Pierwsza powieść Fernandy Melchor, wybitnej meksykańskiej pisarki nominowanej do Nagrody Bookera za ,,Czas huraganów" i ,,Paradajs". Brutalny i fascynujący portret miasta wzorowanego na Veracruz, pogrążonego w biedzie, przemocy i korupcji.
Codzienność jest najokrutniejszą rzeczywistością
Portowy mrok spowija wszystko. Andrik, uciekając od przemocowej opiekunki, trafia w ręce sadystycznego oprawcy. Jego przyszywany brat Zahir, napędzany obsesyjną miłością, wyrusza na pomoc, zostawiając za sobą krwawy ślad. Dla dwóch przyjaciół, Pachiego i Vinicio, alkohol, narkotyki i nocne eskapady są sposobem na zagłuszenie traum. Szukają na plaży czegoś, co pomoże im się zatracić, ale nie potrafią umknąć tragedii.
,,Fałszywy zając" to mroczna historia o złudnych marzeniach, nieuchronnym losie i cienkiej granicy między miłością a destrukcją. Tytułowy ,,fałszywy zając" stanowi symbol iluzoryczności marzeń o innym życiu, bez traumy, przemocy i porzucenia. Powieść, po raz pierwszy wydana w 2013 roku, zajęła ważne miejsce w literaturze hispanoamerykańskiej.
,,Sposób, w jaki Fernanda Melchor operuje językiem, stanowi najdobitniejszy dowód jej literackiego mistrzostwa i wynosi ją do grona najwybitniejszych współczesnych prozaików".
- Los Angeles Review of Books
,,W pierwszej książce Melchor ujawnia swoją zdolność do tworzenia opowieści, ale przede wszystkim to, że jej głównym celem jest pisanie w służbie opowiadanej historii".
- Ricardo Guzmán, ,,La Jornada"
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 2025-04-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Falsa liebre
Czy zawsze mamy wpływ na swoje życie, czy czasem jesteśmy tylko pionkami w brutalnej grze losu?
Czytając "Fałszywego zająca" Fernandy Melchor, nie mogłam przestać zadawać sobie tego pytania. Bo w świecie, który stworzyła autorka, nie ma prostych wyborów, nie ma prostych dróg ucieczki. Są tylko złudzenia, że może być inaczej - i brutalne przebudzenia, które rozrywają serce na strzępy.
Melchor zabiera nas do meksykańskiego portowego miasta, w którym bieda, przemoc i korupcja nie są tylko tłem wydarzeń - są ich esencją. W takim świecie splatają się losy czterech młodych bohaterów, którzy bardziej niż żyją, po prostu trwają. Andrik, który ucieka przed opiekunką tylko po to, by wpaść w ręce jeszcze gorszego potwora. Zahir, jego przybrany brat, który w szaleńczej miłości próbuje go ratować, zostawiając za sobą ślad krwi. Pachi i Vinicio - dwaj chłopcy, którzy zagubieni w cierpieniu, toną w alkoholu, narkotykach i krótkotrwałych zapomnieniach.
Nie spodziewaj się pięknych opisów plaż i słońca. W świecie Melchor nawet morze jest jak niebezpieczna pułapka, a powietrze przesycone jest zapachem rozkładu, strachu i beznadziei. Czytając "Fałszywego zająca", czułam się jakbym naprawdę była tam z nimi - w lepkim upale, w brudnych zaułkach, wśród krzyków i trzasku złamanych marzeń. Każde zdanie autorki jest jak cios pięścią - mocne, brutalne, prawdziwe.
Tytułowy ,,fałszywy zając" to metafora, która trafia prosto w serce. Nadzieja, która wygląda jak coś realnego, ale gdy tylko wyciągniesz po nią rękę - rozpada się w pył. Melchor pokazuje, że w świecie, gdzie dzieciństwo jest synonimem przemocy, a przyszłość nie istnieje, marzenia stają się największym przekleństwem.
Czy można winić Andriki, Zahirów, Pachich i Viniciów tego świata za to, kim się stają? Czy gdyby mieli inny start, ich życia potoczyłyby się inaczej? Te pytania nie dawały mi spokoju długo po zamknięciu książki. Bo Melchor nie oferuje nam wygodnych odpowiedzi. Wręcz przeciwnie - zmusza do patrzenia w oczy prawdzie, od której na co dzień wolimy odwracać wzrok.
Styl Fernandy Melchor jest niesamowity. Surowy, gwałtowny, wręcz brutalny. Nie daje wytchnienia ani na chwilę. Jej narracja jest jak zaciśnięta pięść, która nie pozwala ci odetchnąć aż do ostatniego zdania. I choć momentami miałam ochotę odłożyć książkę, dać sobie spokój - nie mogłam. Bo w tej całej brutalności była jakaś hipnotyzująca siła. Coś, co kazało mi czytać dalej, nawet jeśli każda kolejna strona bolała bardziej niż poprzednia.
,,Fałszywy zając" nie jest książką dla każdego. To nie jest historia, po której czujesz się dobrze. To opowieść, która cię złamie, zmusi do refleksji, zostawi z bólem i pytaniami, na które może nigdy nie znajdziesz odpowiedzi. Ale jeśli masz odwagę - sięgnij po nią. Pozwól sobie zobaczyć świat takim, jakim bywa naprawdę, gdy znikają wszystkie pozory.
