Jakub Bielawski, jak sam o sobie mówi, jest „smutnym człowiekiem, który pisze smutne książki”. Choć potrafi także całkiem dobrze o sobie mówić. Wydaje się być człowiekiem z jako takim poczuciem humoru i długą listą osób, którym – tak czuje – że powinien być wdzięczny. Jego podziękowania są niemal tak długie, jak spaghetti zamówione we włoskiej restauracji. I równie długo się ciągną. Z czasem czytelnik ma dosyć, zaczyna się męczyć i zastanawia się, czy dosyć miał sam autor, kiedy je pisał. Być może, tego nigdy się nie dowiemy.
Zarówno posłowie, podzielone na dwie części, jak i podziękowania i wyjaśnienia zajmują bardzo dużo miejsca. Tak, jakby autor nie wiedział, kiedy należy przestać. Jakby był zawodowym gadułą.
Po dobrze przyjętym zbiorze opowiadań weird fiction pt. ”Słupnik”, czy nie dającej się łatwo sklasyfikować powieści „Ćma”, zabrał się inną powieść. I tak właśnie powstał „Dunkel”. Powieść, która dosłownie i w przenośni bierze się za bary z przeszłą, ale ciągle bardzo aktualną, polską historią. Z historia, w której nic nie jest łatwe i proste, jak w bajkach dla małych dzieci, gdzie księżniczka wychodzi za przystojnego księcia i razem z nim mieszka w wielkim zamku, na zielonym wzgórzu. A zwierzęta odbywają z nimi codzienne spacery po lesie.
Niestety, to nie ta pełna czarów, magii i pozytywnej energii opowieść. Takiej opowieści, niestety, czytelnicy muszą szukać gdzie indziej.
Ta opowieść prowadzona jest w czasem w trzeciej, a czasem w narracji pierwszoosobowej, w której główny bohater i jednocześnie narrator całej tej historii, zwraca się wprost do czytelnika, zadaje mu pytania, nie oczekując od niego odpowiedzi. Chce, by jeszcze bardziej się skoncentrował, zagłębił w historię, która opisuje, zdał sobie lepiej sprawę z tego, jakiego rodzaju tekst trzyma w rękach oraz co właśnie przeczytał.
Nie wiemy dokładnie czym / kim jest Dunkel. Na początku można by sądzić, że jest to ciemność, która ogarnia po kolei przedstawianych nam przez autora bohaterów. Dopiero później dowiadujemy się, że narrator opowieści jest człowiekiem, a przynajmniej się jako taki urodził, pochodzącym z opisywanej w opowieści rodziny. Narodził się jako prawnuk dwojga bohaterów - Frani i Franciszka. To właśnie ich losy poznajemy w opowieści. Oprócz nich na stronach książki pojawiają się także: Kazia, Władzio, Sophie i jej ojciec, oraz społeczność, w jakiej przyszło im żyć.
Poznajemy ich losy w trudnym okresie. Kiedy na tamtych terenach pojawili się przesiedleńcy, przenoszący się z miejsca na miejsce po wojnie i brali w posiadanie cudze domy. Uczyli się żyć na obcym dla nich terenie. W międzyczasie, jako tło zdarzeń przed naszymi oczami przewija się większa cześć trudnej historii: koniec niemieckiej okupacji, okupacja radziecka, wywożenie ludzi, walka z odmieńcami, którzy tam zupełnie nie pasują, ale również, równolegle, przydzielanie obcym ludziom wolno stojących pustych gospodarstw. Podejmowane przez tych ludzi prób życia na obcej ziemi, w domu i na pozostawionych przez innych sprzętach. Problemy z zaopatrzeniem, przywłaszczanie, dawanie łapówek, kradzieże były na porządku dziennym, zwłaszcza, gdy wiadomo było, komu należy „posmarować” albo z kim trzymać, aby uszło to ludziom na sucho.
Tytułowego Dunkela cieszyły wszystkie negatywne, żywione w tym okresie uczucia przez ludzi. Zarówno do obcych, jak i do swoich. Cieszyły go stal w głosie i ruchach, bezduszność, strach i nienawiść, zdrady, morderstwa, kradzieże, zdrady i wszelkiego innego rodzaju przestępstwa, do jakich zdolni są żyjący w tak okropnych warunkach i czasach ludzie.
Zawsze zostawał przy tym „gospodarzu”, któremu gorzej się działo, któremu świat zwalił się na głowę, a jego czyny stały się złe i plugawe.
Mijały lata, warunki mieszkaniowe, polityczne i społeczne w kraju ulegały zmianom. Ludzie za to nie zmieniali się wcale, albo prawie wcale. Z pokolenia na pokolenie były przekazywane najgorsze wady, na jaw wychodziły najgorsze cechy i podstępki, do których Dunkel, siedzący w ludzkich głowach, jeszcze ich zachęcał, chcąc doprowadzić najwyraźniej do całkowitego zezwierzęcenia rodzaju ludzkiego. Czy mu się udało? Większość z opisywanych osób wykazywała mniejsze, lub większe wady, nie zawsze dokonywała dobrych wyborów, czy kierowała właściwymi przesłankami w całym swym postępowaniu. Niewiele pozostało dobrych, czystych dusz. W tej historii prawie żadna się nie uchowała, bo Dunkel się nimi nie interesował, a historia jest opowiedziana z jego punktu widzenia.
Dla mnie ci ludzie byli po prostu ludźmi. Nie byli ani dużo lepsi, ani znacznie gorsi, niż ludzie żyjący współcześnie.
Sama historia to nie lekka lektura na słoneczne niedzielne popołudnie, lecz opowieść, w którą, żeby dobrze zrozumieć, trzeba się solidnie wgryźć. I nie dać się – choćby na przekór – jest depresyjnemu nastrojowi. Trudny, często używany język w tamtych odległych czasach, niezrozumiałe słowa i miejsca, a czasem także opisy.
Mimo wszystko uważam, że warto poświęcić czas i ją przeczytać. Na rynku wydawniczym to coś zupełnie nowego, czy świeżego, przynajmniej dla mojej osoby.
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2020-09-30
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 344
Dodał/a opinię:
Dolnośląska prowincja w pierwszych latach XXI wieku. Poniemieckie miasteczka więdną w posępnym cieniu Gór Sowich. Tutaj ludzie umierają na życie...
Bielawski także ochoczo – ale i umiejętnie – sięga po weird, co z jednej strony może zaskakiwać, bo pozornie niedoświadczony autor mierzy się...