Zawsze lepiej radziłam sobie z roślinami niż z ludźmi.
W zwyczajnej dzielnicy Londynu, na zwyczajnym dachu znajduje się absolutnie niezwykły ogród - samym swym istnieniem łamie tuzin paragrafów. Jego właścicielką jest toksykolożka botaniczna Eustacia Rose, jednak w ogrodzie trudno znaleźć róże. Wypełniają go rośliny przepiękne, niezwykle rzadkie i... niezwykle trujące.
Profesor Rose prowadzi życie przewidywalne jak pory roku. Z nudów podgląda przez teleskop sąsiadów, a ulubionym obiektem obserwacji jest piękna kobieta i jej goście. Pewnego dnia dziewczyna znika - podobnie jak część zabójczej kolekcji Eustacii... Kiedy ktoś zostaje otruty toksyną bardzo rzadkiej rośliny, profesor Rose staje się główną podejrzaną.
Wie, że jest niewinna.
Wie, co się stało z jej sąsiadką.
I wie, kto był ostatnim gościem dziewczyny.
Ale jak przekonać śledczych o swojej niewinności, kiedy już złamało się prawo? I kiedy jest się wplątaną w zbrodnię bardziej, niż ktokolwiek podejrzewa - nawet policja...
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-05-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 336
„Zawsze lepiej radziłam sobie z roślinami niż z ludźmi” ten cytat idealnie wprowadza nas w klimat książki, która zaskoczyła mnie swoją nietypowością. Botaniczny kryminał to dla mnie zupełna nowość czytałam już kryminały z nutą magii, grozy czy psychologii, ale ten z zielonym, trującym sercem zdecydowanie się wyróżnia. Okładka absolutnie przepiękna, od razu przyciąga wzrok i budzi ciekawość. A co w środku? Eustacia Rose, botaniczka z zamiłowaniem do trujących roślin, to postać, która budzi sprzeczne emocje. Z jednej strony fascynuje swoją wiedzą, samotnością, swoistym wycofaniem z życia społecznego. Z drugiej muszę przyznać, że miałam momenty, kiedy odbierałam ją bardziej jako podglądaczkę niż intrygującą ekscentryczkę. Być może to kwestia narracji nie każdemu przypadnie do gustu jej chłodny, lekko odrealniony ton. Na duży plus ciekawostki ze świata roślin. Nie ukrywam, nie weryfikowałam ich, ale były na tyle interesujące, że czytałam z przyjemnością. Zbrodnia i rośliny obiecane w tytule i rzeczywiście obecne, choć nie w sposób spektakularny. To raczej delikatnie snuta opowieść z wątkiem kryminalnym, niż trzymający w napięciu thriller. Dla kogo? Myślę, że to dobra pozycja dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z kryminałami i szukają czegoś oryginalnego, nastrojowego, z nietypową bohaterką i botanicznym tłem. Doceniam klimat, pomysłowość i nietuzinkowy styl.
Kryminał botaniczny. Czy to nie brzmi intrygująco? Jill Johnson napisała powieść, od której, mimo mozolnego początku, nie mogłam się oderwać. To książka, która hipnotyzuje, ciekawi, angażuje i momentami nawet bawi — zwłaszcza gdy do głosu dochodzi małomówna i introwertyczna toksykolożka, profesor Eustacia Rose.
Eustacia Rose to czterdziestoczteroletnia botaniczka specjalizująca się w toksycznych roślinach. Jest ekscentryczną, introwertyczną samotniczką. Jej najlepszymi towarzyszami są niebezpieczne rośliny, które hoduje na dachu swojego domu. Co lubi robić w wolnych chwilach? Podglądać sąsiadów z naprzeciwka przez ustawiony w swojej szklarni teleskop. Ostatnio obiektem jej zainteresowania stała się młoda kobieta, którą często odwiedzają różni mężczyźni. Gdy okazuje się, że jeden z nich został otruty, a ogród Eutactii zdewastowany — policja wysnuwa jeden wniosek — to profesor Rose stoi za zbrodnią.
Bardzo podobało mi się, że autorka z roślin uczyniła pełnoprawnych bohaterów. Dzięki Eustacii dowiadujemy się o nich wiele, biorą udział w zbrodni, a sama profesor Rose potrafi według ich toksycznych właściwości porównać je do konkretnych ludzi.
Sama fabuła początkowo rozwija się dość powoli i już miałam moment zawahania, czy aby na pewno ta książka będzie kryminałem, ale równo z pojawieniem się tr*pa akcja zaczyna nabierać tempa, a postać Eustacii nabiera rumieńców, wyposaża się w sarkazm i jeszcze większą błyskotliwość. po czym przejmuje tę imprezę w całości.
