A czy wy kiedykolwiek napisaliście listę marzeń, którą chcielibyście spełnić? A jeśli tak, to czy udało wam się urzeczywistnić choćby trzy z nich? Jako dzieci często marzymy kim chcielibyśmy być, co robić, co uwielbiamy i co nas uszczęśliwia. Wiecie, że to połowa z tego do czego naprawdę chcecie dojść? Wszystko przez to, że dzieci są szczere i wierzą, że jak się postarają to mogą być tam, gdzie innym się nawet nie śniło. Później ono dorasta i zaczyna odczuwać wstyd, bo słucha otoczenia oddając mu swój los. Rzadko kiedy dąży do tego, co pragnie, lub robi to, co się trafi, bo w końcu coś robić trzeba. A później zostaje, bo po co zmieniać coś, co jako tako funkcjonuje? Ja jako dziecko wpierw chciałam być pisarką. Później policjantką, bo lubiłam pomagać ludziom i wiedziałam, że mogłabym wtedy pisać raporty, bo przecież kochałam pisać cokolwiek. Następnie marzyłam o byciu zakonnicą, bo wtedy mogłabym prowadzić sierociniec, gdzie byłyby dzieci, które ja bym chciała, bo zwyczajnie kocham dzieci. Nauczyłabym je pisać do siebie listy, by wyrażać tam swoje emocje, a popołudniami uprawialibyśmy zioła. Później pragnęłam kochać i być kochaną. Gdy dorosłam, poszłam do szkoły na kierunek, gdzie reszta poszła. Chciałam się uczyć psychologii, ale nie było takiej możliwości. Szybko założyłam rodzinę, bo chciałam mieć dzieci i ukończyłam ją z dwoma pociechami. Zostałam Sołtysem i później recenzentką, a w zanadrzu poetką. Pięknie mi się wszystko złączyło, bo i zbieram zioła, które leczą. Jak sądzicie, dzięki komu do tego doszłam?
Książkę uważam za cudowną, bo praktycznie czyta się sama. Pokazuje ludzi, którzy gonią za swoimi marzeniami. Są skłonni nawet udawać bogatych, byleby tylko urzeczywistnić to, do czego od początku dążyli. Są też i tacy, którzy mieli swoje dziecięce marzenia, ale z wielu powodów zostali tam, gdzie im było wygodniej. Nie poszli za swoją pasją, bo nie miał ich kto w tym wspierać. Polubili pracę, którą ktoś im podarował, lecz w życiu wciąż czegoś im brakowało. Czuli, że zawiedli siebie i innych. Śmierć matki bohaterki przyszła nagle i wywróciła jej życie do góry nogami. Dla jej dobra, bo kochała dziecko nad życie i rozumiała je jak mało kto, odebrała jej wszystko, co wcześniej jej dała. Pozostał jej tylko partner, który liczył na awans, a nawet nie miał czasu wysłuchać jej potrzeb. W testamencie dziewczyna dostała swoją dziecięcą listę marzeń, do spełnienia, wtedy dopiero uzyska swój spadek. W wielkich emocjach ma ochotę zniknąć ze świata, bo nie wierzy w to, że kiedykolwiek mogła czegoś tak bardzo pragnąć, że aż spisała to, by tylko do tego dojść. Czas mija i zegar tyka. Jak sądzicie, czy wchodząc w nowe życie bez niczego można odbić się od stagnacji?
Bardzo mi się ta opowieść podobała, bo pozwala otworzyć oczy nie tylko na dziecięce marzenia, ale na przypomnienie sobie o swoich pasjach i miłościach, które chciało się spełnić. W natłoku szybkiego życia i inetrnetu coraz rzadziej idziemy tam, gdzie pragniemy, a coraz częściej wybieramy bezpieczne opcje. A później się dziwimy, że jakoś tej radości u nas nie widać, że czegoś nam brakuje. A spróbujcie przypomnieć sobie o czym marzyliście jako dzieci? Co się zmieniło, że nagle wstydzicie się tego czy tamtego? W końcu to wasz czas, on mija każdego dnia, istnienie macie tylko jedno. Jeśli już coś można w nim zmienić, to teraz. Bądź takim dzieckiem, które wie, co chce.
Przeczytałam ją jednym tchem, bo jest bardzo lekko napisana. Wiemy co kto przeżywa i jak w bólu jest zawężony nasz punkt wodzenia. Czytamy o przyzwyczajeniach i życiu w bańce poza którą nic nie widać. Czytelnik sam zauważa co kto robi źle, lub dobrze i od razu myśli o sobie i miejscu w którym trwa. Czy naprawdę jest tam, gdzie zawsze chciał być. Szczerze wam polecam!
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2025-04-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Life List
Dodał/a opinię:
Ewelina Przespolewska