Nie ma słońca bez cienia. „Cytrusowy gaj" Katarzyny Kieleckiej

Data: 2020-07-08 12:30:18 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Ada, nauczycielka w przyszpitalnej szkole, wiedzie szczęśliwe życie u boku Jacka. Planuje ślub, jednocześnie angażując się w opiekę nad dziećmi z chorobami onkologicznymi. Jej narzeczony całą uwagę koncentruje na karierze w firmie farmaceutycznej, by już na starcie zapewnić rodzinie stabilność finansową.

Na szpitalnym oddziale krzyżują się ścieżki Ady i Jacka, ciężarnej Majki, nastolatka z białaczką oraz wolontariusza Bartka. Tymczasem wokół bohaterki narasta seria niepokojących wydarzeń, których źródło kryje się w dramacie sprzed dwudziestu lat. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo.

Czy Ada odważy się stanąć twarzą w twarz z bolesną przeszłością i skomplikowaną teraźniejszością, by ochronić swoje życie i spełnić marzenia?

Obrazek w treści Nie ma słońca bez cienia. „Cytrusowy gaj" Katarzyny Kieleckiej [jpg]

Cytrusowy gaj Katarzyny Kieleckiej to opowieść o różnych odcieniach przyjaźni i miłości, o rozczarowaniu i nadziei, a także o tym jak wiele sekretów, wyzwań i niespodzianek niesie ze sobą życie. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie przeczytacie premierowy fragment książki:

Mijały dni, styczeń przemienił się w luty, a sroga aura nadal nie odpuszczała.

Mróz trzymał w okowach wszystkie łódzkie zaułki, jakby na siłę próbował się sprzeczać z klimatyczną rzeczywistością i nadrabiać wszelkie zaniedbania z ostatnich lat, kiedy to zima uporczywie przypominała pogodę z późnego listopada lub wczesnego marca. 

Ada korzystała z krótkiej przerwy między porannymi lekcjami a zajęciami indywidualnymi z dziećmi. – Gówno, a nie topnienie lodowców – marudziła do słuchawki, tupiąc jednocześnie zmarzniętymi nogami o chodnik.

– W ogóle przestaję w to wierzyć.

– Bzdury gadasz – odpowiedział Jacek zirytowanym głosem.

– Doskonale wiesz, że nawet kilkutygodniowy epizod z ostrą zimą w naszej szerokości geograficznej nie wpłynie na zmianę ogólnej tendencji w przyrodzie.

– Dobra, przestań, proszę – jęknęła i mocniej zaciągnęła się papierosem.

– Słuchaj, możemy umówić się tak, że przyjedziesz po mnie dopiero, gdy się wyrobisz? Mnie się nie spieszy.

– Chcesz siedzieć bez sensu w pracy i czekać? Masz coś do czytania?

– Nie bez sensu. Coś tam do czytania mam, ale pójdę do Maćka.

– Kto to jest Maciek? – spytał Jacek podejrzliwym, nieco agresywnym tonem.

– Jak to kto? Jeden z moich pierwszych uczniów z domu dziecka. Ma nawrót. Mówiłam ci przecież.

– A, ten. Pamiętam. Znowu będziesz płakać po nocach?

– Jacek, proszę cię… – mruknęła, zdeptując niedopałek i natychmiast wygrzebując kolejnego L&M-a z opakowania.

– No dobrze, postaram się zdążyć przed osiemnastą.

– Nie spiesz się. Przyjedź, kiedy skończysz robotę. Pa. 

Zapaliła z trudem, bo palce jej zgrabiały od trzymania telefonu. Założyła rękawiczki i zaczęła skakać, intensywnie wymachując rękami, żeby się trochę rozgrzać. Papieros zwisał jej smętnie z ust. Zima miała swoje zalety, zakrywała cały brud i szarość, chowała ubóstwo. Wszystko skrzyło się jednolitą czystą bielą. Nawet stare rozklekotane chałupy i zwykłe blokowiska wyglądały ładniej ubrane w śnieg, szron i szadź. Przynajmniej w oczach Ady.

– Jeśli cię dzieci przyfilują z okien przy tej gimnastyce, to twój nauczycielski autorytet runie z hukiem i rozbije się o szpitalny podjazd.