Tę książkę się czuje. Stała obecność niebezpiecznych roślin, ulatniających się toksyn, ryzyko dotknięcia włochatego listka, czy jedno ziarenko spadające do kawy, mogą być zabójcze. To kryminał, który działa na zmysły, który roztacza aurę niebezpieczeństwa, napięcia, niepewności, wyczuwalnej duchoty i wilgoci, typowych dla szklarni.
To po trosze thriller psychologiczny, ale przede wszystkim kryminał i warto o tym pamiętać, sięgając po tę książkę. Ja jestem oczarowana pomysłem, klimatem, ciekawostkami o roślinach i główną bohaterką. Po "Czarcim zielu" aż strach siadać w kawiarni przy jakimś kwiatku — okazuje się, że wokół nas czai się mnóstwo niebezpieczeństw, które tylko pięknie i niewinnie wyglądają.
Polecam bardzo, bardzo, bardzo!
Kiedy słyszę, że jakaś książka oferuje coś zupełnie nowego, zwykle podchodzę do tego z rezerwą. Ale w przypadku ,,Czarciego ziela" Jill Johnson okazało się, że ta nowość naprawdę istnieje - i ma formę ,,kryminału botanicznego". Brzmi jak chwyt marketingowy? Być może. Ale ta historia zaskoczyła mnie swoją oryginalnością, klimatem i nieoczywistym podejściem do klasycznych schematów gatunku.
Tytułowe ,,czarcie ziele" to tylko punkt wyjścia do opowieści o ekscentrycznej profesor toksykologii, która żyje samotnie, pielęgnując na swoim tarasie kolekcję trujących roślin i nadając ludziom nazwy botaniczne. Eustacia Amelia Rose to postać, której nie da się porównać do nikogo - zamknięta w sobie, nosząca garnitur po ojcu, nieprzystępna, a jednocześnie dziwnie magnetyczna. Powinna być trudna do polubienia, a jednak wzbudza natychmiastową sympatię. Jej świat jest pełen osobliwości, a styl życia przypomina nieco literacką wersję starego zielnika, w którym każda strona skrywa coś dziwnego, pachnącego, może nawet niebezpiecznego.
W książce oczywiście znajdziemy wszystko, czego oczekujemy od dobrego kryminału - zbrodnię, śledztwo, stopniowe odkrywanie przeszłości i wątek miłosny, ale wszystkie te elementy zostały podane w sposób bardzo przewrotny. To nie jest historia z gatunku ,,raz dwa trzy i koniec" - rozwija się jak rozrastająca roślina i właśnie dlatego wciąga tak skutecznie.
Czarcie ziele to lekka, ale bardzo oryginalna lektura, która z jednej strony bawi się konwencją, z drugiej udowadnia, że nawet w dobrze znanym gatunku można znaleźć zupełnie nową formę wyrazu. W tej opowieści świat przyrody - z całą swoją estetyką i toksycznością - staje się nie tylko tłem, ale i pełnoprawnym uczestnikiem wydarzeń. To książka, która nie tylko intryguje swoją fabułą, ale też subtelnie przypomina, że natura, choć piękna, potrafi być równie niebezpieczna jak człowiek.
Eustacia Rose nie radziła sobie z oceną ludzkich charakterów, ale znała się na trujących roślinach. Ale kiedy do sąsiadki, którą podglądała przez teleskop przychodzili mężczyźni, to wiedziała, który z nich jest toksyczny i w jakim stopniu.
Eustacia Rose mieszka w Londynie i na dachu jednego z budynków posiada swój niezwykły ogród. Nie znajdziemy w tym ogrodzie róż. Za to dużo odmian trujących roślin. Prowadzi ona nudne życie. Stroni od ludzi. Ale to właśnie ona widzi, że obserwowana przez nią kobieta, znika. Znika również część zabójczej kolacji Eustacii. I to właśnie ona staje się główną podejrzaną.
Kobiecie nie jest łatwo obronić się. Raz już złamała prawo. Ale jak dalej potoczą jej losy to nie zdradzę. Książkę trzeba samemu przeczytać.
Muszę przyznać, że sięgnęłam po te książkę nie mając wobec niej większych oczekiwań. A zaintrygowała mnie już od pierwszej strony sposobem jakim została napisana. Jest tutaj narracja 1-osobowa. Znajdują się tutaj szczegółowe opisy z życia głównej bohaterki. I to właśnie one przekonały mnie, by bliżej poznać Eustacie i jej trujący ogród.
Książkę czyta się błyskawicznie. Autorka wspaniale tu wykreowała głównych bohaterów. Dodała również toksyczne rośliny jako narzędzie zbrodni co na pewno jest pewną świeżością w tym gatunku.
Książka bardzo mi się podobała i bardzo ją Wam polecam.
