Dziennik utraconej miłości

Ocena: 5.17 (6 głosów)

Najbardziej osobista książka Érica-Emmanuela Schmitta, autora Oskara i pani Róży

Moja matka nie chciała, żebym tylko żył, chciała, żebym był szczęśliwy.

Mam wobec niej obowiązek szczęścia.

Schmitt, mierząc się ze śmiercią najukochańszej matki, po raz pierwszy wpuszcza nas tak głęboko do swojego świata i dzieli się najbardziej intymnymi uczuciami oraz doświadczeniami.

I tak jak wcześniej Oskar - bohater uwielbianej przez czytelników powieści - pisał listy do Pana Boga, by przygotować się na nadejście nieuchronnego, tak teraz sam autor mierzy się z utratą najbliższej osoby, przelewając swoje myśli na karty książki.

Dziennik utraconej miłości to poruszające świadectwo podróży w głąb siebie, a zarazem uniwersalna opowieść o czułej relacji matki i syna - relacji pełnej miłości, która nie kończy się, nawet gdy tej najbliższej osoby już nie ma.

Informacje dodatkowe o Dziennik utraconej miłości:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2021-03-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788324071814
Liczba stron: 240

Tagi: Proza literacka bóg

więcej

Kup książkę Dziennik utraconej miłości

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Dziennik utraconej miłości - opinie o książce

Wszystko jest dobrze, gdy mamy bliskich przy sobie i cieszą się dobrym zdrowiem. Wtedy nawet, jak pojawiają się problemy innego rodzaju, mamy wsparcie i miłość. To zawsze jakiś początek, by zaradzić im. Choć najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele otrzymujemy od bliskich i jak wiele dajemy od siebie. Dopiero kiedy ich zabraknie, przychodzi czas na rozpacz, smutek i refleksję. Lecz śmierć ma to do siebie, że jest nieodwracalna, a my nie wiemy, co jest po drugiej stronie i czy ona w ogóle istnieje. Najsmutniejsze jest to, że prędzej czy później każdy z nas pozna to straszne uczucie, gdy na świecie brakuje tego ukochanego człowieka, który codziennie subtelnie i niezauważalnie zmieniał nasze życie na lepsze. Jak poradzić sobie z tak niewyobrażalną stratą? Jak wrócić do życia? 

Tym razem poznajemy Schmitta od całkiem innej strony. Zawsze zachwycał delikatnością, subtelnością i wnikliwością obserwacji, lecz tym razem postanowił podzielić się ze swoimi czytelnikami czymś więcej. Opis książki głoszący, że to najbardziej osobista książka autora sprawił, że zapragnęłam poznać go jeszcze lepiej, ale zarazem czułam obawy, czy na pewno powinnam wchodzić w jego świat, czy na pewno Schmitt zdawał sobie sprawę, jak olbrzymie znaczenie ma ta powieść. Pisarz zdecydował się opisać proces swojej żałoby, wyrazić swoje cierpienie i targające nim emocje po śmierci matki. Mimo moich obaw i wątpliwości po tych wszystkich jego książkach, które z taką pasją przeczytałam, stwierdziłam, że Schmitt stanowczo zasługuje na moją uwagę i zaangażowanie. Jak ostatecznie wyszłam ze spotkania z "Dziennikiem utraconej miłości"?

Już pierwsze słowa sprawiają, że nie mogę mieć najmniejszych wątpliwości, kto jest autorem tej książki, czyje to naprawdę słowa. Styl pisarza jest niezmiernie charakterystyczny, lecz było dla mnie szokiem słyszeć przez te wszystkie lata wykreowanych przez niego bohaterów, by wreszcie usłyszeć jego głos i zdać sobie sprawę, że to zawsze był nie kto inny jak on. Za pomocą poetycznych metafor i słów godnych najwyższej klasy poezji autor przedstawia swoje ukryte emocje, nadając całej sytuacji naturalności. Tak pisać to niezwykły dar. Jednak "Dziennik utraconej miłości" dając naturalność przeżyć, cały czas oscyluje przy patetyczności. Początkowo niezmiernie ją ceniłam, gdyż dawała wyraz talentowi pisarza, który nawet w najtrudniejszych dla siebie chwilach czaruje słowem. Lecz z czasem cały ten patos, piękne słowa zaczęły mnie nużyć i obciążać. Żałoba niesie ze sobą olbrzymie cierpienie i ubranie jej w metaforę jest dogłębnym uczuciem, ale do czasu... Przychodzi moment, gdy należy dostrzec jej brudną i niechcianą stronę. A u autora tego zabrakło. Zdaję sobie sprawę, że to i tak akt wielkiej odwagi, by tak wiele dać od siebie i decyzja, jak to przedstawić całkowicie należała do Schmitta, ale niestety nie umiem zapomnieć o braku cierpiącego oblicza.

