Miłość, zdrada i trudne konsekwencje wyborów z przeszłości
Camilla wiedzie luksusowe, ale niezbyt szczęśliwe życie córki bogatych i wpływowych rodziców. Choć marzyła, by studiować architekturę, pod wpływem matki i Elliota, brata bliźniaka, ostatecznie wybiera prawo. Rodzeństwo studiuje w Londynie. Uczą się razem, ale mieszkają osobno.
Spotkanie Camillii z Evanem, tajemniczym współlokatorem brata, wydaje się przypadkowe. Jednak wkrótce się okazuje, że łączy ich mocna więź, która ma początek w przeszłości. Zagłębiając się w nią, Camilla odkrywa prawdę o swojej rodzinie - o kłamstwach i zdradach kryjących się za pozłacaną fasadą.
Czy Evan pomoże jej przez to przejść?
Czy będzie dla Camilli oparciem, którego ona tak bardzo potrzebuje?
Czy zdoła ją uratować?
Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2025-01-21
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 302
Język oryginału: polski
Zaczynając od okładki muszę się przyznać, że zwróciła moją uwagę. Niemal cała czarna, róże, czaszki i tak dalej. W dotyku jest satynowa, co uwielbiam. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, bo jest to jej debiut. Jak wiecie, często daje szansę debiutantom ponieważ sama byłam w tym miejscu i z ciekawością, ale i strachem czekałam na pierwsze opinie i recenzje. Pojawiały się te dobre, złe - wiadomo, że nie każdemu książka musi przypaść do gustu. Byłam zaintrygowana opisem, chociaż o mafii zbyt wiele nie czytam, to jednak postanowiłam spróbować. Czyta się szybko, lekko, powieść liczy niemalże trzysta stron, dokładniej to bez jednej. Nie ma tu żadnych trudnych zwrotów, a wręcz przeciwnie, jest to prosty język.
Wiem, że może część osób uzna, że się czepiam, ale zwykle przyzwyczajona jestem, do stopki redakcyjnej. Tutaj jej nie ma, jednak dowiedziałam się, że książka przeszła korektę i redakcję, więc uff całe szczęście. Wydawnictwo ma takie a nie inne zwyczaje i to akceptuję. Szkoda jednak, że już na samym początku pojawiają się błędy typu źle dobrana kursywa lub jej brak tam, gdzie jest potrzebna. Na przykład w połowie słowa jest, a w drugiej go nie ma... I w pierwszej części powieści było trochę powtórzeń. Przymknęłam jednak na to oko. I jeszcze jedno, do czego się "przyczepię" to fakt, że każdy rozdział miał po sobie kropkę (Rozdział 1.) rzadko jest to spotykane przeze mnie.
Główna bohaterka Camilla jest młodą dziewczyną, która nie ma lekko. Już od małego tępiona przez kogoś, kto powinien kochać ją bezwarunkowo taką jaka jest. Świat nie jest kolorowy i w jej przypadku widzimy to wyraźnie. I tak samo ten rażący przylądek brata, który być całkowicie inaczej traktowany. Zresztą odkąd Cam opisuje swoje życie, jej rodzice od razu zostali przeniesieni na czarną listę u mnie i im więcej o nich czytałam, tym bardziej upewniałam się, że dobrze postąpiłam. Co do samej sylwetki dziewczyny, muszę przyznać, że irytowała mnie niesamowicie. Często zachowywała się jak dziewczynka, a nie młoda kobieta. Jej zachowanie, czyny, słowa... Przepraszam, ale tak nie można. Zresztą poniżej przedstawię Wam, co mnie tak w niej denerwowało. Evan jako ten niegrzeczny, zły, tajemniczy chłopak z rysą na przeszłości wydał się nawet interesujący, gdyby nie to, co wyrabiał. I on był pełen sprzeczności. Lilly i Emily to dziewczyny, w których też mi nie grało. Aczkolwiek każda z tych postaci jest inna, różni się od siebie i przez swoje zachowanie dostarcza nam wiele różnych wydarzeń. Warto wspomnieć, że nie tylko Camilla i Evan są narratorami, bo Lilly także.
Co mnie tak drażniło w głównej bohaterce? Ano przede wszystkim to, że na wiele spraw powinna zaświecić jej się czerwona, ostrzegawcza lampka. Nawet i puzon powinien zatrąbić jej w uszach. Wielokrotnie ucinała nagle rozmowę, nie kontynuując jej, gdzie sam kontekst aż rwał się do tego, by poprowadzić to dalej. I najgorsze to to, że w relacji z chłopakiem, była pełna sprzeczności. Nie znała go zbytnio, ale pokochała - okej, jestem to w stanie wybaczyć, bo wiem, że tak się zdarza w naszym życiu i o to nie mam pretensji. Jednak gdy dochodzi do konfliktu, gdy on ją rani, ona go nienawidzi, nie chce znać i ucieka do domu, rozmawiać z przyjaciółkami, którą pełnią rolę wyroczni lub boga, a następnie mu przebacza i tak w kółko. To jest doprawdy męczące i irytujące niesamowicie, bo za każdym razem było to samo. Bardzo dużo wątków zostało zaczętych, ale nie skończonych. Szkoda, bo na prawdę mogłaby z tego wyjść nawet dwu tomowa dylogia.
Pomysł na fabułę był niezły, z wykonaniem poszło koślawo, ale na wiele rzeczy naprawdę przymykałam oko, bo to debiut i nie każdy musi napisać swoją pierwszą książkę, idealną, która spodoba się każdemu. Jednak widzicie powyżej, co mnie drażniło i co było po prostu nie do wybaczenia.
Z kolei duży plus dla autorki za poruszenie tematu zaburzeń odżywiania, ale i tego trudniejszego, bo nie tylko przemocy fizycznej, ale i naruszenia ciele*ności. Zapunktowała mocno u mnie, stąd 6/10 w skali gwiazdek ogólnej oceny. Troszkę brakowało mi emocji Camilli, jakiejś mocniejszej sceny, która spowodowałaby w nas, czytelnikach, ogromny szok i byśmy go poczuli. Razem z jej uczuciami.
Akcja jest dosyć dynamiczna, dużo się dzieje, ciągle odkrywamy nowe karty w grze. Ach. Na plus zachowanie Ellie, które nastąpiło z Rossellą. To było dobre i tę scenę czytało się świetnie. Emocji, które by mnie miały rozłożyć na łopatki nie było, ale coś tam się pojawiło - współczucie przede wszystkim jeśli chodzi o tę trudną tematykę wspomnianą we wcześniejszym akapicie.
Warto wspomnieć również o zakończeniu książki, który śmiało mogę nazwać plot twistem. Nie spodziewałam się tego, znaczy okej, czułam, że coś może się wydarzyć, ale jakoś odsuwałam to w głowie i nie dopuszczałam do myśli. Wszystko działo się tak szybko! Moim zdaniem, fajna sprawa z tą końcówką.
Reasumując uważam, że jest to niezła historia, w której można by było sporo poprawić i wyszłaby naprawdę dobra opowieść, która zostałaby w naszych głowach na dłużej. Ma sporo niedociągnięć, mam nadzieję, że autorka nie przyjmie tego jako hejt, a uargumentowane wrażenia i jeśli uda się jej coś jeszcze wydać, że wprowadzi do nowych tekstów nie tylko moje, ale i uwagi innych czytelników, recenzentów. Czy się zawiodłam? Niekoniecznie, bo widzę potencjał, jaki drzemał w tej lekturze i naprawdę doceniam dynamikę i problematykę. Z wykonaniem poszło średnio, ale to i tak nie jest najgorzej. Zdarzały się przypadki jeszcze słabszych pozycji. Czy polecam? Jako lektura niezobowiązująca i przerywnik owszem, ale nie róbcie sobie nadziei i nie podnoście poprzeczki, bo jej nie przeskoczycie.
