W obecnych czasach wystarczy tylko mieć pieniądze, by wyruszyć w najdalsze miejsca ziemi. Odległe archipelagi, najwyższe góry świata, puszcza Amazońska, Dolina Śmierci nie są już terenami, na których nogi nie postawiłby podróżnik-amator. To gdzie dzisiaj lecimy? A może płyniemy?
Koniec mapy S.J. Lorenca to z jednej strony historia rejsu na Svalbard, w którym uczestniczy grupa zupełnie nieprzygotowanych do tego wyjazdu osób, a z drugiej – to opowieść o naukowcach, którzy w wiecznej zmarzlinie odnaleźli śmiercionośną bakterię. To połączenie z założenia wydaje się niebezpieczne i mrożące krew w żyłach. Wertując książkę, zastanawiamy się więc nad tym, co z tego wszystkiego wyniknie?
S.J. Lorenc tworzy opowieść o grupie nieznajomych, których połączyła wspólna podróż: rejs wokół Svalbardu. Wycieczka w teorii niczym nie miała się różnić od innych tego typu komercyjnych wypraw: kilkudniowy rejs, zwiedzanie najważniejszych atrakcji i miasteczek, opieka załogi, liczne zdjęcia i wspomnienia niezwykłej wyprawy zapadające w pamięci do końca życia. Co więc mogło pójść nie tak? Już na samym początku nad tym feralnym rejsem zbierają się burzowe chmury. Część załogi jachtu „Moskwa" nie dociera do Longyearbyen, a reszta, która mogłaby pomóc, decyduje się wrócić do domu na zasłużony odpoczynek. Zostaje więc tylko sam kapitan, który wie, że musi znaleźć wśród pasażerów kogoś, kto będzie z nim dzielił wachty przy sterze.
Grupka pasażerów sprawia jednak dość osobliwe wrażenie. Dwóm osobom nie dociera samolotem bagaż, co staje się powodem do awantury na lotnisku, na którym odbywa się strajk i odwołane zostały wszystkie loty. Lewar, były bokser, jest mocno zdenerwowany, gdyż w torbie podróżnej, którą utracił, miał ukryte niezbędne leki. Pozostali pasażerowie „Moskwy" to osoby, które z pewnością kojarzyć będziemy z własnego otoczenia albo social mediów. Jest Andżela, młoda dziewczyna aspirująca do roli influencerki podróżniczej, która nieustannie biega ze smartfonem na kijku. Jest skłócone bogate małżeństwo, Asia i Maciek, prowadzący hurtownię leków. Jest informatyk-maminsynek. Jest Janek, którego życiowa rola to bycie synem bogatego ojca. Jest też Alan, były muzyk i dawna miłość Asi, mocno ćpający i uzależniony od alkoholu.
Połączenie na pokładzie jednego jachtu tak różnych osób zapowiada, że wkrótce coś wybuchnie. Czytelnik zastanawiać się będzie jedynie nad tym, kiedy dojdzie do tej spektakularnej eksplozji.
Równolegle do toczących się na pokładzie wydarzeń – czasem śmiesznych, czasem strasznych – czytelnik śledzi zapiski z dziennika Rajmunda Jeskowa, naukowca przebywającego w Pyramiden, dawnej osadzie, w książce pełniącej rolę bazy do badań laboratoryjnych nad wieczną zmarzliną. Nieliczny rosyjski zespół prowadzący badania zasilają dwaj technicy, którzy doprowadzają do katastrofy. Bowiem to, co kryje się w lodzie i zamarzającej ziemi, okazuje się śmiertelnie niebezpieczne.
S.J. Lorenc zabiera czytelnika w szaloną i pełną niespodziewanych zwrotów akcji podróż w miejsce dosłownie na końcu mapy. Oglądamy krajobrazy otoczone Oceanem Arktycznym i usiane lodowcami. Towarzyszymy bohaterom podczas nieustającego dnia polarnego, który niektórym mocno daje się we znaki. Wyprawa na Svalbard mogła być niezapomnianym przeżyciem. Niestety, stało się inaczej.
Powieść S.J. Lorenca usatysfakcjonuje miłośników książek i filmów katastroficznych. Akcja wbija w fotel, a otwarte zakończenie daje pole do popisu wyobraźni czytelnika albo jest furtką dla autora, który – być może – planuje kontynuację Końca mapy.