To niezwykłe wiedzieć, że to nie jest już kolejny bohater, gdzie wkłada się do jego ust różne słowa, poglądy i emocje, tylko całkowicie żywy człowiek zza kurtyny, który zawsze brał udział w przedstawieniach, ale dotychczas nie ujawniał się. Teraz wszedł i powiedział: tak, to ja, to moje słowa, to były zawsze moje słowa. Całą książkę cenię za szczerość uczuć i komentarzy. Schmitt nie przejmował się konwenansami, czy różnymi obyczajami. Opisywał emocje różne, czasami ustanowione przez społeczeństwo jako wstydliwe. Odważnie brnął i nie bał się mówić, że tak czuje. Miałam wtedy poczucie rozgrzeszenia, bo w końcu żałoba jest zarazem tak indywidualnym przeżyciem, ale też tak identycznym u wszystkich. Wszyscy mamy własne emocje, myśli i wspomnienia. Nawet jeśli się do nich nie przyznajemy, to przecież one nadal są. Za pomocą "Dziennika utraconej miłości" pisarz daje swoim czytelnikom prawo do wyrażania samych siebie. Póki nikogo to nie krzywdzi, jest to całkowicie uzasadnione. 

Gdy czytałam, wielokrotnie zastanawiałam się, czy to wszystko jest całkowitą prawdą, czy autor dokładnie tak to przeżywał, jak przedstawiał za pomocą słów. Z czasem stwierdziłam, że to nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ czasami powinna pojawić się iluzja. Jest nam potrzebna i poszukiwanie odpowiedzi, co jest prawdą, nie jest konieczne, gdy chodzi o coś więcej w całości. Tak też zrobiłam – pozwoliłam sobie na odczuwanie, a nie analizowanie. 

"Dziennik utraconej miłości" to bardzo emocjonalna książka, która niesie ze sobą cierpienie, smutek, ale też radość, ulgę i wspólną drogę poprzez żałobę. Dostajemy zgodę na to, by wraz z Éricem-Emmanuelem Schmittem przejść proces powolnej zmiany na lepsze, by zrozumieć, że na niektórych przychodzi czas i mimo naszych pragnień, naszego cierpienia musimy zaakceptować fakt, że nic tego nie zmieni, a my musimy żyć dalej. Smutna to prawda, ale sam przykład pisarza pokazuje, że wbrew wszelkim pozorom jest w tym unikatowy rodzaj piękna, które może być wyzwoleniem w tych przytłaczających chwilach. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - ania_gt
ania_gt
Przeczytane:2021-03-31, Ocena: 5, Przeczytałam, Klub Recenzenta NaKanapie, Mam,

„Dziennik utraconej miłości” to przejmujące zapiski człowieka, który mierzy się ze śmiercią matki.


Książka, o której mówi się, że to najbardziej osobista książka Schmitta to dramatyczne studium rozpaczy. Próba zmierzenia się z jednym z najtrudniejszym doświadczeń, jakie stawia przed nami życie. Wpisy nie są datowane, to różnej długości teksty – przemyślenia autora.


Lektura intymnie czuła. Towarzyszymy pisarzowi w przygotowaniach do pogrzebu, uczestniczymy w ceremonii i obserwujemy jego życie bez mamy. Książka nie jest nachalna. Przekazuje prawdy uniwersalne. Wobec śmierci wszyscy jesteśmy równie bezradni. Nie da się jej zaprogramować. Zawsze jest nie w porę i potrafi zaskoczyć. Odejście mamy jest momentem szczególnym, uświadamiamy sobie, że przestajemy być dziećmi. Niezależnie od natężenia i jakości tej relacji, więź z matką jest jedną z najsilniejszych, jakie mamy. I co zrobić, gdy nagle tego nam zabraknie? Czy można się do tego przygotować? Jak ten fakt zaakceptować?


Autor w charakterystycznym dla siebie stylu, próbuje znaleźć odpowiedzi na te pytania. Na naszych oczach przechodzi kolejne etapy żałoby. Towarzyszymy mu w drodze do odzyskania równowagi. Narrator – everyman jest wyrazicielem uczuć uniwersalnych. Nie występuje tu z pozycji pisarza, ale syna cierpiącego po stracie matki. To książka godna uwagi, jednak nie polecałabym jej na pierwsze spotkanie z autorem.


