczami mojej miłości.
Patrzą się w ciemne odmęty
Te wielkie ruchome słońca...
I ja miłością przejęty,
Patrzę i tęsknię bez końca.
- Adam Asnyk
Polecono a raczej zaproponowano mi przeczytanie Oriany Fallaci ; List do nie narodzonego dziecka ; wydawnictwa Dolnośląskie, by móc zgłębić tajniki monologu, rozmowy wewnętrznej matki - jeszcze nie matki, dziecka - jeszcze nie dziecka. Utkana literacką mieszanką egzaltowania dygresja kobiety z płodem, embrionem które pojawiło się wiadomo jak, lecz przeważnie zawsze towarzyszy zaskoczenie, intuicja która jest poprawnością lub zgubą, pomyłką o której mówi się ; przypadek ; lub ; nie chciane ; by na końcu wygłosić ; jakoś to będzie ; Tajemnicą jest odkrywanie przed ONYM świata, ideologii, przypisywanych praw, zakazów, piękna, smaków, kolorów, więzi, wolności, słowa, muzyki, liryki, dramatu. Dogmatem jest rzeczywistość, mocne stąpanie po tu i teraz, bo jutro albo nie nadejdzie albo się sprzeniewierzy, da małego psikusa, złapie za nos, pociągnie duszę utraconą, bo los zadrwił, a plany poszły w łeb. Panna z dzieckiem - zawsze to gorzej brzmi, niż wdowa, czy rozwódka, to tak jakby panna z dzieckiem sama sobie zawiązała powrozek na szyi, wymazała się z praw podlegającej kobiecie chociażby zamężnej, zawsze ten wzrok skierowany na nią, winny, karcący, bo się postawiła światu i prawom panującym na świecie, że jak ONA sobie poradzi, stracona pozycja, a przecież w dobie dzisiejszej teraźniejszości musi być i stać jak statua wolności, być dystyngowana, ułożona, skromna, perfekcjonistka z zalążkiem skrajnej dyspozycyjności, służąca zawsze w dobrej wierze swojemu panu i władcy który przecież wie co dla niej najlepsze. Najlepsze dla niej - czy dla nich - każdy w tedy , szef, przyjaciółka, ON , lekarz ginekolog, pani pielęgniarka a nawet samochód, rzecz nabyta, a każdy ma w swojej kieszeni pół tony dobrych rad. Usuń GO - wygumkuj, na co Ci ten balast, taka kłoda, kariera, czas najlepszy dla Ciebie, pieniądze, sława, być pod tym co ma nadejść, nastąpić, popłyń z falą, nie pozwól by TO cię zabiło, zabrało wolność, niezależność...Bunt w niej narastał, z każdym dniem patrząc na rozwój swojego jeszcze nie dziecka, embriona, płodu, prowadziła rozmowę, zapewniała o zaufaniu, o poradzeniu sobie, o tym że nie jest tak źle, będzie dobrze, ramie w ramię pokonają kłopoty. Czas pokazał że można przywyknąć, nauczyć się żyć z myślą, wygładzić kolce, wyhodować pragnienie, obudzić uczucie posiadania JEGO, bo to ONO miało nadać nowy, płynny kierunek życiu, dni przyszłym, mieli nauczyć się kochać, patrzeć w tym samym kierunku, nie poprawni, posiadający tyle samo wad co zalet, ale zrodziło się to nowe, nie znane, niezmierzone, ukształtowane na wzór ich ciał, pokusy, konsekwencji. Kiedy już lody wszelkie zostały roztopione, kiedy przyszłość wiła się im w coraz piękniejszych barwach, ona poczuła stratę. Strach i ból. Wstyd i winę za podróż, mimo zakazu lekarza, bo pragnęła mieć i ONEGO i życie doczesne. Można się aż tak poświęcić? a przecież ciąża to nie choroba, to stan przejściowy, to dziewięć miesięcy stanu odmiennego, kiedy każda kobieta czuje potrzebę wyrzucenia z siebie bezsilności, złości, strachu, radości co podświadomie i lakonicznie acz z całą świadomą prostotą nazywa się skokami humorów. Hormony, szybki rozwój płodu, ile można znieść? Kiedy traci ONEGO - przychodzą myśli nostalgiczne, żal że ' co by było a gdyby ' może kiedyś dorośnie, zmądrzeje, dojrzeje do bycia matką, kiedy jej myśli nie będą szybowały z prędkością światła w obawie przed światem i jej nie uchronnej pozycji w dążeniu do doskonałości, formie od której nie jesteśmy my jako matki ustrzec dzieci swoje przed nieszczęściami tego świata. Każda z nas pragnie tego cudu, dać to co najlepsze. A życie i tak skoryguje.
