Monstrumolog - któż to taki? - zapytacie. Jest to człowiek o niebywałej odwadze, inteligencji i harcie ducha; człowiek, który chyba niczego się nie boi (albo przynajmniej takie sprawia wrażenie): niestraszna mu najczarniejsza noc, podejrzane trzaski i hałasy a nawet wycieczki późna porą na cmentarz; człowiek, który ma dobre układy z grabarzami... Brzmi groźnie? I słusznie, bo monstrumolog - to nikt inny jak badacz potworów.
Jest nim też doktor Pellinore Warthrop - jeden z dwóch głównych bohaterów powieści Ricka Yanceya pod tytułem - właśnie - Badacz potworów. Doktor - to wybitny znawca swojej dziedziny, który pracuje ciężko dniami i nocami, prawie nie śpi i prawie nie je. Nad tym, by jego życie zawierało choćby podstawowe elementy normalnej egzystencji, czuwa jego młody asystent, Willy Henry. Osierocony przez rodziców, kilkunastoletni chłopiec jest głównym powiernikiem sekretów doktora. Wyrusza z nim na niebezpieczne wyprawy, podczas których spotykają grasujące w okolicy potwory zwane androfagami. Później obydwaj pracują nad stołem sekcyjnym i badają swoje znaleziska. Chociaż sami ze spotkań z potworami wychodzą cało, to nie znaczy, że potwory nie mają swoich ofiar... Wręcz przeciwnie! Dlatego tak niebezpieczne jest zajęcie, którym parają się doktor i jego asystent, i tak ważne jest zapobieżenie szerszemu rozprzestrzenianiu się działalności stworów.
O ile ten telegraficzny skrót tego, co dzieje się w toku fabuły, być może zapowiada się całkiem obiecująco, to szczerze powiem, że książka wzbudziła we mnie bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony bardzo podobał mi się klimat grozy, jaki autorowi udało się wykreować. Sceny na cmentarzu czy spotkania oko w oko ze stworami robią mocne wrażenie. Nie brakuje też krwistej makabry i jakże dosadnych opisów.
Sześć stóp od drzwi leżało twarzą w dół ciało (...). Głowa spoczywała wzdłuż ramienia, niemal prostopadle do tułowia, bo szyja została częściowo oderwana od ramion, widać było kręgosłup i serpentyny żył oraz ścięgna i mięśnie. Tył głowy został rozbity, z rany wyciekł mózg: pulpiasta masa, niczym szary rozrobiony twaróg wylewający się z pękniętej misy[1].
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie bardzo toporne tempo akcji - zbyt wiele tu się nie dzieje. Ja, jako czytelnik już od dawna pełnoletni, byłam nim znużona, więc jak może je odebrać czytelnik w wieku młodzieńczym, którego często tak trudno nakłonić do czytania? Sceny rodem z horrorów obecne są tutaj tylko sporadycznie (choć są naprawdę dobre), a cała reszta - to masa męczących dialogów i zbędnego słowolejstwa autora. Jestem również zaszokowana sugestią wydawcy na okładce, jakoby książka nadawała się dla młodzieży w wieku powyżej 14 lat. Wątpię, czy tak młodzi ludzie powinni czytać tak mocne opisy, w których krew leje się litrami, wnętrzności potworów czy ofiar wypływają z ciał, a stwory wychodzą z grobów. Powiedziałabym, że raczej jest to książka odpowiednia dla wieku 16-17 lat. Choć niektórzy może uznają, że nazbyt czepiam się szczegółów, zważywszy na krwawe i pełne agresji gry komputerowe, w których dzieciaki się lubują...
Ocena, którą książce wystawiam, jest dość wysoka tylko z uwagi na jej dobry klimat i makabrę - te wyszły autorowi przednio. Gdyby nie to, końcowa nota byłaby jeszcze niższa.
Ocena: 3/6
[1] W.J. Henry, Badacz potworów, Jaguar, Warszawa 2014, s. 249.
Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2014/05/badacz-potworow-rick-yancey.html
Informacje dodatkowe o Badacz potworów:
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2014-01-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-7686-226-2
Liczba stron: 464
Tytuł oryginału: The Monstrumologist
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...