Tekst jest pełen emocji. Trudno przeczytać go „na chłodno”. Ma terapeutyczną siłę i taki był chyba też zamysł autora. Stworzenie obrazu rodzicielki, jej opis, wspomnienia sytuacji z nią związanych, pozwoliło na finalną akceptację braku.


To książka wzruszająca i potrzebna. Konkluzja, do której doszedł Schmitt, jest krzepiąca:


„Mama, chociaż nie żyje, nie jest śmiertelna. Mieszka we mnie, jest tym, co we mnie najlepsze, moim dążeniem do sedna.” (s. 237)


I chociaż lektura momentami bywa bolesna, warto przeczytać tę niezwykłą książkę.


Na koniec chciałabym jeszcze docenić sposób wydania tekstu, który umożliwia komfort czytania. To cenne jeśli zachwyca i forma, i treść. W tym przypadku tak niewątpliwie jest. Bardzo dziękuję za możliwość jej przeczytania, zostanie ze mną na dłużej.


*Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - PannaPinko
PannaPinko
Przeczytane:2021-03-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2021,

Matka to życie, to bezpieczne dłonie, to uśmiech na twarzy. Matka jest podstawową częścią życia większości z nas, osobą, u której zawsze znajdziemy wsparcie i zrozumienie. Bez niej życie wydaje się niepełne...


Nie jest jednak nieśmiertelna; co się z nami stanie, gdy ta ważna część po prostu zniknie, odchodząc w mrok Śmierci? Co wtedy się z nami stanie? Czy można egzystować z codziennym bólem braku, pulsującym tuż pod skórą?


Eric- Emmanuel Schmitt był bardzo związany ze swoją matką; Dziennik utraconej miłości jest najbardziej osobistą książką autora, w której to dzieli się z czytelnikiem bólem po stracie najbliższej mu osoby. 


Cierpliwość...
Znałem cierpliwość miłości, muszę odkryć cierpliwość smutku.


Wiadomo, że tego autora nie muszę nikomu przedstawiać. Pan Schmitt od wielu lat cieszy oczy swoich czytelników kolejnymi, chwytającymi za serce historiami. Sięgając po jego twórczość wiem, że czekają na mnie fantastyczne chwile, podczas których będę mogła udać się w najtrudniejszą podróż- tę wgłąb siebie.


Czy nie słyszą mojego milczenia, które wyje?


Na starcie muszę powiedzieć, że ja również mam bardzo dobre kontakty z moją mamą, dlatego rozpoczynając tę książkę byłam po części zaciekawiona, jak i odrobinę przerażona. Dlaczego? Bowiem przed sobą miałam historię człowieka, który swoją już utracił. A każdy z nas ma świadomość tego, że nasi rodzice kiedyś odejdą, choć staramy się o tym nie myśleć. Uwierzyć, że będą z nami wiecznie, choć to tylko złudna nadzieja. Wiedziałam, że uczucia autora zawarte w tej pozycji są niejako odbiciem tego, co sama będę czuła za kilkanaście lat. I tego się bałam- tego emocjonalnego uderzenia, stanięcia ze świadomością śmiertelności moich bliskich twarzą w twarz. 


Po lekturze powiem Wam tyle- nie da się przy niej nie płakać.


Mam w głowie mnóstwo kłębiących się myśli, trudno mi znaleźć słowa, które wyrażą emocje związane z książką. Jest... po prostu wzruszająca. Napęczniała łzami, tęsknotą, a także poczuciem winy. Pan Schmitt notorycznie przyłapuje się na potrzebie rozmowy z Matką, której już nie ma. Nie chcę wyobrażać sobie, co przeżywał w tym okresie; podziwiam go, że mimo wszystko jakoś parł do przodu. No właśnie, "jakoś". Jej śmierć skłoniła go do refleksji nad wszystkim tym, co go otacza. Może trochę bardziej zwracał uwagę na przemijalność, a strach przed kolejną stratą wypełniał jego żyły. 


Jak już wiecie, Matka była najważniejszą częścią jego życia. A gdzie w tym wszystkim Ojciec? Narrator otwarcie przyznaje, że z drugą połówką rodzicielskiego duetu przez większość życia nie miał idealnych stosunków. Zawsze uważał, że cokolwiek zrobi, Ojciec i tak nie będzie zadowolony. To Matka zawsze była dumna z jego sukcesów, nie On. Dopiero po jej utracie autor zaczął dogłębniej analizować swoje relacje z Ojcem. Dopiero wtedy ludzie, którzy dobrze znali Schmitt'a seniora podzielili się z jego synem dumą, jaka rozpierała Ojca. 