Bardzo pouczająca powieść, mądra w swoim przekazie, opisująca świat bohaterki, monologicznie całkowicie pochłonięta wgłębianiem się w sprawy znane, doczesne, w warunki zbliżone do każdej z nas - kobiet - a jednak, każda myśl, to nasza myśl, każda mono sekunda to przypisywanie nam praw, walki o lepsze jutro, które nadejdzie. Polecam
"List do nie narodzonego dziecka", który jest niezwykle dramatycznym w swej wymowie a przy tym ogromnie rozbudowanym - jeżeli chodzi o poruszaną w nim tematykę - monologiem kobiety oczekującej dziecka, okazała się być interesującą i wciągającą lekturą.
Bohaterka książki jest kobietą samotną, żyjącą w latach 70-tych ubiegłego wieku co sprawia, że musi się wykazać odwagą i determinacją, by urodzić dziecko, ale tego chce nie traktując swej decyzji jako swoisty obowiązek, lecz jako odpowiedzialny osobisty wybór. Mimo różnych wątpliwości nie bierze pod uwagę aborcji, jednak po jakimś czasie, gdy życie dziecka okazuje się być zagrożone, przeżywa okresy zniechęcenia oraz zwątpienia i przestaje się o jego dobro odpowiednio troszczyć podejmując, mimo zaleceń lekarskich, związane z pracą ryzykowne przedsięwzięcie. Gdy jednak okaże się, że dziecko nie żyje nie może zdecydować się na rozstanie z nim chociaż dochodzi do zakażenia ciążowego a tym samym do zagrożenia jej życia.
Od momentu, gdy dowiaduje się o swym stanie przyszła matka prowadzi monolog, którego celem jest zapoznanie swego dziecka ze światem, na którym ma się pojawić. I tu ciekawie wybrzmiewa wyśniona przez bohaterkę książki scena sądu nad nią, gdyż pojawia się również w niej jej nienarodzone dziecko, chłopiec. Daje on jej do zrozumienia, że sam zdecydował o swoim życiu, gdyż tak skutecznie go przeraziła tym co do niego mówiła i w jakich barwach malowała obraz świata, w którym żyła.
Oriana Fallaci w "Liście do nienarodzonego dziecka" niczego czytelnikowi nie sugeruje a także nie narzuca, nie zawiera on żadnego przesłania, i jak sama o tym mówiła, przy okazji wydania książki, by każda kobieta mogła się rozpoznać w bohaterce nie wyposażyła ją w imię, twarz czy też inne personalia.
Bohaterka "Listu do nienarodzonego dziecka", mimo podjęcia decyzji o urodzeniu dziecka, ulega ciągłej huśtawce nastrojów, która sprawia, że wątpliwości co do tego czy ma prawo dać życie - gdy "życie jest tak męczące" - jej nie opuszczają, ale bo też ta książka jest o tym właśnie, o wątpieniu.
Muszę przyznać, że to świetna literatura, która bez wątpienia może się podobać a także pobudzać do pogłębionej refleksji, ale do mnie tego typu wątpliwości jednak nie przemawiają. Dla mnie to czyste intelektualizowanie. Niemniej co cenne jest w książce Oriany Fallaci to to, że jej bohaterka od momentu, gdy dowiaduje się o tym, że jest w ciąży ma absolutną pewność, że jest to istota ludzka...dziecko i nigdy nie nazywa go płodem. Można, by więc uznać, że książka nie jest tylko "apoteozą wątpienia", jak sama pisarka o niej mówiła, lecz również w pewnym sensie opowiedzeniem się, mimo wszystko, za życiem.
A co między innymi podobało mi się w "Liście do nienarodzonego dziecka " to sposób, w jaki bohaterka poznaje swoje dziecko od momentu, gdy już wie, że jest, że istnieje, i zachwyt jaki okazuje w trakcie śledzenia jego rozwoju.
Chociaż wiele poruszanych przez Orianę Fallaci w tej książce spraw, problemów dla mnie jest kontrowersyjnych to jednak uważam, że warto ją przeczytać i skonfrontować swoje poglądy z poglądami pisarki, która pisała ją z punktu widzenia feministki oraz ateistki, określającej swój światopogląd jako ateizm chrześcijański.
To tylko powieść. Fikcja napisana przez jedną z poczytnych autorek. Jednak z podobnymi rozterkami zmaga się tysiące kobiet w realnym świecie.
„Dziś w nocy dowiedziałam się, że jesteś: kroplą życia, która wymknęła się nicości. Leżałam w mroku z szeroko otwartymi oczami i nagle poczułam absolutną pewność: tak, jesteś. Istniejesz.”
