Powieść inspirowana niezwykłą historią mężczyzny, który ryzykował wszystko, aby chronić dzieci w Auschwitz.
Pośród brutalizmu Holokaustu, w nazistowskim obozie zagłady Auschwitz, jedno miejsce wyróżnia się swym blaskiem. W cieniu kominów stoi drewniana chatka, w której czas spędzają najmłodsi więźniowie. Śpiewają, występują w przedstawieniach, piszą wierszyki i starają się nieco poznać świat. Tu nie nęka ich robactwo, tu otrzymują lepsze posiłki, tu próbują wyobrazić sobie, że wcale się nie boją. Tym, który wlewa w ich serca nadzieję, jest młody żydowski więzień, Fredy Hirsch.
Pełnienie roli nauczyciela w niezwykle brutalnym obozie koncentracyjnym jest nie lada wyzwaniem. Zmuszony do błagania oficerów SS o lepsze zaopatrzenie, Fredy każdego dnia ryzykuje życie, aby chronić dzieci przed grożącym im śmiertelnym niebezpieczeństwem, i buduje im kawałek nieba w piekle.
Czas Fredy'ego i setek dzieci, którymi się opiekuje, nieubłaganie mija. Czy ten miły, współczujący i odważny człowiek znajdzie sposób, żeby nauczyć podopiecznych jedynej lekcji, której naprawdę potrzebują - jak przetrwać?
Nauczyciel z Auschwitz kieruje uwagę na niezwykłego człowieka i opowiada jego historię - historię mężczyzny, który walczy, aby chronić niewinność i nadzieję w świecie przesiąkniętym demoralizacją i rozpaczą.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2025-03-26
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Teacher of Auschwitz
Wendy Holden, autorka książki „My, dzieci z obozów”, opowiadającej prawdziwą historię trzech ciężarnych Żydówek będących więźniarkami obozu koncentracyjnego, oraz poruszającej opowieści „Oddaję Ci swoje serce”, o dwóch rodzinach – polskiej i żydowskiej – oddaje w ręce czytelników kolejną wzruszającą historię inspirowaną życiem Fredy'ego Hirscha.
„Mam na imię Alfred, Alfred Hirsch, choć przyjaciele wołają na mnie Fredy. […].
Aż do ostatniego tchu walczyłem, aby rozjaśnić dni tych, którzy zginą razem ze mną i ocalić tych, którzy przeżyją. Oni są moim prawdziwym dziedzictwem”.
„Nauczyciel z Auschwitz” autorstwa Wendy Holden to przejmująca i poruszająca najczulsze strony serca opowieść inspirowana historią niezwykłego mężczyzny o wielkim sercu. Fredy Hirsch, młody żydowski więzień obozu Auschwitz, pełnił rolę nauczyciela w nazistowskim obozie zagłady. Każdego dnia, ryzykując życie, starał się chronić dzieci przed zagrażającym im niebezpieczeństwem, błagając oficerów SS o lepsze zaopatrzenie, by w ostatnich chwilach zapewnić im namiastkę normalności w miejscu, które było piekłem na ziemi. Jego niesamowita zaradność i odwaga pozwoliły dzieciom zachować odrobinę radości i śmiechu w surowym i przerażającym otoczeniu. Fredy Hirsch robił wszystko, aby przynieść nadzieję i godność dzieciom uwięzionym w Auschwitz.
Wendy Hoden, czerpiąc z wspomnień ocalałych z Holokaustu, przelała na papier poruszającą historię, która od pierwszych stron wciąga czytelnika. Autorka, łącząc fikcję z prawdziwymi wydarzeniami, oddaje w ręce czytelników niezwykłą opowieść, którą czyta się jednym tchem. Strony powieści przelatują przez palce, a z każdej z nich wylewa się tak wielka fala emocji, że trudno powstrzymać napływające do oczu łzy. Holden ma niesamowity talent do tworzenia wzruszających historii; potrafi w sposób autentyczny, z dbałością o szczegóły oraz niesamowitą wrażliwością, odzwierciedlić realia życia w obozie koncentracyjnym.
