Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
Data wydania: 2011-11-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 2
Książka interesująca. Standardowy dla skandynawskich kryminałów mocny nacisk na aspekt psychologiczny, w tym wypadku głównego bohatera. Fabuła nie oferuje tutaj większego zaskoczenia. Nie jest to łatwa lektura, niemniej jej mroczny, północny klimat zdecydowanie mi odpowiada.
Kolejny Mankell i kolejne śledztwo komisarza Wallandera za mną. W moim odczuciu książka raczej z tych słabszych. Dużo powtórek, mało napięcia. Właściwie dopiero pod koniec zaczęłam się kręcić w fotelu z niecierpliwości i podniecenia akcją.
Sama postać komisarza też jakoś mi tym razem zupełnie nie spasowała. Jakiś taki ten nasz Kurt rozmemłany. Nie bardzo rozumiem jego depresję, w końcu jest policjantem, komisarzem i potencjalne zabicie człowieka w czasie policyjnej akcji , to, że tak powiem "normalne", a na pewno bardziej prawdopodobne niż w niemal każdej innej pracy. Zrozumiałabym bardziej, jak sądzę, gdyby Wallander był młodym nieopierzonym gliną, ale taki stary wyjadacz, a rozmiękł jak herbatnik maczany w herbacie.
Taki niby skromny, tak bardzo powtarza, że sukces w prowadzonym dochodzeniu, to wynik pracy całego zespołu, a nie tylko jego. A z drugiej strony wszystkich traktuje jakby z piedestału. Jest opryskliwy despotyczny i zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy i co ciekawe, wszyscy inni z jego komendy, łącznie z szefem, traktują go jak zgniłe jajo, z którym trzeba bardzo ostrożnie postępować, a najlepiej we wszystkim mu przytakiwać. Nie i nie, taki Kurt Wallander absolutnie mi się nie podoba.
Sama sprawa, też nie specjalnie nowatorska. Hołubiony przez wszystkich, bogacz mieszkający w zamku, filantrop zamieszany w jedno z paskudniejszych przestępstw przeciwko życiu człowieka.
Kolejny przyzwoity kryminał Mankella potwierdzający pewną prawidłowość.
Autor ma pomysł na fabułę, w interesujący sposób prowadzi akcję, jego bohaterowie są wyraziści i przekonujący i wszystko jest OK, ale tylko do momentu kiedy trzeba jakoś zgrabnie zakończyć całość. W zasadzie od początku można było przewidzieć, kto stoi za tajemniczym i zabójstwami, ale byłem ciekaw motywów zbrodni i sposobu, w jaki policja ustali i schwyta sprawcę.
I tu pan Mankell nie daje rady - kolejny raz każe uwierzyć czytelnikowi, że safanduła Wallander gołymi rękami unieszkodliwia dwóch uzbrojonych zawodowych zabójców.
Sorry, ale ja tego nie kupuję. A zanosiło się na sporo lepiej.
Skania, sielski zakątek Szwecji, upalne lato 1994 r. Na polu rzepaku dokonuje samospalenia młoda cudzoziemka, dzień później od ciosu siekierą w...
Na niewielkiej bałtyckiej wyspie od dwunastu lat mieszka samotnie Frederick Welin, sześćdziesięciosześcioletni emerytowany lekarz. Rytm jego życia wyznaczają...