Dziennik utraconej miłości to emocjonalny rollercoaster, w sam raz dla czytelników lubiących uronić łzę. Bardzo wzruszająca i bardzo prawdziwa historia, którą aż chce się polecać.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Paola35
Paola35
Przeczytane:2021-06-07, Ocena: 5, Przeczytałam, 2021,

Powieść ta skupia się wyłącznie na emocjach jakie przeżywa autor po śmierci ukochanej mamy, przeżywa oz wzloty i upadki a także myśli samobójcze. Autor w swoim dzienniku przedstawia nam uczucia jakie mu towarzyszą. Strata rodzica czeka niestety każdego z nas i nie ma na to reguły, że czym jesteśmy starsi to inaczej to odczuwamy, tak się niestety tylko wydaje, nikt nie jest przyszykowany na śmierć bliskiej osoby. Sięgając po “Dziennik utraconej miłości” wiedziałam, że autor pisze o własnych doświadczeniach dlatego ta książka przysporzyła mi wiele emocji. Autor wspomnienia o mamie ubiera w bardzo piękne i pełne miłości słowa. Dzięki temu dziennikowi możemy poznać jak rozpoczęła się kariera autora, że to mama obudziła w nim miłość do teatru. Utrata bliskiej osoby boli ogromnie, i tak naprawdę nigdy nie można się z tym pogodzić, w sercu zawsze tli się nadzieja, że to może był tylko sen, że jeszcze raz stanie w drzwiach i jeszcze raz będzie można się przytulić, pożartować, usłyszeć dobre słowo. O bolesnej stracie nie da się zapomnieć trzeba nauczyć się żyć bez ukochanej osoby mając cały czas w sercu pamięć o niej i zatapiając się w wspomnieniach. Powieść ta jest bardzo osobistym wyznaniem autora, jego próba oswojenia się ze śmiercią ukochanej matki. Historia ta dotyczy każdego z nas, i niejeden czytelnik znajdzie w niej odzwierciedlenie swojego cierpienia. Poprzez lekturę czytelnik zagląda do głębokich zakamarków duszy autora. Pisarz wspomina również swoje relacje z ojcem, które nie były najlepsze do momentu choroby ojca. Książka pełna bólu, cierpienia i smutku, lecz można powiedzieć, że pomoże w odpowiedzi na pytanie - jak żyć po śmierci bliskiej osoby? Gdy czyta się taki pamiętnik to wówczas zdajemy sobie sprawę, że nie tylko my przeżywamy śmierć bliskich. Łzy nie są oznaką słabości są oznaką miłości, jaką żywiliśmy do zmarłej osoby. W książce jest również mowa o różnych etapach żałoby, jak ją przechodzić i ile trwa, ja jestem zdania że żałobę nosi się w sercu do końca życia. Osoby przeżywające trudny czas po stracie mogą w książce odnaleźć cząstkę siebie.

Link do opinii

Rodzice w wyobraźni każdego dziecka będą żyć wiecznie. Z czasem zauważamy coraz bardziej siwe włosy, coraz bardziej pochylone plecy, chód staje się mniej sprężysty, coraz częściej zaczynają polegać na nas, swoich dorosłych dzieciach. Zdajemy sobie sprawę, że prędzej czy później spotkamy się z nimi po raz ostatni, ale jeszcze nie teraz, teraz nie jesteśmy na to gotowi.

„Gwałtowna śmierć oferuje miód temu, który odchodzi, a truciznę tym, którzy zostają. Chociaż oszczędza udręki osobie, którą zabiera, pozostawia jej bliskich w szoku i niepewności, zaskoczonych, odrętwiałych. Trudno im, uwierzyć w to, co się stało, i oswoić się z myślą o stracie, bo nie potrafią sobie wyobrazić rzeczywistości wypełnionej pustką.

Agonia natomiast została stworzona dla żywych, nie dla umierającego. Chociaż pacjentowi przysparza męczarni, skłania rodzinę do zaakceptowania śmieci, czasem nawet do jej pragnienia.”

 

Z nagłą śmiercią ukochanej matki musiał zmierzyć się pisarz i dramaturg Eric-Emmanuel Schmitt. Jego matka, odeszła nagle, „sprintersko”, jak wypadało na mistrzynię lekkoatletyczną. Jeannine Schmitt z domu Trolliet, nie tylko w oczach swojego syna, była wyjątkową kobietą, piękną wyznawczynią sztuki i życia, ze szczególnym talentem do szczęścia. Zawsze blisko związana ze swoim synem.

