Kim tak naprawdę jest Alina: ofiarą czy sprawczynią? Kogo poszukuje: własnej córki czy może siebie – małej dziewczynki sprzed lat, która zagubiła się w niezrozumiałym dla niej świecie? Czego pragnie?
Noc. Zima. Kobieta z dzieckiem na rękach ucieka – może przed kimś, a może przed samą sobą. Staje nad urwiskiem…
Ponad dwadzieścia lat później ta sama kobieta wychodzi z więzienia. Wydaje jej się, że nikt na nią nie czeka, ale to tylko złudzenie. Za nią podąża
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2025-10-25
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 607
Język oryginału: polski
Przepiękna, klimatyczna okładka i liryczny, wieloznaczny tytuł to zaledwie preludium emocji, które czekają w środku. Już od pierwszych stron czuć, że to historia, w której każdy wschód słońca niesie coś więcej niż tylko światło.
Pęd życia - niepowstrzymany, ślepy, gnający ku samozagładzie - wciąga nas w wir decyzji, których konsekwencje prowadzą tam, gdzie nigdy nie chcieliśmy się znaleźć. A jednak idziemy dalej, krok po kroku, jak bohaterowie tej książki, zagubieni pomiędzy przeszłością a próbą odnalezienia siebie.
Właśnie w takim momencie życia poznajemy Alinę - kobietę, która po wyjściu z więzienia próbuje złapać oddech. Ogarnia ją lęk, ale też cicha potrzeba zrozumienia, kim jeszcze jest i czy ma prawo zacząć od nowa. Bo wolność to przecież nie tylko otwarte drzwi - to także świadomość, że można je zamknąć za sobą i ruszyć w nieznane.
Izabella Agaczewska prowadzi nas przez tę historię niezwykle subtelnie. Losy Aliny poznajemy oczami reporterów, którzy realizują materiał o jej przeszłości. To właśnie reportaż staje się nicią łączącą wspomnienia i teraźniejszość, nadając opowieści intymny rytm - jakby każde słowo miało pomóc bohaterce odzyskać utracone fragmenty siebie.
To nie jest łatwa książka. To opowieść o przemocy wobec kobiet, o traumie po utracie dziecka, o samotnym dzieciństwie i nieugaszonym pragnieniu miłości, które nie zna wieku.
Tytułowa ułuda świtania to złudzenie nadziei - ten moment, gdy wydaje się, że światło w końcu zwycięży mrok. Ale czy tak jest? Czasem pierwsze promienie są tylko obietnicą, która nigdy się nie spełni. A mimo to - czekamy. Wypatrujemy świtu, który może w końcu nas ocali.
Czy Alina doczekała swojego świtania - przekonajcie się sami.
Ja natomiast natchniona tą piękną, poruszającą historią, idę wypatrywać własnego...
Książka dwujęzyczna polsko-ukraińska Dziewięcioletni Aleksander nagle przestaje mówić i trafia do sanatorium. To nie jest przyjazne miejsce. On i jego...
"Aleja cichych szeptów" to powieść obyczajowa, której bohaterowie muszą zmierzyć się z najbardziej nieprzewidywalną loterią - własnym losem...
Przeczytane:2025-11-01, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025,
Recenzja
"Ułuda świtania"
Autor: Izabella Agaczewska
Wydawnictwo: Sentencjonalnie
"Już tyle razy pozwoliła się zwieść nadziei, tej iluzorycznej ułudzie świtania, co rozpala wiarę w nierealne sny. Podążała za tym blaskiem niczym ćma, na oślep. A potem pryskał
czar złudzeń."
Czasem najciemniejsza noc rodzi świt, ale nie zawsze jest to światło, które przynosi ukojenie. Izabela Agaczewska w powieści „Ułuda świtania” tworzy historię, która tnie jak lód, a jednocześnie rozświetla jak pierwsze promienie dnia. To nie tylko dramat psychologiczny, to przejmująca podróż w głąb ludzkiej duszy, gdzie granice między winą a niewinnością, miłością a szaleństwem, ofiarą a sprawczynią rozmywają się w porannych mgłach.
Powieść, która od pierwszych stron chwyta za serce i nie pozwala o sobie zapomnieć. Izabela Agaczewska stworzyła historię, która wciąga nie tylko fabularnie, ale przede wszystkim emocjonalnie, zmusza do refleksji nad losem człowieka, nad tym, jak jedno wydarzenie potrafi zmienić całe życie, i jak cienka bywa granica między nadzieją a rozpaczą.
Nie ma tu tanich emocji, jest za to prawda, czasem bolesna, czasem oczyszczająca.
Na pierwszym planie tej opowieści stoi Alina, kobieta z przeszłością, która zimową nocą ucieka z dzieckiem w ramionach.
Alina, skazana za zabójstwo męża, po ponad dwóch dekadach odzyskuje wolność, ale nie spokój. Wraca do świata, który dawno przestał na nią czekać. Ofiara przemocy domowej, naznaczona traumą i społecznym potępieniem, kieruje swoje kroki na Wyspę Sobieszewską. To właśnie tam, w ciszy ujścia Wisły, liczy na świt nie tylko dnia, ale i nowego życia. Pragnie odnaleźć córkę Różę i choć nie wie, czy dziewczyna zechce ją przyjąć, wierzy, że jest szczęśliwa.
