Powiem Wam szczerze, że rzadko sięgam po takie powieści jak ta, ale tu zrobiłam wyjątek. Ta magiczna opowieść sprawiła, że wciągnięta zostałam w nią całkowicie.
Historia opowiada o intymnej miłości chłopca do swojej babci. O jego relacji z nią i tym jak postrzega jej stratę. O dziecięcej wrażliwości i tęsknocie.
Pani Zofia to kobieta wykształcona, obyta, na co dzień pracująca w przedszkolu. Mieszka wraz z mężem oraz córką i ukochanym wnuczkiem w niewielkim na pozór mieszkaniu. To właśnie na tego wnuka przelewa swoją cała miłość, jednocześnie ignorując wszystkich dookoła.
Pewnego dnia przychodzi do dorosłego już chłopca wiadomość, że jego ukochana babcia zmarła. A przecież obiecała, że nigdy nie odejdzie …
Jak dla mnie ta książka, pomimo swej nie za dużej objętości , była jednocześnie w odbiorze niesamowita i trudna. Czemu? Bo niesamowite było to jak autor ukazał więź pomiędzy młodym człowiekiem, a babcią. A z drugiej strony trudna w odbiorze – bo tylko osoby, które straciły w swoim życiu kogoś takiego jak ta babcia zrozumieją te wszystkie wylane tu pretensje i żale. Ten ból po stracie jest ogromny, a to w jaki sposób chłopak sobie z nim radzi jest dość specyficzny.
Podobało mi się tu to w jaki sposób chłopiec wspomina babcie, życie z nią i wszystkie jej mądrości. Było w tym coś niesamowicie magicznego co sprawiało, że od książki ciężko mi się było oderwać. A i na sam koniec kilka łez uroniłam! ( Co w moim przypadku bardzo rzadko się zdarza).
Podsumowując:
„Chciałbym nigdy Cię nie poznać” Wiktora Krajewskiego to historia chłopca, którego życie zdominowała babcia. Ale w dobrym znaczeniu tego słowa!
Znajdziecie tu pełen wachlarz emocji : miłość, troskę i wszystko to co powinno się przy takich relacjach odczuwać. A magia, która jest tu zawarta sprawi, że ciężko będzie ją Wam odłożyć!
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2020-07-16
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 184
Dodał/a opinię:
Anna Szymczak
Średnio osiemnaście razy dziennie myślimy o seksie. Oni myślą o nim dużo częściej. Sylwia na spotkaniach rodzinnych i zawodowych włączała wibrator...
"Ustawiono nas czwórkami, zaraz za bramą główną obozu. To wtedy pierwszy raz padło w naszym kierunku stwierdzenie, że jesteśmy ,,kobietami pistoletami"...