,,Ocenianie ludzi tylko na podstawie ich wyglądu,
przypomina osądzanie książki po okładce"
Powyższy cytat doskonale mogłabym dodać do książki ,,Destroy us", gdyż patrząc na jej okładkę można spodziewać się jakiejś mrocznej, ciężkiej, niemal gotyckiej opowieści. Tymczasem to wrażenie okazuje się być mylące. Rzadko się zdarza, bym nie wiedziała, co mam napisać o przeczytanej książce. Z jednej strony historia napisana przez Paulinę Śmiech miała w sobie pewien urok i potencjał, ale nie wszystko w niej mi odpowiadało, a do tego jest wyczuwalny debiutancki, jeszcze nie do końca wyrobiony styl.
Camilla Brooks nie zna słowa ,,bieda", gdyż od zawsze otoczona jest luksusem. Uczestniczy w balach i wystawnych bankietach, a jej życie wydaje się pełne przepychu i możliwości. Bogaci rodzice, prestiżowe zawody, markowe ubrania - wszystko to powinno gwarantować szczęście. A jednak to tylko fasada. W rzeczywistości Camilla nie ma kontroli nad własnym życiem, gdyż o wszystkim decyduje despotyczna matka. Matka kontroluje nie tylko jej przyszłość, ale i codzienne wybory - nawet te najbardziej osobiste. Camilla nieustannie słyszy, że powinna uważać na to, co je, że jest ,,za gruba", choć nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Te ciągłe uwagi, rzucone niby mimochodem, stopniowo wżerają się w jej umysł, niszcząc jej postrzeganie siebie. Zaczyna wierzyć w narzucone jej przekonania. Patrząc w lustro, nie widzi siebie - widzi kogoś, kogo wpoiła jej matka: ,,grubaskę", której obraz nigdy nie powinien istnieć. Camila zawsze marzyła, by studiować architekturę, ale też pod naciskami matki, wybiera prawo. Poznajemy ją, gdy jedzie z bratem bliźniakiem, Elliotem do Londynu na studia prawnicze. Tam poznaje Evansa Nacchiano, tajemniczego współlokatora brata. Okazuje się też, że Evans wie o niej dużo, więcej niż można by było się spodziewać, a tak nie powinno być, bo znają się krótko. Jednak prawda jest zupełnie inna.
Po przeczytaniu ,,Destroy Us" pozostały mi mieszane odczucia, ale nie dlatego, że historia wywołała u mnie ogrom emocji, ale dlatego, że z jednej strony to powieść z ciekawym pomysłem, ma w sobie wiele wątków, które tworzą skomplikowaną historię i pani Paulina Śmiech ma zadatki na pisarkę z dużym potencjałem twórczym.
Nie wszystko w tej fabule do mnie przemawiało i ujęło. Nie potrafiłam zrozumieć, co autorka chciała przekazać ani dlaczego zdecydowała się na taką końcówkę. Miałam wrażenie, że była ona wymuszona, byle tylko uniknąć zbyt pozytywnego finału. Niektóre opisy miały na celu poruszenie czułych stron duszy, ale tutaj też nie wszystko mi odpowiadało. U mnie raczej wywołały zdziwienie, a nawet niezrozumienie takiej, a nie innej decyzji bohaterów.
Co do bohaterów, to miałam wrażenie, że obserwuję grupę dzieciaków, a nie dojrzałych młodych ludzi, w wieku około dwudziestu kilku lat. Główna bohaterka to rodzaj furiatki. Ma 22 lata, a zachowuje się jak dziecko. Często postępowała po prostu głupio, obrażała się, krzyczała, wyzywała, zachowywała się jak furiatka, dziecinnie, nierozsądnie, zamiast po prostu porozmawiać, starać się zrozumieć. Zamiast porozmawiać o problemach z Evanem, gdy dowiaduje się o jego sekretach, ona się obraża, strzela focha, nie odzywa się, zrywa znajomość. To mało dorosłe podejście. Fakt, że Evan także nie zawsze był wobec niej szczery, miotał się w swoich uczuciach, ale on miał ku temu powód, ale to wydaje się realne.
Poza tym ich dialogi były pełne frustracji, pretensji i nieustannego unoszenia się dumą - zabrakło mi w nich prawdziwej, szczerej rozmowy. Za dużo wulgaryzmów, za mało rozmów opartych na szczerości i umiejętności słuchania. Nie mam nic przeciwko mocniejszemu językowi, jeśli jest uzasadniony, ale tutaj ich użycie zdawało się nieco przesadzone. Nie wzmacniały one autentyczności postaci, lecz sprawiały, że bohaterki wydawały się bardziej wulgarne niż wyraziste.
Jednak mimo to książkę przeczytałam z zainteresowaniem, bo nie brakuje w niej wydarzeń, dzięki którym chciałam poznać finał tej historii. I tu był mój największy zawód. Uważam, że to, co zrobiła autorka na końcu powieści, jest bez sensu i nastawiony jedynie na dramatyzm i wyciśnięcie łez. Byłam w niemałym szoku i zdziwieniu, gdy dotarłam do ostatniej strony. U mnie łez nie było, a jedynie złość na takie, a nie inne sfinalizowanie historii. Ostatnie strony wywołały we mnie więcej zdziwienia niż emocji - nie było wzruszenia ani głębokiej refleksji, a jedynie złość na sposób zakończenia tej historii. Zamiast satysfakcji, czułam rozczarowanie. Zamiast euforii, czułam zawód, bo liczyłam na coś zupełnie innego, a tak otrzymałam to, czego nie lubię. To tak, jakby otrzymać pyszne danie, którym się delektujemy, ale nagle trafiamy w nim na jakiś gorzki składnik, który psuje całe wrażenie.
Przeczytane:2025-06-07, Ocena: 2, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
kłótni dochodzi do ekscesów miłosnych, z serii "jesteś draniem, ale i tak weź mnie do łóżka".
Z elementów błędu, które również rzuciły się mi w oczy, jest moment, gdy Evan mówi do Camilli, że wygląda jak Ellie, a później ona jak gdyby nigdy nic mówi do niego, że powiedział, że jest podobna do Michelle. I miałam takie "Co jest? Czy ja coś źle przeczytałam?".
Jednak finalnie nie jest to powieść, która jest zła. Ma swoje minusy, jednak widać, że autorka miała pomysł i w miarę logicznie wiele spraw połączyła, choć w niektórych momentach miałam wrażenie, jakby zagubiła się w swojej fabule. Dość sporo nowych wątków wprowadzanych jest w tak krótkiej treści. Osobiście bym wolała, aby było ich nieco mniej, ale bardziej rozbudowanych, tak żeby można było wczuć się w los bohaterów. Brakowało mi więzi z bohaterami, którą uwielbiam odczuwać podczas czytania. Byli mi niestety obojętni. To co zauważyłam, to że mimo swojego wieku, zachowują się niesamowicie dziecinnie, natomiast dla mnie wytłumaczeniem tego jest życie luksusowe i po prostu rozkapryszenie od dobrobytu.
Jednak autorka potrafi również zaskoczyć czytelnika zawirowaniami i obrotem akcji o 180 stopni. Tajemnice, które wychodzimy na jaw, były niezwykle interesujące i tutaj drzemie ogromny potencjał. Myślę, że jeśli Paulina Śmiech będzie dalej pisała, to ma naprawdę szansę na tworzenie dobrych książek. Na ten moment brakuje jednak trochę warsztatu. Zakończenie, które zaserwowała, było naprawdę dobre, na tyle, że zapadnie mi z pewnością w pamięć, choć co niektórzy mogą pomyśleć "aha jasne, akurat teraz to musiało się wydarzyć". Ale ja osobiście lubię takie nieoczekiwane końcówki z pazurem.