Agaczewska pokazuje, że największe więzienie nie ma krat, rodzi się w człowieku, w poczuciu winy i w nieprzepracowanym bólu. To właśnie z niego Alina próbuje się uwolnić, stawiając czoło nie tylko przeszłości, ale też własnym złudzeniom o odkupieniu.
Autorka z ogromną wrażliwością prowadzi czytelnika przez wspomnienia bohaterki, te bolesne, niekiedy brutalne, ale też pełne ciepła i tęsknoty. Retrospekcje doskonale przeplatają się z teraźniejszością, tworząc spójną, wielowymiarową historię. W tle przewijają się miejsca, które, jak łatwo wyczuć, są bliskie samej autorce. Ich opisy nie są tylko tłem, lecz częścią emocjonalnego krajobrazu Aliny.
Izabella Agaczewska z niezwykłą przenikliwością rysuje psychologiczne portrety swoich bohaterów.
Każda z tych postaci nosi w sobie rysę. Każda staje przed pytaniem: gdzie kończy się prawda, a zaczyna ułuda?
W niezwykle realistyczny sposób ukazany jest wpływ dzieciństwa na dorosłe życie. Dom dziecka, brak miłości i bezpieczeństwa, to rany, które w Alinie nigdy się nie zabliźniły. Nauczyła się chować emocje pod maską chłodu, choć w jej wnętrzu kryje się ogromna potrzeba bliskości. To właśnie ten kontrast, pomiędzy siłą i kruchością, sprawia, że postać Aliny jest tak prawdziwa i poruszająca.
W świecie pełnym bólu sztuka staje się dla Aliny jedyną formą wolności.
Malarstwo, które towarzyszy jej w więzieniu, pozwala wyrazić to, czego nie sposób wypowiedzieć słowami. Agaczewska subtelnie pokazuje, jak twórczość może być terapią, sposobem na zrozumienie siebie, a czasem, ostatnim schronieniem przed rozpaczą.
Ważną rolę w tej historii odgrywa Olga, ambitna reporterka, której pojawienie się w życiu Aliny uruchamia lawinę zdarzeń i pytań o granice empatii, etyki i zawodowych ambicji. Towarzyszy jej Marcin, operator kamery, człowiek rozdarty między lojalnością a własnymi uczuciami. To postać subtelna, ale niezwykle znacząca.
"Ułuda świtania” to historia o wyjątkowo nastrojowym, niemal mistycznym charakterze. Autorka posługuje się językiem pełnym symboli i kontrastów, tworząc sugestywny obraz ludzkiej wędrówki przez czas i doświadczenie. Poranek, południe i noc stają się tu metaforą etapów życia, od niewinności i spokoju po chaos, niepewność i odrodzenie.
Styl utworu jest poetycki, chwilami wręcz malarski, każde zdanie zdaje się nasycone światłem, dźwiękiem i emocją. Dynamiczne zestawienie łagodnych i burzliwych momentów potęguje napięcie, a zarazem oddaje rytm natury i ludzkiego istnienia. Szczególnie poruszające jest zakończenie, które mimo ciemności, pozostawia czytelnika z uczuciem nadziei.
Styl autorki zachwyca, poetycki, plastyczny, pełen symboli. Świt, światło, mgła i milczenie stają się tu metaforami życia, winy i odkupienia. Agaczewska pisze o bólu i nadziei bez patosu, z empatią i ogromnym wyczuciem. Każde zdanie jest przemyślane, rytmiczne. Pisarka nie ucieka od mroku, ale nie pozwala też, by pochłonął czytelnika.
To literatura dojrzała, świadoma, wyważona, taka, która nie szuka taniego wzruszenia, ale zostawia po sobie głęboki ślad.
Zakończenie powieści zaskakuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. „Ułuda świtania” nie jest historią o prostym przebaczeniu, to raczej opowieść o próbie zrozumienia, o cienkiej granicy między nadzieją a złudzeniem. Świt, który nadchodzi, nie jest obietnicą światła, lecz bolesnym przebudzeniem i może właśnie dlatego tak bardzo prawdziwym.
Autorka prowadzi nas przez tę drogę z poetyckim wyczuciem, zachęcając, by mimo burz i cieni wciąż wypatrywać świtu, symbolu nadziei i odrodzenia.
To książka o odkupieniu, stracie, sztuce przetrwania i o tym, że nawet po najdłuższej nocy można zobaczyć pierwszy promień światła.
Polecam, „Ułuda świtania” to książka, która zostaje w człowieku długo po ostatniej stronie.
To literatura pełna emocji, symboli i niełatwych pytań o winę, o pamięć, o drugą szansę. Agaczewska udowadnia, że nawet z ciemności można wypatrywać świtu… choć czasem okazuje się on tylko jego ułudą.