„Nauczyciel z Auschwitz” to jedna z tych powieści, które pozostawiają niezatarte ślady i na długo zakorzeniają się w pamięci oraz sercu czytelnika. Powieść Wendy Holden to niezwykle poruszająca opowieść, która ukazuje prawdziwą, rozdzierającą serce historię o niezwykłym poświęceniu i odwadze w najmroczniejszych czasach w dziejach ludzkości. Jest jednak również niezwykle piękna, ponieważ ukazuje bezwarunkową miłość do dzieci i oddanie. Z całego serca polecam.
Są książki, po których nie da się tak po prostu wrócić do codzienności. Książki, które zostają z człowiekiem na długo i to nie przez fabułę, ale przez to, co robią z emocjami. ,,Nauczyciel z Auschwitz" Wendy Holden jest właśnie jedną z tych historii. Taką, która wchodzi pod skórę, zatrzymuje oddech i zostawia wewnętrzną ciszę, w której zaczynają rodzić się pytania.
Holden opowiada o postaci, o której wcześniej prawie nikt nie słyszał. Fredy Hirsch, młody Żyd niemieckiego pochodzenia, człowiek z niesamowitą energią i poczuciem misji. Zamiast nienawiści wybrał opiekę. Zamiast przemocy postawił na troskę. W piekle Auschwitz stworzył coś, co trudno nawet nazwać, czyli kawałek normalności, bezpieczny azyl dla dzieci, choćby na kilka chwil. Nie chodzi o to, że było dobrze, ale chodzi o to, że próbował, mimo wszystkiego.
To, co robi największe wrażenie, to właśnie te dzieci. Niektóre bez imion, bez historii. Ale one tam są, śpiewają, recytują, rysują. Przez moment zapominają, że są w miejscu, które miało ich zniszczyć. I to dzięki Fredy'emu. On sam nie jest tu pokazany jako bohater z pomnika. To nie jest historia o świętym. To historia o człowieku, który czuł, że musi coś zrobić. I robił, jednak cicho, wytrwale, bez oczekiwania na oklaski.
To nie jest książka, która epatuje brutalnością. To nie znaczy, że nie boli. Boli bardzo, ale inaczej. Nie przez opisy śmierci, tylko przez świadomość, jak niewiele trzeba, by ktoś miał szansę poczuć się choć trochę jak człowiek. Jak wiele znaczyły drobne rzeczy. Jedno spojrzenie. Trochę chleba.
To trudna lektura, ale jednocześnie bardzo potrzebna. Bo przypomina, że w najbardziej odczłowieczonym świecie wciąż można znaleźć światło. Że są ludzie, którzy nie pozwalają temu światu zgasnąć.
Po przeczytaniu zostaje coś na dnie serca. Taki cichy, ale mocny głos. Może to szept dzieci z baraku 31. A może samego nauczyciela, który wierzył, że nadzieja to nie luksus, ale konieczność.
Dla mnie ta książka była jak uderzenie w serce. Ciche, ale zostawiające trwały ślad. Czytając ją, kilka razy musiałam przerwać, złapać oddech, przemyśleć. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Nie chodzi nawet o to, że poznałam kolejną tragiczną historię z czasów Holokaustu. Chodzi o to, że przypomniała mi, czym jest człowieczeństwo, kiedy wszystko inne zostaje odebrane.
To książka, do której będę wracać myślami jeszcze długo. Nie tylko jako czytelnik. Jako człowiek.
,,Nauczyciel z Auschwitz" Wendy Holden to powieść inspirowana prawdziwą historią, w której trudno o optymizm i nadzieję. Nie byłam gotowa na emocje, które po sobie pozostawiła, a jednak to jedna z tych powieści, które nie tyle warto, co trzeba przeczytać. Dla pamięci. Dla emocji. Dla tego, by nigdy nie zapomnieć, że nawet w największym mroku można być światłem.