Tak zaczyna się ta opowieść pełna nienawiści, obojętności i bliskości zarazem. Będąca niesamowitym ładunkiem emocjonalnym, choć dziejąca się tylko w głowie autorki.
W swojej powieści włoska pisarka Oriana Fallaci mówi głosem kobiety, której tożsamości nie jest nam dane poznać. Wiemy tylko, że jest ona we wczesnej fazie ciąży. Jednak ta informacja jest kluczowa z punktu widzenia głównego wątku powieści. Jest to bowiem zbiór listów do nienarodzonego dziecka bohaterki.
W listach znajduje się wielka mądrość wszechświata. I choć sama autorka znana jest z kontrowersyjnych wypowiedzi, to w omawianej powieści nie da się tego odczuć. Co zabawne, podejmuje ona tematy obecnie piętnowane w mediach, aktualne i głośne, ale musimy pamiętać, że książka została napisana w 1975 roku.
„Nie, nie pożałowałam. Tylko wtedy, kiedy będziemy szanować samych siebie, możemy wymagać szacunku od innych, tylko wtedy, kiedy uwierzymy w siebie samych
Głównym wątkiem tychże listów jest przede wszystkim rozterka bohaterki: urodzić czy nie urodzić. Doświadczona przez los, zniszczona przez własną matkę – nie chce podejmować decyzji, która miałaby wpływ na jakość życia małego dziecka. Nie chce, by żyło w tym przekłamanym, okrutnym dla niej świecie. Z drugiej jednak strony uważa, że nie jest tą, która ma prawo pozbawiać dziecka takiej możliwości. Ważne jest również to, że jest ateistką. Zatem nie wierzy również w taką decyzję podjętą przez Boga. Uważa bowiem, że dziecko nie należy ani do matki, ani do Boga. Należy do siebie samego. A więc jeśli da znak, że chce wyjść – urodzi.
„Nie wierzę w rodzinę. Rodzina jest kłamstwem wymyślonym przez tego, kto urządził świat w taki sposób, żeby lepiej kontrolować ludzi, zmusić ich do przestrzegania zasad.
Do momentu rozwiązania planuje prowadzić monolog, w którym przedstawi losy istot w rzeczywistości, która ją otacza. I z tego dowiadujemy się o roli kobiety we współczesnym świecie, o roli mężczyzn. O aborcji, przemocy, religii, rodzinie, nadziei na lepsze jutro.
„Nie ma znaczenia, czy jest się dobrym, czy złym: życie tutaj od czego innego zależy. Zależy od relacji sił opartej na przemocy. Przeżycie jest wynikiem zadania gwałtu.”
Fallaci nie owija w bawełnę. Pisze to co myśli i nie boi się krytyki. „Listy…” są pełne okrucieństw, bo chce pokazać dziecku życie takie, jakim jest naprawdę. I dlatego kupię tę książkę, by móc zawsze wracać do jej treści, w zależności od stopnia zapotrzebowania na racjonalny pogląd w szarą rzeczywistość. Bez oceniania i moralizatorstwa, ale z ogromną wiedzą i doświadczeniem.
www.zksiazkadolozka.pl
Po raz pierwszy w Polsce ukazuje się Wywiad z historią opublikowany we Włoszech w 1974 roku. To zbiór wywiadów, które Fallaci przeprowadziła z ważnymi...
Oriana Fallaci pierwszą podróż do Nowego Jorku odbyła w 1955 roku. Dziesięć lat później postanowiła przenieść się do Stanów Zjednoczonych i w lekkim, błyskotliwym...
Przeczytane:2021-01-28, Ocena: 3, Przeczytałam,
10/52/2021
Cóż mogę o niej powiedzieć? Jest to dla mnie dosyć trudna pozycja. Czytałam ją z pewnym smutkiem i bólem. Pojawiają się tutaj rozważania dotyczące urodzenia dziecka oraz dylematy, czy lepiej je urodzić czy też nie.
Pojawiają się tutaj również odczucia matki po utracie dziecka. Oraz zagrożenie jej własnego życia. Jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla własnego dziecka? CZy możemy pozwolić aby dziecko całkowicie nas zmieniło? Czy może zawładnąć naszym ciałem oraz światem nie dając nic w zamian? Autorka stara się odpowiedzieć na te pytania, choć jak sama podkreśla, nie jest kobietą z tej książki. Trudna, nafaszerowana różnymi emocjami pozycja. Do bardzo dużego zastanowienia i do czytania myślę w ciszy i w skupieniu. Myślę, ze po przeczytaniu tej publikacji, każdy będzie mial własne odczucia i spostrzeżenia. Być może utwierdzi się dalej w swoich przekonaniach, lub całkowicie je zmieni. Przyznaję ⭐⭐⭐⭐⭐⭐/10 punktów.