Przesycona słowiańską magią, pradawnymi wierzeniami i mrocznymi urokami pierwsza część cyklu Dziedzictwo stróża Nawii
Wojmir, syn Żmija, widzi duchy i potrafi rozmawiać z demonami. Na co dzień odprowadza zbłąkane dusze nad brzeg Rzeki Zapomnienia spływającej pod same bramy Nawii.
Jest też częstym bywalcem zamtuzów, cmentarzy i karczm, między którymi wędruje w poszukiwaniu świętego spokoju i łatwych pieniędzy. Mając słabość do pięknych kobiet, znajduje się pod silnym wpływem uroku Żywii – strzygi z aspiracjami na szlachciankę – oraz wdzięku Stefy – lokalnej szeptuchy z urazem do czapników. To właśnie w ich towarzystwie musi pokonać trawiące średniowieczny Poznań plagi tajemniczych samobójstw i opętań, które niebezpiecznie często mają coś wspólnego z nim samym…
"Wezwanie Żmija" to niezwykła podróż do czasów, w których chrześcijaństwo i wierzenia słowiańskie funkcjonują obok siebie – jedno nie wyparło drugiego i muszą one ze sobą konkurować.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2025-03-25
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 416
"Wezwanie żmija" to tytuł, który mocno mnie ciekawił, z uwagi na to, że jestem wielką fanką debiutanckiej serii autorki - Mojra, byłam więc niemal pewna, że i tę książkę pokocham. Niestety, będąc już po lekturze nie mogę tego powiedzieć, czuję się zawiedziona :/
Zacznę od plusów, podczas czytania bardzo podobały mi się ciekawostki i smaczki dotyczące wierzeń oraz zwyczajów ludzi żyjących w średniowieczu, dzięki temu powieść ma całkiem fajny klimat. Oprócz tego mamy tu świat, gdzie chrześcijaństwo nie wyparło pogańskich wierzeń i obie wiary koegzystują z sobą, trochę konkurując.
Spodobał mi się też pomysł na głównych bohaterów - mamy tutaj Wojmira, syna Żmija, Stefę - szeptuchę oraz Żywię - strzygę. Niestety finalnie ich kreacja średnio przypadła mi do gustu.
O samej magii Wojmira jakoś wiele się nie dowiadujemy, więcej miejsca poświęcono na jego rodzące się uczucia romantyczne... oprócz tego wydawał się postacią, która trochę urwała się z choinki - nie za wiele wiedział o historii, sytuacji politycznej kraju czy najbliższej okolicy, ani o pogańskich zwyczajach.
Żywia najmocniej mnie irytowała, była roszczeniowa, samolubna, lekkomyślna.
Najlepsze wrażenie zrobiła na mnie Stefa, która jakkolwiek ogarniała sytuację w tym towarzystwie, miała jakąś wiedzę i z niej korzystała.
W książce też pojawiają się wiedźmy i czarownice, co liczyłam, że mnie ucieszy, lecz ich kreacja niestety również nie przypadła mi do gustu.
Fabularnie książka w ogóle mnie nie zaangażowała i czytałam ją trochę na siłę. Zdenerwowało mnie samo zakończenie, które jest mocno naciągane, co jeszcze mocniej podkreśliła wielka niewiadoma na sam koniec jeśli chodzi o tytułowe wezwanie żmija. Dostaliśmy historię, która niezbyt nawiązuje do swojego tytuły przez 300 stron :/
Książkę trochę męczyłam też ze względów technicznych, mam wrażenie, że beta czytelnicy oraz redakcja nie wywiązały się tu dobrze ze swojego zadania, moim zdaniem tekst wymaga tu jeszcze wiele szlifowania. Dialogi często były infantylne, w wielu sytuacjach trocje bezsensowne. Osobiście też mocno rzucał mi się w oczy brak konsekwencji, jeśli chodzi o odmianę imion, którą bardzo lubię i wolę, jeśli te imiona się jednak odmienia. Jeśli autor czy wydawca decyduje się ich nie odmieniać, to jakoś przymknę na to oko, ale na pewno nie w sytuacji gdy odmienia się je lub nie w sposób losowy.
Z rytmu wybijał mnie też styl, bardzo często szyk zdań był zaburzony i stylizowany na "starodawny", ale jednocześnie w języku, którym posługiwały się postaci było sporo słów czy wyrażeń potocznych, które kompletnie mi nie pasowały..
Z wielkim żalem, ale muszę przyznać, że "Wezwanie żmija" mnie zawiodło. Mam wrażenie, że ta książka jest niedopracowana i bez większego pomysłu, jeśli chodzi o fabułę czy kreację bohaterów, ale również wymagałaby jeszcze sporo pracy technicznej nad tekstem. Liczyłam, że znajdę tu swojego nowego ulubieńca, tymczasem ledwo udało mi się tę książkę doczytać. Wiem, ze ten tytuł ma swoich fanów i odbiorców, lecz niestety ja nie mogę zaliczyć się do ich szeregów. Żałuję, że moje pierwsze spotkanie z tą serią wydawniczą nie było bardziej udane, ale nie poddam się i chcę jeszcze spróbować z kilkoma innymi tytułami, z nadzieją, że bardziej mi się spodobają.
