„Szpital św. Judy” M. M. Perr to nie tylko mroczny thriller psychologiczny, ale również misternie utkany portret epoki, w której medycyna i nauka dopiero zaczynają konkurować z przesądami, a pojęcia zdrowia i choroby psychicznej są płynne i niejednoznaczne. Akcja rozgrywa się w 1879 roku w odizolowanych górach Austro-Węgier. Franciszek Eber, inspektor z Galicji, trafia do tytułowego szpitala psychiatrycznego z nadzieją na wyleczenie uporczywych bólów głowy. Dzięki wstawiennictwu wpływowych znajomych zostaje przyjęty przez doktora Sanpaulo – charyzmatycznego i nieco tajemniczego dyrektora placówki.
Szpital św. Judy to miejsce przeznaczone wyłącznie dla elit – bogatych pacjentów, których rodziny chcą zapewnić im komfortowe warunki leczenia z dala od oczu opinii publicznej. Budynek otoczony jest górami i lasami, a zimowa aura pogłębia poczucie odosobnienia. Wkrótce po przybyciu Ebera w kompostowniku zostaje odnaleziona odcięta kobieca ręka, a potężna śnieżyca odcina drogę ucieczki. W szpitalu zaczyna narastać atmosfera podejrzliwości, lęku i klaustrofobii – nikt nie wie, czy sprawca jest wśród pacjentów, czy personelu, a każdy może mieć powód, by ukrywać prawdę.
Perr mistrzowsko buduje napięcie, posługując się gęstymi, sugestywnymi opisami wnętrz, pogody i stanów psychicznych bohaterów. Z każdym rozdziałem rośnie poczucie, że granica między zdrowiem psychicznym a obłędem nie jest wyraźna – i że nawet inspektor, z pozoru pewny swego, może zostać wciągnięty w labirynt paranoi. Postaci są wielowymiarowe: Eber to outsider, który stopniowo uświadamia sobie, że nie jest odporny na mroczną atmosferę miejsca, a doktor Sanpaulo balansuje między autorytetem medycznym a moralną szarością, co sprawia, że trudno go jednoznacznie ocenić.
Symbolika odgrywa w tej powieści kluczową rolę. Sam szpital to metafora złotej klatki – z zewnątrz luksusowej i bezpiecznej, w rzeczywistości będącej więzieniem, w którym pacjenci tracą kontrolę nad własnym losem. Otoczenie gór i śniegu wzmacnia poczucie odcięcia, a biel śniegu staje się ironicznym kontrastem dla moralnej szarości bohaterów. Śnieżyca symbolizuje chaos i dezorientację, utrudniając jasny osąd sytuacji, a granice między racjonalnością a obłędem stają się rozmyte. Znaleziona odcięta ręka to sugestywny znak utraty sprawczości, brutalnego oderwania części tożsamości i zburzenia iluzji bezpieczeństwa.
Postać doktora Sanpaulo można odczytywać jako uosobienie władzy nad życiem i śmiercią w zamkniętym systemie – władzy, która łatwo przeradza się w narzędzie opresji. Eber z kolei symbolizuje outsidera wciąganego w hermetyczny świat, który z czasem przestaje być w stanie zachować własny dystans. Przestrzeń zamknięta nie jest tu tylko tłem – staje się aktywnym uczestnikiem wydarzeń, odbiciem stanów psychicznych bohaterów i katalizatorem ich przemian.
„Szpital św. Judy” pozostawia czytelnika w stanie lekkiego niepokoju jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony. To nie tylko historia morderstwa, ale i opowieść o lękach, obsesjach oraz cienkiej granicy dzielącej normalność od szaleństwa. M. M. Perr proponuje lekturę, która angażuje intelektualnie i emocjonalnie, a przy tym urzeka atmosferą XIX-wiecznej Europy, w której postęp medyczny idzie w parze z tajemnicami zamkniętych instytucji.
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2024-11-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Dodał/a opinię:
Ewelina Białogołąbek
Głęboko wierzę, ze w każdym zachowaniu można się dopatrzeć przyczyny. Czasem przyczyna jest na zewnątrz... a czasami w środku.
Sprawę prowadzi aspirantka Sonia Czech, wnikliwa i ambitna policjantka, której życie toczy się głównie wokół pracy. Sytuacja komplikuje...
Zu, wielka krakowska artystka, trafia w ciężkim stanie do szpitala. Nikt nie wie, co robiła wcześniej i dlaczego ma rany na dłoniach. Do szpitala przyjeżdża...
Głęboko wierzę, że w każdym zachowaniu można się dopatrzeć przyczyny. Czasem przyczyna jest na zewnątrz... a czasami w środku.
Więcej