Chirurg, zmuszony do porzucenia swej sztuki i zostania żołnierzem w najbardziej brutalnej wojnie od niepamiętnuch czasów. Skrytobójca, morderca, który płacze, kiedy zabija. Oszust, młoda kobieta, skrywajaca za płaszczem z kłamstw swoją prawdziwą naturę. Arcyksiążę, wojownik, owładnięty żądzą krwi.
Świat może się zmienić. Ta czwórka jest kluczem do przyszłości.
Jeden z nich może przynieść zbawienie.
Drugi doprowadzi do zagłady.
,,Książka mnie zachwyciła. Co jeszcze mógłbym powiedzieć."
Patrick Rothfuss
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2014-03-05
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 960
Tytuł oryginału: The Way of Kings
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Chciałoby się rzecz -- arcydzieło. Ale, niestety, to byłoby nieprawdą, bo do arcydzieła to mu trochę brak (dziwi nie, jak niektórzy szastają 10/10 bez uzasadnienia).
Jest to jedynie wstęp do historii czwórki bohaterów. Dalinar to starszy gościu, arcyksiążę i jedyny, który z kasty rządzącej zachował jeszcze honor. Kaladin z niskiej półki spadł do niewolniczej i jak wahadło zegara, raz chce mu się żyć i walczyć, a raz nie. Shin praktycznie zabił króla i heja, mało go jest, ale trzyma się dziwacznych, chwilami nielogicznych zasad. A Shallan... za dużo się nad sobą użala i szkoda, że się jej nie zmarło (wciąż mam nadzieję).
Zdecydowanym plusem jest świat -- praktycznie nic nie łączy go z naszym i dlatego jest fascynujący; inne rośliny, inna fauna, różne nazwy na miary. Ale jest tu też dziwna kastowość rodem z Indii, zasłanianie rąk trochę jakby z islamu hidżab i zbiory ludzkich przywar. Zemsta. Zdrada. Paranoja. I to takie wywyższanie się, bo hej, moje oczy są zielone, więc byłabym dość wysoko na drabince. Tom pierwszy, tak obszerny, a jednak światotwórczo spójny i to jest wyczyn, proszę państwa.
Fabuła jest intrygująca, łączy wątki polityczne i militarne, ale także te osobiste z codziennego, nudnawego, choć czasami zaskakującego życia. Końcówka obfituje wręcz w zwroty akcji i to takie, które za żadne skarby byście nie wymyślili. Początek jest też taki, że samemu musisz się połapać i o ile niektórych to zrazi, to ja takie rzeczy lubię. Co trochę pytasz się -- ale o co chodzi? Najlepsze, że są takie rzeczy, które się nie wyjaśniają i zostajesz z pytaniami do kolejnego tomu, bądź mnożą kolejne.
No dobra, to dlaczego to nie arcydzieło? Bo ma za wolne tempo narracji! Fabuła się wręcz wlecze i niektóre scenki są przegadane, a introspekcje bohaterów wciąż drepczą w tym samym temacie. Sanderson na tendencje do przyklejania się do tematu i tak go mieli przez kilkanaście stron. Nie potrzebuję, żeby Kaladin co rusz mi przypominał, jaki jest jego stosunek do jasnookich, już za trzecim razem zapamiętałam. Albo żeby wracać do zdrowia psychicznego jednej z postaci albo sytuacji rodzinnej drugiej. No, starczy mi raz, ja mam dobrą pamięć.
Problemem są też chwilami postacie -- czy nie wydaje wam się, że wszyscy brzmią tak samo? Poważni, wewnętrznie rozdarci, mówiący z patosem i moralizatorstwem. Chwilami ich rozmowy to manifesty, serio, kto tak gada w fantasy? Więcej indywidualności! Nawet syn jednej z postaci, chociaż ewidentnie kreowany na postać rozprężającą i śmieszka, to jego humor jest taki wymuszony, schematyczny i nie jest naturalny. Oni wszyscy są tacy jacyś... nie do końca ludzcy.
Kurcze, trochę się czuje, jakbym przeczytała bardzo długą rozprawkę z liceum. Dobrze napisaną, miejscami ciekawą, ale wciąż przydługą i chwilami nużącą. I tak, zabiorę się za kolejny tom (jeszcze grubszy!) i sprawdzę, czy jest z tej samej gliny co Droga, czy może autor otrząsnął się z chwilowego marazmu i zabrał za pisanie bardziej immersyjnej historii. No ja bym tam chciała.
Na początku można się w niej trochę zagubić, jest dużo wątków i trudnych imion/nazw, ale im dalej się czyta tym bardziej wciąga.
Przybierałem się do tej pozycji przynajmniej kilka razy. Nigdy jakoś nie było mi po drodze. Może to i dobrze, bo to nie jest książka dla mnie. Wszystkiego jest tutaj za dużo. Za dużo rozwlekania, za dużo wątków, za dużo świata, za dużo dziwnych nazw i nazwisk.
Książka przytłacza. Może nie swoją objętością. Bo czytałem i grubsze, ale przytłacza tym wszystkim, o czym wspomniałem wcześniej.