Nie sądziłam, że po tylu przeczytanych książkach o Auschwitz, ta historia może złamać mi serce, a jednocześnie zostawić je przepełnione wdzięcznością i podziwem. A jednak ,,Nauczyciel z Auschwitz" zrobił to z brutalną delikatnością. Poruszył we mnie wszystko, czego się nie spodziewałam: strach, wzruszenie, gniew i cichy podziw dla człowieka, który w piekle postanowił ratować nie tylko życie dzieci, ale i ich dusze.
Od pierwszych stron byłam wstrząśnięta. Wrzesień 1943. Brama Auschwitz. Wrzeszczący esesmani, dym z komina, który śmierdzi spalanym życiem, i procedura przyjęcia, która odbiera godność i napawa panicznym strachem. Ale ta historia nie zaczyna się tam. Cofamy się do Terezina. Getta. Miejsca, które nie jest jeszcze obozem śmierci, ale już odbiera ludziom nadzieję.
Poznaję Fredy'ego Hirscha, mężczyznę, który kocha dzieci tak, jakby były jego własnym światłem w ciemności, a ich ochrona misją jego życia. Nie może patrzeć na cierpienie i robi wszystko, by zorganizować im namiastkę normalności: kącik, w którym można się uczyć, ciepłą zupę, zabawę. I robi to w świecie, który zapomniał, czym jest człowieczeństwo.
Każda strona tej książki boli. Boli, gdy Fredy musi patrzeć, jak dzieci wsiadają do transportu, z którego nikt nie wraca. Boli, gdy walczy z własnym strachem, by stawić czoła esesmanom. Gdy pyta samego siebie, czy tworząc dzieciom pozory normalności - teatrzyk, bajkę w środku obozu śmierci, pomaga, czy tylko oszukuje ich i siebie.
W Auschwitz organizuje dla dzieci osobny blok. Naucza. Bawi. Wspiera. Daje nadzieję. Dba o ich ciała i dusze, choć sam przeczuwa, że wszyscy są już skazani. Jego życie to nieustanny akt odwagi. Nie z bronią w ręku, ale z otwartym sercem. I tak bardzo chciałam, żeby ocalał.
Kiedy czytałam o tym, jak przedstawiają ,,Królewnę Śnieżkę", a za ścianą budynku obok giną tysiące ludzi czułam, jak pęka we mnie coś głęboko. Jak można kochać tak mocno, by w miejscu bez wyjścia dawać dzieciom światło?
Nie chcę zdradzać zakończenia, choć jego dramatyczna prawda zostaje w czytelniku na zawsze. Jestem wdzięczna Wendy Holden, że oddała głos Fredy'emu Hirshowi. I dała nam szansę, byśmy go usłyszeli, bo dzięki tej książce jego miłość, determinacja, człowieczeństwo przetrwały.
Urodzeni by żyć to historia trzech ciężarnych Żydówek, więźniarek obozu koncentracyjnego w Auschwitz, którym udało się ukryć swój...
Belinda Black pracuje w dzienniku "Globe" i przeprowadza wywiady z mało znanymi osobami. Marzy o spotkaniu kogoś słwnego, a przynajmniej bogatego, za którego...
Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Okładka książki jest trafna. Widzimy drut kolczasty, na samym środku dłonie, a w nich żółty motyl. Motyl, który może mieć wiele znaczeń akurat w tym kontekście. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, literówek brak, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Dodatkowo mamy wpis od autorki, listę bohaterów tych prawdziwych, fikcyjnych, kolejność wydarzeń chronologicznie.
Zaczynając od autorki, muszę przyznać, że to moje pierwsze spotkanie, które... Rozłożyło mnie na łopatki. Mamy trudny temat, nie każdy sobie z nim poradzi. Zarówno pisarz jak i czytelnik. Już od pierwszych stron dosłownie przepadłam. Mimo iż wiele scen było tu smutnych, to nie potrafiłam przestać o niej myśleć i czytałam po nocach, kiedy mogłam spać. W taki sposób bardzo szybko zapoznałam się z całością. Czyta się dobrze, bez przeszkód. Nie mam zarzutów w stronę pisarki. Jak i do całej książki.
