Gdyby w Twarogowie rozdawano nagrody za najhuczniejsze imprezy, Wielki Ser zgarniałby je rok w rok z taką łatwością, z jaką inni otwierają słoik dżemu. Ten typ po prostu urodził się, żeby błyszczeć i koniecznie robić przy tym hałas. Fajerwerki? Zawsze. Tona prezentów? Standard. Goście, którzy jeszcze długo wspominają jego przyjęcia? Obowiązkowo. Aż tu nagle, na chwilę przed świątecznym show stulecia… bach! Domowa katastrofa tak spektakularna, że Ser mógłby ją spokojnie włączyć do programu imprezy, gdyby nie to, że właśnie przez nią impreza przestaje istnieć. I wtedy ku swojemu absolutnemu zaskoczeniu, Wielki Ser musi zrobić coś, czego jeszcze nie próbował: zamiast błyszczeć, musi poprosić o pomoc.
Klinek to przeciwieństwo Sera pod każdym względem – nie błyszczy, nie robi zamieszania, nie rozdaje drogich prezentów. On po prostu jest: spokojny, serdeczny, trochę nieśmiały, ale dokładnie taki, jakiego potrzebuje ktoś, kto właśnie stracił kontrolę nad perfekcyjnym planem.
I to zestawienie działa cudownie, jak połączenie sera z makaronem. Niby proste, a jednak magia.
Największą siłą tej książki jest to, że pokazuje coś, o czym łatwo zapomnieć w grudniowej gonitwie: święta nie powstają z confetti, drogich ozdób czy “największego drzewka, jakie widziało osiedle”.
Powstają ze wspólnego bycia razem. Z drobnych gestów. Z ciepła, które nie wymaga prądu ani fajerwerków. I jak na ironię, Wielki Ser odkrywa to dopiero wtedy, gdy nie ma niczego z listy swoich corocznych luksusów.
Pete Oswald znów tworzy kadry tak charakterystyczne, że od razu chce się przewracać kolejną stronę. Kolory skaczą z kartki jak żywe, bohaterowie mają osobowość nawet w wyrazie swoich oczu, a każdy szczegół ilustracji jest jak mała nagroda za uważność. Dla najmłodszych: to wizualna uczta. Dla dorosłych: powód, żeby czytać tę książkę “dziecku”… jeszcze raz. I jeszcze.
To historia, która robi to, co dobre świąteczne opowieści robić powinny. Bawi. Uczy. I jakoś tak niepostrzeżenie ociepla atmosferę w pokoju. Jory John wplata mądre przesłanie bez moralizowania: nie musisz być Wielkim Serem, żeby mieć wielkie święta. Czasem wystarczy jeden przyjaciel, trochę uśmiechu i odrobina odwagi, by zaakceptować, że nie wszystko musi błyszczeć, aby było piękne.
Czy warto? Jeśli szukasz książeczki, która: wywoła śmiech, ma w sobie ciepło jak kakao z piankami, daje pretekst do rozmowy z dziećmi o tym, co naprawdę jest ważne, a przy okazji jest tak ładna, że aż szkoda ją odkładać na półkę, to "Wielki Ser i święta stulecia" sprawdzi się idealnie. To nie tylko opowieść świąteczna. To przypomnienie, że czasem trzeba pozwolić, by coś się posypało, żeby wreszcie zobaczyć, jakie to wszystko jest proste i jakie piękne, kiedy przestaje być perfekcyjne. 🎄🧀✨
Wydawnictwo: HarperKids
Data wydania: 2025-11-12
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 48
Tytuł oryginału: The Big Cheese Presents: Have Yourself a Cheesy Little Christmas
Dodał/a opinię:
natalia6202
Wolny Wybieg to zabawa, którą uwielbiają jaja zamieszkujące pewien karton. Każdego dnia wychodzą z niego i... no właśnie, co robią? I dlaczego jedno z...
Kapitalnie napisana, brawurowo przetłumaczona i wspaniale zilustrowana książka to niezwykły prezent zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników...