Głowa pełna gniewu i nienawiści, a serce zranione na tak wiele sposobów, że „miłość" stała się dla niego czymś obcym. Tym był Aleksy. Chłopcem, który został odtrącony przez matkę i który został pogardzony przez ojca. Którego dwójka najważniejszych ludzi zostawiła, gdy najbardziej ich potrzebował. Ojciec całkowicie wyniósł się z jego życia, a matka może i była obok, ale zdawała się znajdować naprawdę daleko. Dopiero lata później wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale czy to nie za późno? Czy wspólne miesiące na francuskiej wsi mogą coś zmienić? Czy nastolatek, który pragnie śmierci matki, jest w stanie zapragnąć dla niej życia?
„Z trudem przychodziło mi żartowanie z kimś, z kim przez ostatnie osiem lat niemal w ogóle nie rozmawiałem. Z kimś, kto odpychał mnie nogą jak psa, gdy byłem gotów być psem tylko po to, by mnie pogłaskano."
Lata później Aleksy wspomina tamte miesiące, przypomina sobie to, co przeżył i czuł. Snuje opowieść o swoim życiu, która to ma stać się dla niego terapią. Opowiada o najważniejszym lecie, ale znajduje również miejsce dla teraźniejszości czy wydarzeń, które miejsce miały wcześniej oraz później. Mówi o samotności, traumie i trudnej miłości. O pięknie maków, staniu się przywódcą ślimaków czy nieprzyjemnym zapachu rzepaku. O tańcu na plaży, śmiechu na jeziorze czy oddychaniu w ogrodzie. O chwilach pięknych, chwilach bolesnych i chwilach, które pamięta się długo.
Nie tego spodziewałam się po książce, która wygląda tak niepozornie. Wiedziałam, że Tatiana Țîbuleac pozwala czytelnikowi z bliska przyjrzeć się pewnej trudnej relacji, ale nie sądziłam, że całość będzie tak pełna emocji. Że autorka opowieść będzie snuła tak pięknie, iż będę miała ochotę czytać ją znowu i znowu. Że łzy nie będą skapywały po moich policzkach, bo będę czuła, jakby spadały prosto do serca, które nieprzyjemnie będzie się kurczyło, aż oddychanie stanie się trudne. Że z rozpaczą będę szukała informacji o wydawnictwach, które mogłyby zapowiedzieć premierę kolejnych tytułów autorki.
„Lato, gdy mama miała zielone oczy" warto przeczytać i trzeba przeczytać. Tylko tyle mogę powiedzieć. Tylko tyle potrafię, bo wciąż jestem zbyt przytłoczona tym, co odnalazłam na niespełna stu pięćdziesięciu stronach. Było pięknie i było boleśnie, a to cudowne połączenie.
tłum. Dominik Małecki
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data wydania: 2021-08-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 152
Tytuł oryginału: Vara în care mama a avut ochii verzi
Tłumaczenie: Dominik Małecki
Dodał/a opinię:
Kamila Kapłoniak
Oznajmiłem, że obraz się sprzeda, na pewno się sprzeda, w dodatku za mnóstwo pieniędzy - bo ludzie są zepsuci i szukają zepsucia. Bo ludzie są chorzy i zgnili i o tym wiedzą, ale udają zdrowych i dobrych - ze strachu, ale też dlatego, że tak jest łatwiej.
Czy imię Łastoczka (po ros. Jaskółka) nadane głównej bohaterce przez jej nową mamę przyniesie dziewczynce wykupionej z wiejskiego sierocińca spodziewaną...
Lato, gdy mama miała zielone oczy, nigdy się nie skończyło.
Więcej