Kryminał botaniczny, dla mnie absolutna nowość i przyznaje, że polubiliśmy się, ponieważ jest w nim jakaś zupełnie nietypowa intymność, a samo nadanie roślinom charakteru mnie kupiło zdecydowanie. Dodatkowo muszę przyznać, że mroku w tej historii napotkałam zdecydowanie więcej niż się spodziewałam.
Główną bohaterką poza roślinnością jest Eustacia Rose toksykolożka posiadająca szklarnie niczym z koszmarów, bowiem zawiera równie piękne co śmiercionośne rośliny. Ciekawie ukazano dysonans między stosunkami bohaterki do roślin, które mają w sobie coś matczynego, a coś chłodnym podejście do ludzi. Właśnie zainteresowania, czy bardziej pasja wplątuje Rosę w serię dość nieoczekiwanych zdarzeń.
Autorka bardzo ciekawie kreuje atmosferę, gdzie wszystko jest harmonijne i sterylne, a jednak wyczuwalny jest stopniowo narastający chaos, kiedy zielony azyl przestaje być azylem. Powieść ma w sobie nuty gotyckiego klimatu, co mi się spodobało, ponieważ w połączeniu z thrillerem okazało się bardzo zmyślną mieszanką. Pomimo mojego nieustannego zamiłowania do dynamicznych historii, spodobała mi się wolna sącząca się niczym roślinna trucizna akcja, która podbija klimat powieści jeszcze mocniej.
Z racji obranej tematyki książka Johnson jest dużo bardziej zmysłowa od klasycznego thrillera, ona nęci zapachem, całą gamą barw, które jeszcze bardziej pobudzają zmysły.
W powieści nie zabrakło momentów refleksji nad samotnością, pewnego rodzaju alienacją i podatności na manipulacje. Zakończenie pozostawiło mnie z pewnymi pytaniami, co sprawia, że zdecydowanie mam apetyt na więcej.
Mnie ,,Czarcie ziele" zahipnotyzowało klimatem i całą historią. Powieść absolutnie niejednoznaczna i dająca pewien powiew świeżości.
Przeczytane:2025-05-26, Ocena: 5, Przeczytałem,
“Zemsta jest najsłodszą trucizną”.
Na jednym z londyńskich domów umieszczony został niezwykły, nielegalny ogród. Jego właścicielka toksykolożka botaniczna Eustacia Rose, stworzyła go wbrew wszelkim zakazom, łamiąc przy tym kilka paragrafów. Ogród jest przepiękny, roślinność rośnie bujnie, posadzone są tam różne rośliny, rzadkie, ale i te bardzo trujące. Codzienność Rose jest monotonna, kobieta jest samotna, z nudów podgląda sąsiadów. Szczególną uwagę zwraca na pewną kobietę i jej gości. Gdy ta niespodziewanie znika, znika też część jednej toksycznej, zabójczej rośliny, którą hoduje Rose. Czy kobieta zdoła udowodnić swoją niewinność?
Bardzo udane spotkanie z twórczością autorki, książka całkowicie przykuła moją uwagę. Akcja powieści toczy się swoim rytmem, intryguje i wzbudza niepokój. Fabuła krąży wokół tajemnic, zniknięcia i obsesji. Jest spójna, dopracowana w każdym szczególe, wywołuje nerwowe napięcie, tak, jakby niebezpieczeństwo czyhało tuż za rogiem. Autorka ma lekkie, przyjemne, naturalne, okraszone szczyptą czarnego humoru pióro. Zajmująco ukazani bohaterowie, barwni, nietuzinkowy, wyraźny rys ich osobowości. Do Rose miałam mieszane uczucia, to inteligentna, nieprzystępna, samotna, dziwna, intrygująca i jednocześnie fascynująca kobieta.
Klimatyczna, mroczna, wręcz duszna atmosfera, biją z tej powieści. Nietuzinkowa, zawiła, dobrze poprowadzona zagadka. Tu nic nie jest takie, jak nam się początkowo wydaje. Autorka umiejętnie gra wodzi nas za nos, gra na naszych emocjach. Nie ma tu brutalnych scen, a jednak napięcie, niepokój wzrastają z każdą przerzuconą stroną. I ta ciągła obecność roślin, pięknych i trujących. Ich ulatniające się toksyny, ryzyko dotknięcia włochatego listka, czy niewielkie ziarenko dodane do kawy, są śmiertelne. Oplatają niczym bluszcz, przykuwają, nie chcą puścić, stają się bohaterami powieści.
Błyskotliwy, mroczny, zaskakujący kryminał, thriller. Powieść ma swoje ukryte drugie dno, daje do myślenia, zakończenie zaskakujące. Z niecierpliwością czekam na kontynuację. Bardzo polecam! Tatiasza i jej książki :)