W ostatnim czasie, pod wpływem wydarzeń na Ukrainie, książki takie jak ,,Stalowa kurtyna" stają się jak najbardziej aktualne. Obserwowane przez ostatnie miesiące wydarzenia za naszą wschodnią granicą są doskonałym przykładem na to, jak niewiele potrzeba, aby państwo aspirujące do grona państw europejskich, w kilka dni zostało ogarnięte szaleństwem wojny. Wydarzenia takie pokazują także jak cienka jest granica pomiędzy pokojem a wojną i jak ogromny wpływ na doprowadzenie do konfliktu ma postępowanie satrapów sprawujących władzę u naszych wschodnich sąsiadów.
Od czasu rozpoczęcia działań wojennych na Ukrainie, codziennie boje się i wstając rano zastanawiam się czy na terenie Polski nie maszerują już tak zwane zielone ludziki. Tak, boję się wojny i nie wiem jak zachowałbym się w jej obliczu. Nie wiem właściwie czemu sięgnąłem po tę książkę, czyżbym chciał uspokoić swoje sumienie i szukając analogicznych do dzisiejszych zdarzeń, widzieć siebie jako tego, który nie boi się i nie ucieka podkulając pod siebie ogon? A może traktuję tę książkę jako talizman i wierzę w to, że kiedy ją przeczytam i będzie mi się podobała, to nic takiego, co w niej opisanego znajdę, nigdy mi się nie przydarzy? Oby tak było...
Przyznam też, że książka podobała mi się, jednak na różnych jej płaszczyznach nie wszystko było dograne, pojawiły się niestety zgrzyty, które czasami tarły niczym igła gramofonowa po bakelitowej płycie. Wstaję i biję autorowi brawa za doskonała umiejętność w przedstawianiu scen batalistycznych i realistycznym odwzorowaniu współczesnego pola walki. Jednak przychodzi mi do głowy stwierdzenie, że Vladimir Wolff jest pisarzem nierównym. Gdybym chciał porównywać sceny batalistyczne z takimi, które w fabule dotyczą ludności cywilnej, krótkich wątków obyczajowych, wypadają one strasznie bladziutko, a niekiedy wręcz tandetnie i sztucznie. Autor nie jest mistrzem w kreowaniu postaci i kiedy postacie te przedstawiane są jako indywidualni bohaterowie, wydają się być mało realistyczni i przekonujący. Po prostu lepiej mi jest u Wolffa czytać o tym, że bohater X idzie do ataku otoczony innymi żołnierzami, niżeli podejmuje sam jakiekolwiek działania, a już nie daj Boże, musi umówić się na randkę z dziewczyną.
Znalazłbym jeszcze pewnie kilka elementów, o które mógłbym się czepić i zastanawiać się nad tym jak bardzo realnie wypadłyby w obliczu prawdziwych walk, których przecież i tak nigdy nie widziałem. Zastanawiał się zatem nie będę. Nie chcę też roztrząsać problemu pomocy państw sojuszniczych, które oczywiście zachowały się jak zawsze. Obyśmy ponownie nie musieli już sprawdzać, czy pomoc taka kiedykolwiek zostałaby nam udzielona.
Zastanawiając się czy po lekturze ,,Stalowej kurtyny" moje niespokojne sumienie zostało uśpione a strach wyciszony, stwierdzam, że najlepiej będzie jeśli działania wojenne będą znane naszemu pokoleniu jedynie z kart takich książek. We mnie książka ta wzbudziła pożądane emocje i pewnie za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść z tej serii, zatytułowaną ,,Czerwona apokalipsa".
Na koniec przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl: Vladimir Wolff wiele mógłby nauczyć się od Toma Clancy i jego rewelacyjnego ,,Czerwonego sztormu", który w dzisiejszych czasach stał się już chyba zapomnianą lekturą.
Informacje dodatkowe o Stalowa kurtyna:
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2010-06-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
978-83-930066-2-5
Liczba stron: 368
Dodał/a opinię:
Isgenaroth
Sprawdzam ceny dla ciebie ...