Jednak miejcie na uwadze fakt, że jest to książka inspirowana kimś, kto istniał naprawdę. Żył w czasach, kiedy życie nie wyglądało jak teraz, a każdy dzień był darem od losu, w kiepskiej oprawie... Auschwitz, Holokaust, cierpienie, głód, śmierć... Niewinni ludzie... A wśród nich wszystkich był Fredy Hirsch. Człowiek, który znalazł swoją drogę w nauczaniu dzieci, miał do nich podejście jak nikt inny, i to jeszcze w takich, a nie innych warunkach. Czytając o nim, podziwiałam go nieustannie. Za to, że zawsze wesprze dzieci, naklei uśmiech i wleje w nich nadzieję i radość. Gdy czytałam o tym, co się działo między innymi w Oświęcimiu, pomijając dreszcze na ciele... Przypomniałam sobie wycieczkę do tego miejsca. To było w trzeciej gimnazjum. Pamiętam, że czułam strach, cierpienie i ogromną przykrość... A po powrocie do domu byłam tak otępiała jak nigdy w życiu. Nie mogłam się pozbierać. Widziałam rzeczy, jakie ostały się po ofiarach... Ubrania... Buty... Jestem wrażliwym człowiekiem a to mnie dobiło. I gdy czytałam książkę Wendy wszystko to wróciło... Niemniej cieszę się ogromnie, że poruszyła ten temat w tak świetnie poprowadzonej powieści, której nie brakuje niczego. Uważam, że to jedna z lektur obowiązkowych dla każdego, by zrozumieć co działo się w obozach koncentracyjnych, jak patrzyli na to dorośli i dzieci.
Nie jest to łatwa historia, gdyż Fredy był człowiekiem naprawdę dobrym. Każdy ma wady, co jest oczywistą sprawą. Nie był czysty od skaz, wad czy grzechu, ale nie miał lekko już od samego początku. Poznajemy go jako młodego chłopca i towarzyszymy do ostatnich chwil, które przyszły tak niespodziewanie... A może jednak celowo... Nie wiadomo. Od razu zapałałam do niego sympatią, a jeszcze mocniej do tych wszystkich dzieci, z którymi miał styczność. Naprawdę podziwiam go za to, jak zachowywał się w stosunku do młodszych i jaki miał na nich wpływ.
Niejednokrotnie serce mnie aż bolało od tego, co czytałam. Łzy dusiłam w sobie na tyle, na ile potrafiłam. Emocjonalnie jest to naprawdę trudna książka i nie dla każdego. Może nie mamy tutaj scen katowania, ale widzimy obraz nędzy, biedy, głodu, cierpienia - to również nie jest przyjemny widok... Ja czuję się jak przejechana przez coś ciężkiego. Wciąż nie mogę się podnieść.
Trudno jest recenzować tak wartościowe powieści. Mamy historię opartą na faktach, na osobie, która żyła naprawdę i niosła w tych złych czasach dobro. Po prostu siegnijcie, a nie będziecie żałować. Ja wiem, że nie zawsze jest odpowiedni czas i tak dalej... Na taką literaturę odnoszę wrażenie nigdy nie ma dobrej pory. Jednak mimo wszystko powinniśmy znać po części swoją historię. Jest tak wiele osób, które nigdy nie było w Auschwitz... A uwierzcie mi, że gdy tam traficie, poczujecie się inaczej... Zdecydowanie polecam. Przepiękna opowieść o niesieniu nadziei nawet w najgorszych momentach życia. I trwaniu w niej, zarażaniu nią innych. O tym, że nie każdy był wtedy zły i chciał mimo wszystko przeżyć, kosztem innych osób. Mamy tutaj bardziej skupienie się na dzieciach i na tym, jak oni się czuli, co myśleli, co mówili i jak się zachowywali. To bardzo delikatna, czuła struna...