Wysokie góry zawsze były poza ludzkim zasięgiem. Lecz nie od dziś wiadomo, że człowieka ciągnie w miejsca, które na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka są zakazane, lub nieosiągalne. Nie inaczej było z Rafałem Fronią, który rozpoczął swoją literacką przygodę z pisaniem jeszcze podczas wyprawy, na gorąco informując fanów wspinaczki wysokogórskiej o postępach swoich i innych członków ekipy podczas wyprawy, by później przerzucić się na karty książki pt. „Anatomia góry”. W tej książce mamy dosłownie wszystko; są tutaj i liczne nawiązania do religii panującej w kraju, w którym dana góra się znajduje, mamy tu i miejscowe smaczki, kilka historii grozy oraz te z pieprzykiem, opisane są w niej miejsca, gdzie smacznie można zjeść i dobrze się wyspać, pokazuje także relacje pomiędzy poszczególnymi członkami wyprawy, ich kłótnie, rozrywki, gry, czasem nieposłuszeństwo, które wynikało z głębokiego przekonania o własnej słuszności i nieomylności, oraz mnóstwo śmiechu, gdyż autor należy do tego typu ludzi, którzy lubią być ze śmiechem na bieżąco.
„Anatomia góry” ma to wszystko, co tak sobie cenią wielbiciele zarówno takich książek, jak i wypraw. Na jej kartach pojawia się mnóstwo postaci i, o dziwo, wszystkie, co do jednej, okazują się prawdziwe. Nie brak tu ekstremalnych opisów, silnych przeżyć i emocji, a przy tym jesteśmy zarówno obserwatorami z boku tego wszystkiego, co się dzieje, ale zarazem kolejnym członkiem wyprawy, który próbuje zgłębić tajemnice góry, przejrzeć ją aż do samego wnętrza, zajrzeć jej do „głowy” i dowiedzieć się, co powinien zrobić, oddać, czy złożyć, by pozwoliła mu dotrzeć na sam szczyt. Bo wejście na górę to nie tylko zdobywanie szczytu, problemy z wysokością, słaba aklimatyzacja, złe jedzenie, czy przecenienie własnych sił i brak wiedzy, kiedy należy zawrócić. Jeśli człowiek zdecyduje o tym w złym momencie to albo wróci z wyprawy bogaty jedynie we własne doświadczenia albo dojdzie do samego szczytu i tam umrze albo wejdzie, lecz nie da rady już zejść, to również walka z samym sobą i swoimi słabościami, czy ograniczeniami. Historia odnotowuje wiele takich właśnie wypadków. Nie brak tu więc rozważań na temat tego, co właściwie jest dla człowieka lepsze: przeżyć i nie zdobyć szczytu, czy zdobyć go, ale przypłacić to własnym życiem. Wiele osób chętnie wybrałoby by trzecią opcję: zdobyć górę i bezpiecznie wrócić do domu, stając się bohaterem narodowym. I to czasem się udaje. Jednym często, innym rzadziej.
Bo walka nie kończy się wtedy, gdy himalaista wraca z wyprawy. I nie zaczyna się, gdy na nią jedzie. Zarówno przed jak i po trzeba dokonać rzeczy równie niemożliwych, co zdobycie szczytu; przed – znaleźć sponsorów, kupić potrzebny sprzęt, przejść odpowiednie badania i mieć dobre wyniki no i trenować, trenować , trenować. Trening w zasadzie nigdy się nie kończy, bo po jednej wyprawie jest następna, a po – trenować, by być w formie, szukać nowych wyzwań i nowych wypraw, próbować czegoś nowego, świeżego, no i promować się w Polsce i na świcie.
Rafał ma bardzo lekkie pióro; potrafi świetnie opowiadać i czytając jego książkę wie się, że zdobywanie góry to nie zabawa. To ciężka praca, którą niektórzy ludzie mogą przypłacić życiem, niektórzy wrócić z niej pokaleczeni, na ciele i duszy, niektórzy załamani śmiercią przyjaciela i zdecydowani nigdy więcej tam nie wrócić.
Czytając książki o górach uświadamiamy sobie, jak kruche jest ludzkie życie. I jak potężna jest natura, która zarówno góruje, jak i króluje nad człowiekiem. A człowiek nie może jej pokonać, musi z nią współpracować, jeśli chce wrócić, a przede wszystkim musi się jej pięknie pokłonić.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-06-04
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 384
Dodał/a opinię:
,,W górach każdy jest prawdziwy..." Świst lawiny, która w kilka sekund może pozbawić życia. Ujmująca cisza po śnieżnej zamieci. Strach i ekscytacja...