To była fajna, lekka przygoda przeczytana w jeden dzień. Fantastyka z wyskakującymi słowiańskimi potworami (czasami niespodziewanie oswojonymi), z humorem, nutką romansu i z zawiązującymi się przyjaźniami. To nie jest wielka epicka powieść na serio - bohaterowie zachowują się i myślą współcześnie, mimo osadzenia akcji w późnym średniowieczu. Myślę, że ta książka miała przynieść czytelnikowi niezobowiązującą rozrywkę i tak też się stało w moim przypadku. Polubiłam wszystkie postacie, podobał mi się styl, chętnie przeczytam ciąg dalszy. Fizyczne wydanie jest dosyć ,,napompowane" (w ebooku samej treści jest około 240 stron, w papierze - 400), ale można to wydawnictwu wybaczyć, bo dzięki temu lepiej prezentują się grafiki na brzegach. Go Wojmir! Go Żywia! Go Stefa!
I jak tu cię książko nie kochać. Miłość do książek jest czym wyjątkowym. To przeżywanie każdej historii, zachwycanie się okładkami, wąchanie ich, głaskanie, fascynowanie się klimatem. Na tę miłość składa się wiele.Po raz kolejny zakochałam się. Nie tylko ze względu na piękne wydanie, ale właśnie ze względu na ten cudny, słowiański klimat. Kiedy czytam takie pozycje, to dosłownie przepadam. ,,Wezwanie Żmija" Agnieszki Kulbat pochłonęło mnie totalnie i już nie mogę doczekać się kontynuacji. Tutaj mamy pierwszy tom serii Dziedzictwo stróża Nawii, ale uwierzcie, że wciąga i nie da o sobie zapomnieć. Kontynuację chce się na już. Jeśli kochacie taki klimat, to bardzo polecam. Teraz już wiem, po kim mój synek ma ciągątkę do takich pozycji. On też ma dziecięce książki w takim klimacie z Biesami, Południcami, Rusałkami itp. Wracając jednak do ,,Wezwanie Żmija"...Urzekło mnie w tej pozycji to, że autorka mocno bazuje na słowiańskich wierzeniach, tworząc atmosferę mroku połączoną mimo wszystko z lekkością i humorem, nie wykluczając również wiary chrześcijańskiej, która miesza się w tej historii z pogaństwem. Z jednej strony w niektórych momentach mamy ciarki na plecach, a z drugiej buzia nam się śmieje. Przede wszystkim czujemy tutaj równowagę i żaden wątek nas nie przytłacza. Strony czyta się w niesamowicie szybkim tempie i to się właśnie ceni w książkach. Poza tym dużym plusem jest akcja osadzona w średniowiecznym Poznaniu. Od razu robi się bardziej przyziemnie i jak dla mnie to taki powiew świeżości.Bohaterowie wyjątkowi i zabawni. Wojmir główny bohater jest synem Żmija, widzi duchy i rozmawia z demonami. Jego zadaniem jest też odprowadzanie zbłąkanych dusz nad brzeg Rzeki Zapomnienia. Ma dwie adoratorki- strzygę i szeptuchę, z którymi wyrusza w podróż do średniowiecznego Poznania w celu rozstrzygnięcia fali opętań i samobójstw. Oprócz tej niezwykłej trójki mamy też ciekawych bohaterów pobocznych.Cóż za historia, a zakończenie? Ja nie mogę czekać. Pani Agnieszko to grozi bezsennymi nocami i oby tylko tym. Do tego te srocze Wydanie. Jest efekt. Takie książki w takim wydaniu to złoto.
Czy w grze pełnej złudzeń znajdzie się miejsce na miłość? Uporządkowany świat Asyi runął, gdy poznała prawdę o swoim ojcu. Andriej Karranov zniszczył...
Każda wojna ma swojego pana Pożary trawiące stolicę Ratrii po ataku zjednoczonych wojsk księcia Samira jeszcze nie ugasły, gdy runa teleportacji jednej...
Przeczytane:2025-11-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Jesteście gotowi na słowiańskie klimaty? Chcecie bliżej poznać historię Wojmira?
„Wojmir zaniemówił, bo choć chwalić się swoim pochodzeniem lubił, gdy mu się to opłacało, tutaj niekoniecznie był z faktu jego ujawnienia zadowolony”.
Wojmir syn Żmija potrafi widzieć i rozmawiać z duchami. Owa umiejętność jest darem, ale i poniekąd utrapieniem. To do niego lgną duszę potrzebujące pomocy. Spotkanie pięknej strzygi Żywii jest kolejną okazją do zarobku. Odzyskanie dawnych listów i wygnanie zmory wydaje się prostym zleceniem.
Do czasu, gdy na swojej drodze spotykają szeptuchę Stefę i tajemnicze samobójstwa w Poznaniu. Od tego momentu zaczyna się coś, czego nie można już zatrzymać, można tylko dać się temu porwać.
”Przyglądał się każdemu z osobna; towarzyszył każdej zabijanej mrokiem duszy, niezdolnej do obrony przed ciemnym, zdecydowanie potężniejszym duchem pochodzącym z zaświatów”.
Skuszona pięknym wydaniem i klimatami słowiańskimi, które interesują mnie od jakiegoś czasu. Postanowiłam sięgnąć po książkę autorki. Znam już jej pióro z innej serii, więc byłam ciekawa, jak tym razem wypadnie.
Początek był spokojny i potrzebowałam chwili, aby się wczuć w historię. Po kilku rozdziałach już nie mogłam się oderwać. Sytuacje, jakie Wojmir spotykał na swej drodze, prowadziły go w kierunek, który być może został mu pisany. Przeznaczenia nie da się oszukać, bo prędzej czy później nas znajdzie.
Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po książkę ze słowiańskich klimatów, bo bardzo mi się podobało. Warto czasami sięgnąć po coś innego niż romanse.
Mam pewne zastrzeżenia co do zakończenia tylko, bo jak to tak można zakończyć w takim momencie. Zostawić z wieloma pytaniami, bez odpowiedzi.