W Szpitalu Uniwersyteckim Haukeland w Bergen na Oddziale Neurochirurgii Mathias Grande sam pełni nocny dyżur. Na izbę przyjęć trafia młody mężczyzna z obrażeniami głowy. Niedoświadczony lekarz musi podjąć ryzykowną decyzję - albo pozwoli pacjentowi umrzeć, albo on podejmie wyzwanie i mimo drżących rąk przeprowadzi samodzielną operację. Dzięki niej wykaże się umiejętnościami i wiedzą, dzięki czemu zapewni sobie jedną z trzech stałych posad na tymże oddziale. Operacja się udała, a Mathias czuje się mistrzem świata. Niestety, bardzo krótko. Rano okazuje się bowiem, że liczbę wolnych stałych posad zredukowano z trzech do dwóch. Wprawdzie zatrudnienie czeka za rogiem, ale zaczęła się żonglerka etatami...
Lekarze-asystenci, czyli Mathias Grande, Werner Schlunk i Thea Michelsen rozpoczynają wyścig szczurów o intratną posadę w szpitalu. Każdy z nich chce zostać neurochirurgiem. Każdy z nich ma do tego zawodu predyspozycje, umiejętności i wiedzę. Każdy ma swojego mentora z własnymi planami i sposobem na wywalczenie etatu oraz dużą samooceną. A są jeszcze kandydaci zewnętrzni, dlatego ta posada jest bardzo oblegana. Wyścig o posadę to walka o własny interes, naznaczona intrygami i interesami lekarzy mentorów, często na granicy etyki lekarskiej.
Bóg nie jest neurochirurgiem. (s. 196)
Według mnie ta powieść to nie jest thriller medyczny, tylko szokująca obyczajówka opowiadająca o życiu kilku młodych lekarzy starających się o stałą posadę na Oddziale Neurochirurgii, o ich życiu zawodowym i prywatnym. Sam autor jest z wykształcenia lekarzem, więc nic dziwnego, że środowisko lekarskie jest bardzo wnikliwie i realistycznie przez niego przedstawione. Również stosunki panujące między pracownikami to odzwierciedlenie smutnej rzeczywistości. Oprócz pasjonatów są też karierowicze i sztywne układy:
Myślałem, że jako nowy szef może coś zmienisz, ale wciąż jest ta sama śpiewka: starzy trzymają młodszych w niepewności tak długo, jak mogą. Nie ma żadnych struktur kształcenia. Każdy musi sobie radzić sam, łokciami torować sobie drogę. (s. 339)
Młodzi lekarze na co dzień w pracy muszą mierzyć się z własnymi słabościami typu przemęczenie i niewyspanie, jak i podejmować trudne decyzje i walczyć o etat dla siebie, prowadzić badania naukowe, pisać artykuły do czasopism medycznych. Muszą się wykazać, by otrzymać wymarzony etat. A do tego wszystkiego dochodzi przytłaczające poczucie odpowiedzialności za pacjenta.
Jako chirurg musisz liczyć się z tym, że od czasu do czasu będziesz popełniać błędy. Balansujesz na cienkiej, cienkiej linie i łatwo możesz wyrządzić krzywdę innemu człowiekowi, zamiast mu pomóc. I uwierz mi, że prędzej czy później komuś zaszkodzisz. Wszystkich to czeka. Każdy neurochirurg ma swój mały cmentarz. (s. 306)
Okazuje się, że aby osiągnąć cel, często trzeba stosować różne tricki, nie zawsze etyczne. Dobrze mieć 'plecy' i poparcie kogoś starszego stażem oprócz wiedzy i umiejętności. A przecież nie każdy jest stworzony do tego, by zostać neurochirurgiem, by przejść długą i meczącą drogę do tego zawodu. Oprócz problemów zawodowych każdy z młodych lekarzy ma swoje problemy osobiste. Bohaterowie nie są oderwani od życia, borykają się z różnymi problemami, m.in. rodzinnymi, mieszkaniowymi. Ich związki bardziej niż inne narażone są rozpad.
,,Białe kruki" to ciekawa powieść ukazująca z detalami norweskie środowisko chirurgów od podszewki, łącznie z wykorzystywaniem posady i stopnia naukowego, machlojkami w wynikach badań, podbieraniem pacjentów, rywalizacją o etat, mobbingiem, a nawet molestowaniem seksualnym. Takie 'rewelacje' o zawodzie chirurga i etyce lekarskiej mogą czytelnika zszokować, zrazić i przerazić, ale i wzbudzić podziw i szacunek. Medycyna odkrywa swe prawdziwe oblicze.
Informacje dodatkowe o Białe kruki:
Wydawnictwo: Smak Słowa
Data wydania: 2014-11-03
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
9788362122851
Liczba stron: 400
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...