Czy dostrzegłam w tej historii jakieś światełko w tunelu? Może małą iskrę, że mimo wszystko warto walczyć? Chciałabym powiedzieć, że tak. Ale w świecie Fernandy Melchor nawet światełko jest zdradliwe - jak fałszywy zając, za którym biegniesz, tylko po to, by odkryć, że na końcu nie czeka nic.
Mimo to - albo właśnie dlatego - ,,Fałszywy zając" jest książką, która zostaje w sercu na długo. I choć czytanie jej boli, to jest to ból, który warto poczuć.
#współpracabarterowa
Mroczne, smutne, egzystencjalne okruchy rzeczywistości bohaterów wypchniętych na skraj meksykańskiej społeczności.
Czterech bohaterów, cztery złamane życia, różne ludzkie nieszczęścia. Spirala traumatycznych zdarzeń i niespełnione marzenia, ugrzęźnięcie w rzeczywistości naznaczonej beznadzieją rodzi destrukcyjne zachowania. Poczucie niesprawiedliwości i niezgody na życie w jakim trwają, złudzenia o lepszym życiu mamią, a w sercu kiełkuje pragnienie ucieczki. Stopniowo w ich dusze wlewa się mrok, a co się dzieje, gdy w nich coś pęka? Co, gdy już nie mają nic do stracenia?
Pełno tu brudu, przemocy, goryczy i samotności, poszukiwania miłości doprowadzającej do wypaczonych relacji międzyludzkich. Alkohol, narkotyki, prostytucja i morderstwa, stałe poszukiwanie ucieczki od bezsensu istnienia i cierpienia.
Narracja jest niesamowita! Mocna, surowa, obsceniczna, ale zarazem przyciągająca. Czułam się tak jakbym była świadkiem tych najgorszych scen, te zapachy i oblepiający brud. Z kart wylewa się beznadzieja, która toczy umysły bohaterów.
Jak przemoc wpływa na ofiary? Czy gdyby bohaterowie mieli inne dzieciństwo, to czy ich losy potoczyłyby się inaczej? To niepokojące stadium ludzkiej degeneracji.
Mocna rzecz, nie da się przejść obok niej obojętnie. Niejednego czytelnika potarga emocjonalnie. Polecam!
Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski w Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej...
,,Paradajs" to - charakterystyczny dla prozy Melchor - dosadny i drobiazgowy obraz meksykańskiego społeczeństwa, ukazujący jego rasistowskie, klasowe i...
Przeczytane:2025-05-03, Ocena: 5, Przeczytałam,
ci chłopcy tak młodzi!
a życia ich już stracone
tu już dobrego się nic nie urodzi!
ich dusze bólem zmącone
rozerwane, rozdeptane marzenia
wszystko tak ciemne i brudne
pełzające na kolanach cierpienia
dlaczego to było tak trudne?
ciosy od zawsze przyjmowane
przemoc wszędobylska ich osaczyła
cielesnością ich dusze kształtowane
to nie była miłość, nigdy nie była!
to zło wydusi z nich życia okruchy
nim upadnie ostatnia nadzieja
bez zbędnej zostawi ich skruchy
tych słów już nic nie poskleja
rzuceni w brutalny świat
z bólem, udręką i beznadzieją
nie rozkwitną jak piękny kwiat
ponad mrok ich dusze struchleją
Dotknij mnie. Przytul.
Opatul ciepłem ciała swojego.
Wczepię się w ciebie wtedy mocno.
Będę marzył. Snił i rozbijał się pośród tego życia.
Trząsł będę się ze strachu. A ciało moje tobie oddam.
Bo nic innego nie znam.
Jak dotyk, który parzy.
I smutek, który na twarzy lśni.
Nie mam nic więcej niż ja sam jestem.
Popychane. Odrzucane. Rozdergane dziecko.
Szukam więc siebie na tej meksykańskiej ziemi.
A ona nie ma dla mnie nic.
Pustkę tylko i mrok bez światełka.
A ja porzuconym jestem istnieniem.
I samotnym. I drżącym.
Młode życia przekreśliły bezlitosne struny beznadziei. Młodość nie wie. Nie może wiedzieć. Że można inaczej. Żyć. Czuć. Być. Bo nie pokazała tej młodości dorosłość, czym dobro jest. Szacunek i niewinność. Dorośli brudem, przemocą i krzykiem obrośli. Złym dotykiem naznaczyli! Przez gęstniejący mrok ich dusz biegnie złorzeczenie, brzydota i narkotyczne omamy. W tym zniszczeniu one - bezwiedne młode dusze bez szansy na ocalenie.
Trzęsie się tutaj serce od emocji. Drżeniem swego bicia rozpada na cząstki smutku. Melchor mnie osaczyła. Głęboko, mocno. A ten poharatany młodości świat tak smutny. Ileż tutaj brudu i mocy słów pisanych. Lepkich niesamowicie. Tak przejmujących! Proza, która karmi ciemnością. A ja nią tak bardzo nasycona jestem. Jest tutaj tak ciemno, ale tak pięknie! Jest po mojemu. Odczuwam tę książkę mocno. Polecam bardzo.