SPACER PO ŚLADACH
Czytanie kolejnej książki Małeckiego jest jak spacer po okolicy, którą dobrze znamy. Może nie do końca pamiętamy, w która dróżkę skręcić, ale mamy pewność, że ten lasek jest niewielki, więc gdzie byśmy nie poszli, wyjdziemy do ludzi. A i okolica jakaś taka znajoma – tutaj płotek, tam ścieżka a nad nią poziomki, dalej kapliczka i bajorko… To wszystko już kiedyś było, ale za każdym razem cieszy. I my przecież za każdym razem inni, więc niby tak samo, a jednak inaczej…
Czytając „Ślady” ma się wrażenie powrotu do domu. Znamy te ściany, te zakamarki pod schodami, ten zapach. I mimo, że kolory ścian inne, to przecież ciągle te same ściany. Trudno jest prosto napisać o czym ta książka jest. Ta historia to nie jest jedna, rozgrywająca się w czasie i miejscu opowieść. Na początku wydaje się, że Małecki skacze jak pijany zając po miejscach, ludziach i czasach, a dopiero po dłuższej lekturze widać, że to wszystko ma jakiś wzór, że wszystko ze wszystkim się łączy. I łączy się pięknie, poetycko i malowniczo, ale hej, o Małeckim mowa! Najpierw więc mamy historię Tadeusza, który ginie na wojnie od niemieckiej kuli; Tadeusz umiera, ale przecież wszystko zostawia swój ślad, więc czemu i nie Tadeusz. Ludwik, ojciec znanej modelki, budzi się rano po to, żeby przeżyć to, co ma do przeżycia, bo w końcu życie jest po to, żeby jakoś się przez nie przeczołgać. Eugenia czyta ślady po samochodach i za domem urządziła cmentarz dla martwych zwierząt; nocą, kiedy nie może spać, nadaje im imiona. Teresa przeżyła życie czekając, aż coś się wydarzy i nie myśląc – albo nie wiedząc o tym – że coś wydarza się każdego dnia. I tak dalej, i tak dalej… Wstawcie sobie imię, krótką historię ludzkiego życia i macie jak nic przepis na książkę a’la Jakub Małecki. Przepis na „Ślady” mógłby brzmieć tak: weź dowolne skrawki, odpryski, mgnienia, zszyj je jedną nicią i nie zwracaj uwagi na to, że czasami nic do siebie nie pasuje; przy odrobinie dobrej woli, uporu i talentu wyjdzie ci z tego pled – kolorowy, ciepły i z historią. Proste? Proste, jeśli ma się tę odrobinę talentu, zwaną przez niektórych „iskrą bożą”.
Czytelnicy, których interesuje coś więcej niż przeczytana książka zapewne wiedzą, że Małecki wywodzi się z nurtu zwanego u nas „fantastyką”. I ta fantastyka gdzieś się ciągle po jego książkach plącze. Bo skoro wszystko zostawia swój ślad, to dlaczego nie początek pisarstwa? Autor jest mistrzem kreowania światów, które niby są tu, ale jednak obok; niby takie same, ale jednak dziwaczne, odwrotne, do góry nogami. Tacy są też jego bohaterowie, takie są opowiadane historie. Co człowiek to święty cudak, prostaczek boży albo błogosławiony wariat. Co opowieść to mały kosmos, spadająca gwiazda czy kometa żyjąca sekundą chwały. Lubię sobie wyobrażać, że te króciutkie historyjki to takie okruszki chleba, walające się po blacie. Niby każdy leży osobno i zaśmieca stół, ale kiedy się poślini palec, zbierze okruchy i trochę nad nimi popracuje, to może wyjść z tego całkiem zgrabna kulka. Albo zgrabna książka. Albo jeszcze coś innego.
Możecie się ze mną nie zgodzić – i nikt wam tego nie zabroni, bo każdy ma prawo do własnej interpretacji – ale dla mnie jest to książka o śmierci. O tym, że życie jest dziwne, krótkie, jednorazowe, a potem się umiera. Umierać można różnie: cicho albo głośno, samemu albo w towarzystwie, od kuli, cegły albo raka płuc. O tym, że każda śmierć zostawia ślad. Bo i czemu by nie? Wszystko zostawia ślady: ludzie, ptaki, samochody, nawet anioły, co to noszą kule. Więc dlaczego by nie śmierć? Każdy z nas kogoś pożegnał, w każdym z nas został po tym ślad. A śmierć jest ciągle, jest wszędzie, jest cierpliwa. I czeka. Nigdzie się jej nie spieszy. Przeżyjcie sobie to swoje żyćko jak wam się tylko chce i uda, ja mam czas. A na koniec was przytulę. I wszystko znowu będzie, ale będzie zupełnie inaczej… I to właśnie jest piękne.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-09-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: polski
Ilustracje:Paweł szczepanik/Agnieszka Diesing
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Jestem błyszczącym, jasnym wężem i sunę przez poszycie. Głęboko we mnie tkwi gorące miejsce, które pulsuje w rytm lasu. Kiedyś miałem twarz i imię. ...
Jakub Małecki, jeden z najzdolniejszych młodych pisarzy, mistrzowsko łączy gatunki literackie, oferując brawurową mieszankę powieści obyczajowej, groteski...