Z twórczością Karoliny Klimkiewicz miałam ogromną przyjemność zapoznać się w zeszłym roku. Od razu uznałam, iż jej twórczość jest ciekawa i warto po nią sięgnąć. Byłam oczarowana pierwszą książką, a więc nie mogłam doczekać się, aż na rynku wydawniczym pojawi się kolejne dzieło autorki.
"Wybacz mi" jest zdecydowanie czymś podobnym, a jednocześnie totalnie odbiegającym od poprzedniej książki Karoliny. W powieści zostaje poruszony temat miłości rodzicielskiej oraz partnerskiej, a także tajemnic z przeszłości. Tematy niewątpliwie trudne i przewijające się w wielu książkach, a więc aby zaciekawić nimi, trzeba mieć dobrą wyobraźnie i użyć swojej kreatywności.
Od samego początku cała historia bardzo mnie intrygowała, bo tak naprawdę nic nie było wiadome. Czytelnik zostaje od razu wrzucony do świata pełnego tajemnic. Poznajemy dziewczynę, która po prostu spakowała walizkę i wyjechała w nieznane miejsce. I tym właśnie sposobem autorka zaciekawia czytelnika, bowiem już na starcie mamy pełno niewiadomych i pytań, na które odpowiedź chcemy poznać, bo taka już jest ludzka ciekawość.
Emilia, główna bohaterka powieści jest zagubioną dziewczyną, która nie doznała w życiu matczynej miłości. Nigdy nie widziała swojej matki, całe życie spędziłam z ojcem, aż nagle dostała list od swojej rodzicielki. Chcąc ją poznać oraz kierowana rządzą odkrycia przeszłości, wyrusza w podróż do nieznanego miejsca, pewnego domku w Bieszczadach. A tam czekała na nią wiele przygód.
Postać Emilii momentami mnie drażniła. Lubię bohaterki z wyraźnym charakterem, a tutaj Emi była cicha, wycofana i zamknięta w sobie, chociaż czasami potrafiła pokazać, że jest twarda i jest w stanie poradzić sobie sama. Jednak rozumiem takie zachowanie, bowiem jest to dziewczyna, która w życiu bardzo dużo przeszła.
Cała historia opiera się na odkrywaniu tajemnicy przez Emilkę. Jest to główny element całej historii, który jest naprawdę intrygujący. Główna bohaterka za wszelką cenę chce poznać swoją matkę, ale żeby to zrobić, musi zmierzyć się z dziesięcioma listami, w których jest jedna, wielka niewiadoma. Bardzo mnie ciekawiło co w nich jest i za każdym razem siedziałam jak na szpilkach, żeby móc w końcu dowiedzieć się co skrywają koperty. A więc czytałam książkę z zapałem, byleby móc poznać ich zawartość. Listy prowadziły do tego, że było jeszcze więcej tajemnic i niewiadomych, a dzięki temu akcja nie miała końca i ciągle coś się działo. Jak na literaturę obyczajową naprawdę super.
Wątek tajemnic i miłości rodzicielskiej bardzo mi się spodobał i uważam, że był naprawdę pomysłowy. Jednak jeśli chodzi o miłość partnerską, która dopada główną bohaterką, już nie było tak kolorowo. Emilia nie wie co to miłość i z jej strony było to widoczne. Zdecydowanie było widać, iż ma dystans, nie chce pchać się w związek z tak naprawdę nieznajomym mężczyzną, dawała sobie czas, odkrywała tajniki miłości. Jeśli zaś chodzi o jej wybranka, to nie podobał mi się fakt, że w tak krótkim czasie stwierdził, że kocha Emilię, chce z nią być i jej nigdy nie opuści. Rozumiem zauroczenie od pierwszego wejrzenia, ale miłość jest czymś więcej i nie powstaje od spojrzenia sobie w oczy, a składa się na nią wiele czynników. Tak więc ten wątek trochę nie odpowiadał mi. Niemniej jednak byłam ciekawa jakie decyzje podejmie główna bohaterka i jak się to wszystko potoczy.
Kolejnym elementem na minus jest wątek jazdy konnej. Jako osoba jeżdżąca konno jestem uczulona na poruszanie tego tematu z błędami. Emilia chociaż nigdy nie jeździła, nagle, gdy tylko ją wsadzono na konia, pędziła niczym szalona i to ze swoim partnerem siedzącym za nią. No tak, bo przecież jak się wsiądzie na konia, to od razu umie się jeździć, to tak jakby wsiąść do samolotu i polecieć w przestworza, bo przecież jak będzie drugi pilot to damy radę. Stek bzdur, tym bardziej, że jazda konna we dwoje jest jeszcze trudniejsza niż w pojedynkę i to na oklep, bez żadnego siodła. Jako osoba jeżdżąca mam alergię na to. A jeszcze bardziej nie podobało mi się, że później Emilia chciała sama wsiąść na konia i pojechać na nim, bo czuła z nim więź. Więź ze zwierzęciem nie powstaje na dzień dobry, od jednego dotknięcia, niczym za sprawą magicznej różdżki. Na szczęście główna bohaterka nie wskoczyła na konia i nie była dziką amazonką, bo tego to ja bym nie zniosła. A dodam, iż było zaznaczone, że nigdy nie jeździła konno. Jeśli tak, to w takim chciałabym być tak zdolna jak ona.
Poza tymi drobnymi mankamentami cała historia jest naprawdę ciekawa. Nie brakuje tutaj akcji, ciągle coś się dzieje, a dzięki temu czytelnik się nie nudzi. Jak na drugą książkę autorki jest naprawdę dobrze. Pióro Karoliny Klimkiewicz jest lekkie i przyjemne w odbiorze, a dzięki temu bardzo szybko i sprawnie czyta się powieść.
Przepiękny jest krajobraz przedstawiony w powieści, a także klimat jaki w niej występuje. Bardzo mocno czuć górskie życie, wszechogarniające zimno, świat jakiego nie znamy na co dzień, gdzie ciepła woda jest w określonych godzinach, a żeby dojechać do miasta trzeba mieć odpowiedni sprzęt.
Ogromnie spodobała mi się magia miejsca wydarzeń, nieujarzmiona i dzika natura, piękny świat, w którym nie ma miejskiego życia, a panuje cisza i spokój. Książka sprawiła, że zapragnęłam spakować walizkę i wyruszyć w góry.
Jeśli chętnie zaczytujecie się w powieściach obyczajowych, to jak najbardziej powinniście sięgnąć po tę powieść. Zdecydowanie nie będziecie zawiedzeni i spędzicie z książką czas, który będziecie miło wspominać.
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2018-09-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
Natalia Zaczkiewicz
Nowa powieść Karoliny Klimkiewicz przynosi dalsze losy bohaterów emocjonującej książki "Dopóki starczy mi sił". Czy Zola i Liam pokonają...
Kiedy po zdaniu wszystkich egzaminów w sesji Hiacynta wraz z przyjaciółmi postanawia wyjechać nad morze, nie wie jak tragiczne w skutkach będą to wakacje...