To powyżej napisałem, przeczytawszy jedynie około 10% książki. A potem. Potem dziękowałem sam sobie, że postanowiłem kończyć KAŻDĄ książkę, którą zacznę czytać.
Historia mnie całkowicie pochłonęła. Wchłoną mnie świat. Zacząłem przejmować się o losy bohaterów. Tak powinno być w klasycznym fantasy. Nie można nawet się spostrzec, kiedy przenosimy się zupełnie gdzie indziej. A strony mijają setkami nie wiadomo kiedy.
Wykreowany świat jest oryginalny. Cudowny. Niesamowity. Pochłania.
Do tego wszystkiego autor nie traktuje nas tak jak inni, współcześni ,,literaci" domniemywając, że przecież czytelnik jest debilem i trzeba zawsze wszystko prosto, wprost a najlepiej od razu po ryju... Autor świat i rządzące nim zasady przedstawia po kawałeczku, nigdy wprost, waląc opisem prosto w mordę.
Do końca denerwowały mnie jednak nazwy miejsc i imiona bohaterów. Ciężko to przeczytać, wymówić, a zapamiętać nie sposób. Co nie znaczy, że nie warte jest tego wysiłku.
Wspaniała książka fantasy! Ostatnie strony czytałam na jednym wdechu i nie mogę się doczekać, aż sięgnię po kontynuację. Jedyny minus dla mnie to długość (prawie 1000 stron), ale historia sprawia, że po prostu przez książkę się leci! Świat przedstawiony jest niesamowity, obszerny i bogaty w wiele tajemnic. Mega zaletą są grafiki różnego rodzaju. Momentami niesamowicie się wzruszałam, nie mogę się doczekać, aż dowiem się więcej o Parshendich, o mocy Kaladina i czy uda się zlikwidować pewnego arcyksięcia... (nie spojlerując :).
Droga królów nie jest prosta. Ponieważ wszystko nieuchronnie zmierza do końca, nie liczy się cel podróży, ale to jak ona przebiega.
Moja ścieżka, prowadząca przez kolejne, bagatela ponad tysiąc stron opisu tej przygodu, też nie zawsze była usłana różami, ale z pewnością dostarczyła mi ciekawych wrażeń literackich.
Zaczęło się ciężko. Zachęcona opiniami zderzyłam się z prologiem przeładowanym szczegółowymi opisami walki. Chociaż lubię akcję, naprawdę dość szybko przestał interesować mnie kąt, pod jakim bohater ustawił włócznię. Rzecz to gustu, mi wstęp nie przypasował.
Na szczęście, kolejne rozdziały oferują coś dla czytelników różnego rodzaju. Myślę, że każdy fan fantastyki znajdzie w tym tekście coś dla siebie – świat przedstawiony przez pana Sandersona czaruje bowiem kreatywnym wyobrażeniem krain, w których rozgrywa się akcja. W miejscu przesiąkniętym burzową energią, zbieraną przez kule i kamienie szlachetne, splata się sieć intryg, dramatów ludzkich (i nie tylko), wybucha dawno skrywana namiętność, a nauka przenika się z religą i vice versa.
Brandon Sanderson stworzył dzieło opierającej się na przynajmniej trzech kondygnacjach akcji: mistyce i „życiu” swoistych bytów nazywanych sprenami, wojnie i globalnym konfliktom, będącym ścisle związanymi z wydarzeniami historycznymi oraz wątkami prywatnymi bohaterów. Ja osobiście najbardziej upodobałam sobie tę trzecią strefę, wszystkie bowiem lub nieomal wszystkie postacie pojawiające się w tej powieści mają swój wyraz i unikalny charakter. Nie dostrzegłam traktowania ich przez kalkę – widać, że autor naprawdę przemyślał koncepty poszczególnych osób, biorących udział w wydarzeniach fabularnych.
A teraz jeszcze to, co w książkach typu fantasy rzadko stoi na tak wysokim poziomie – ilustracje. Kiedy większość pozycji traktuje temat po macoszemu, wrzucając mapę lub dwie, „Droga królów” tym elementem jeszcze bardziej wciąga czytelnika w świat fikcji. Pomiędzy kolejnymi fragmentami powieści, odnajdujemy naszkicowane ręcznie rysunki roślin, istot czy ustępy zapisanych kursywą fragmentów tekstów fabularnych. Głębokie wyrazy szacunku płyną ode mnie w stronę ilustratorów.
Czy „Drogę królów” uważam za arcydzieło? Nie. Mówię to jednak zupełnie subiektywnie. Historia ta zwyczajnie nie porwała mojej duszy i serca. Mimo to przez dłuższą chwilę czułam się częścią świata burz, badaczem odkrywającym kolejne elementy tego przedziwnego, ale jakże spójnego uniwersum.
I co? I chcę więcej. Swoją recenzję podsumuję słowami: te nieco ponad tysiąc stron to jednak za mało.
Where ash falls from the sky, and mist dominates the night, evil cloaks the land and stifles all life. Criminal mastermind Kelsier teaches Allomancy, the...
Odprysk Świtu, którego akcja dzieje się między Dawcą Przysięgi a Rytmem Wojny, podobnie jak wcześniej Tancerka Krawędzi daje szansę zabłysnąć postaciom...