– Usłyszała nagle tuż za plecami i o mało nie wywinęła orła, odwracając się gwałtownie na oblodzonym chodniku. Prawa noga odjechała jej do przodu. Dziewczyna spróbowała złapać równowagę, nerwowo szukając podparcia lewą, co przybrało formę energicznego tańca z zamaszystym przytupem. Wykonała rękami kilka nieskoordynowanych młynków w powietrzu, zgubiła

gdzieś L&M-a, który wyślizgnął jej się spomiędzy warg i został zmiażdżony obcasami, aż wreszcie runęła do tyłu. Niewątpliwie grzmotnęłaby o ziemię mało szlachetną częścią swojej osoby, obijając boleśnie kość ogonową, gdyby nie fakt, że Bartek złapał ją w pasie i ustawił do pionu.

– Zrobiłeś to celowo? – burknęła, wyrywając mu się natychmiast

i grzebiąc po kieszeniach w poszukiwaniu kolejnego papierosa.

– Jasne. Od kilku tygodni celowo gromadzę przy wejściu śnieg i lód w nadziei, że się poślizgniesz. Ten zimny front znad Syberii też ja sprowadziłem – odparł niezrażony jej naburmuszonym spojrzeniem.

– Pajac – rzuciła, wydmuchując mu prosto w twarz kłęby dymu.

Nie dał się sprowokować. Pomachał dłonią przed nosem, żeby

oczyścić powietrze, i zaatakował:

– Naprawdę tak lubisz te wszystkie substancje smoliste, tlenki

węgla, chlorki winylu, amoniaki?

– A ty co? Minister zdrowia? – odgryzła się, ruszając ostrożnym krokiem wzdłuż chodnika prowadzącego dookoła budynku szpitala.

Bartek natychmiast podążył za nią, nie przerywając pogawędki.

– Nie, skąd. Pomocnik grabarza. Szukam potencjalnych klientów. Postanowiłem cię pozachęcać. Taka akwizycja. Pal dalej.

– Ha, ha, ha. Powinieneś dorabiać w kabarecie.

– Dorabiałem, ale pomidory słabo spierają się z koszul – mruknął i uśmiechnął się krzywo, wpychając dłonie do kieszeni kurtki. Próbowała ukryć rozbawienie, żeby sobie nie myślał, że podoba jej się ta rozmowa. A jednak. Miał skubany poczucie humoru i nic nie dało się na to poradzić. Mogła sobie dowolnie wmawiać, że to buc. Z prawdą miało to niewiele wspólnego.

– Tylko po to narażasz się na odmrożenia, żeby mi to oznajmić?

– Wyszedłem, żeby się poprzyglądać, jak z zapałem rujnujesz sobie zdrowie.

– To nie twoja sprawa – wypaliła, łypiąc na niego wściekłym

wzrokiem, bo wreszcie zdołał ją wkurzyć na dobre.

– Oczywiście, że nie moja. Gdybyś nie zaczęła tych ludowych

tańców, w ogóle bym się nie odzywał.

– Stałbyś bez słowa jak słup?

– Być może. W takiej roli najbardziej ci odpowiadam – odparł, po czym sięgnął do kieszeni dżinsów i wygrzebał dzwoniący telefon.

Ada przyglądała się Bartkowi w milczeniu. Na twarz wypłynął mu szeroki uśmiech skierowany do kogoś, kto się do niego dobijał. Odebrał natychmiast, chętnie i bez zbędnej irytacji, chociaż treść rozmowy znała, bo słyszała ją już kilkakrotnie, za każdym razem niemal identyczną, zawsze tak samo ciepłą i przyjazną.

– Pamiętam, oczywiście, „Dziennik Łódzki”, garść orzechów i pół chleba. Będę po południu, jak zwykle. Do zobaczenia.

– Intrygujące – wyrwało jej się, zanim zdążyła się pohamować.

– Doprawdy? – bąknął z kpiną, a ona poczuła, że się czerwieni i ma ogromną ochotę z całej siły kopnąć go w kostkę. – Powiesz mi coś o tym Maćku, do którego chodzisz? – dodał nagle, zmieniając ton.

– To też nie twoja sprawa – skorzystała z okazji, żeby się odgryźć.

– Okej, zapytam Marudę.

Odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę wejścia do budynku.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Cytrusowy gaj. Nową powieść Katarzyny Kieleckiej kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Cytrusowy gaj
Katarzyna Kielecka1
Okładka książki - Cytrusowy gaj

Ada, nauczycielka w przyszpitalnej szkole, wiedzie szczęśliwe życie u boku Jacka. Planuje ślub, jednocześnie angażując się w opiekę nad dziećmi z chorobami...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje