Od dziecka uwielbiałam mitologię i moja miłość do tej tematyki nigdy nie przeminęła. Choć to Starożytny Egipt pozostaje moim największym konikiem, to jednak podania z mitologii greckiej czy nordyckiej znajdują się tuż za nim, a więc z ogromną przyjemnością sięgam po książki, w których znajdują się do nich nawiązania. A tytuł Freja chyba mówi wszystko – wiadomo, z kim będziemy mieć do czynienia. Choć to Odyn, Thor i Loki są najsłynniejszymi i najbardziej znanymi bogami Asgardu, to Matthew Laurence postanowił skupić się na innym bóstwie, na bogini miłości, płodności i wojny. Freja to mało wymagająca, typowo rozrywkowa lektura, która nie skłania czytelnika ani do refleksji ani do przeprowadzenia analizy rozgrywających się w niej wydarzeń, choć czasami chciałoby się tutaj znaleźć wielki spisek czy drugie dno. Napisana bardzo lekkim i humorystycznym językiem stanowi tylko i wyłącznie coś, co pozwala się nam oderwać od rzeczywistości, ale nie jest to tego typu historia, która na długo pozostaje w pamięci.
Cała recenzja: bookeaterreality.blogspot.com
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2018-05-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 360
Tytuł oryginału: Freya
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Dominika Repeczko
Dodał/a opinię:
Sheti