 

„Dziennik utraconej miłości” to przejmujący opis żałoby, w „Dzienniku” znajdziemy zbiór refleksji, szczerych, wręcz ekshibicjonistycznych zwierzeń dotyczących cierpień i radości, wzlotów i upadków, a wreszcie odkryć i dogłębnych perspektyw osoby pogrążonej w żałobie.

„Dziennik utraconej miłości” to zapis dwuletniej żałoby, podróżą autora, która nie jest wędrówką, ale drogą do odzyskania radości. „Tak oto kończy się dwuletnia podróż: postrzegałem ją jako błądzenie, a w rzeczywistości była drogą.(…) Droga żałoby wchodzi w ostry zakręt, kiedy po smutku następuje radość: cieszymy się życiem jakieś istoty, zamiast opłakiwać jej śmierć.”

 

Eric-Emmanuel Schmitt z właściwą sobie wrażliwością prowadzi swoistą samo terapię, lecząc się z bólu po utracie ukochanej matki. Piękny język, dogłębne przemyślenia. W tym „Dzienniku” słowa wypływają z głębi serca, ukazując autora i jego najbliższych w jakże dramatycznym i intymnym czasie żałoby.

 

„Dziennik utraconej miłości” jak wszystkie utwory autora, nie jest łatwą lekturą. Zmusza do wejrzenia w głąb siebie, skonfrontowania się z własnymi uczuciami. Może w tym trudnym czasie pandemii warto uświadomić sobie, że wciąż mamy szansę cieszyć się obecnością bliskich i „zbierać” wspomnienia na „później”. Kiedy ich już nie będzie.

 

Serdecznie polecam nie tylko wielbicielom twórczości Schmitta.

Link do opinii
Avatar użytkownika - zaBOOkowana
zaBOOkowana
Przeczytane:2021-03-13, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam, 52 książki 2021,

Śmierć kogoś bliskiego to tragedia. Zwłaszcza kogoś tak bliskiego jak rodzic. Świat, dotąd znany, wali się i należy znaleźć sposób na poskładanie go na nowo. Trzeba znaleźć w sobie siłę na dalszą drogę, tyle że bardziej samotną. Spróbować nauczyć się siebie, na nowo odkryć radość z kolejnych dni. Tylko jak można optymistycznie patrzeć w przyszłość bez obecności ukochanej mamy? Schmitt w Dzienniku utraconej miłości zapisuje swoją historię od nowa.

 

Niemalże w każdym zdaniu czuć wielki ból i tęsknotę do rodzicielki. Autor pięknym, poetyckim językiem kreśli nam obraz najważniejszej kobiety w swoim życiu. Wszystkie uczucia towarzyszą mu w tej podróży w głąb siebie, ponieważ one zawsze się mieszają. Radość ze smutkiem, nadzieja z rozpaczą. Schmitt przeżywa żałobę po ukochanej matce, zalicza wzloty i upadki, rozmyśla nad samobójstwem… W jaki sposób dalej żyć?

 

W tym dzienniku znajdziecie wielkie, ręczne spisane, świadectwo miłości syna do matki. Nie da się piękniej wyrazić swych uczuć, ponieważ te płyną prosto z serca. To historia przesiąknięta smutkiem od pierwszej strony, jednak dająca nadzieję pod sam koniec. Taka pozycja jest, uważam, potrzebna ludziom, którzy mierzą się z utratą kogoś bliskiego. Dzięki niej poczują się mniej samotni i lepiej zrozumiani przez kogoś, kto przeżywa podobną tragedię. Lektura skłaniająca do refleksji, ubrana w najwyższej jakości słowa. Polecam.

Link do opinii
Avatar użytkownika - juliakaffa
juliakaffa
Przeczytane:2023-06-12, Przeczytałam, 26 książek 2023,
Inne książki autora
Marzycielka z Ostendy
Éric-Emmanuel Schmitt0
Okładka ksiązki - Marzycielka z Ostendy

Kim jest marzycielka z Ostendy? Starą, samotną kobietą czy osobą, która odrzuciła lęk i zagrała z losem o najwyższą stawkę? Położywszy na szali...

Papugi z placu d'Arezzo
Éric-Emmanuel Schmitt0
Okładka ksiązki - Papugi z placu d

„Baptiste obejrzał kartkę z obydwu stron i znów przeczytał te dwa zdania. Serce zaczęło mu kołatać, ogarnęło go wzruszenie: w jego życiu coś się...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
The Paper Dolls
Natalia Grzegrzółka
The Paper Dolls
Słowa wdzięczności
Anna H. Niemczynow
Słowa wdzięczności
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy