Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2012-10-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 64
Sięgnęłam po tę książkę, myśląc iż jest to prequel serii Cmentarz Zapomnianych Książek, tymczasem srodze się zawiodłam. Ta krótka (bo zaledwie 60-ciu stronicowa) broszurka okazała się dla mnie nie do przebrnięcia i poddałam się w połowie. Nie chciałam dalej brnąć w ten niezrozumiały bełkot i tracić czasu na coś takiego.
Barcelona w roku 1616 i wcześniej, do której to wkracza poeta don Miguel de Cervantes, towarzyszący mu Sancho oraz ponoć niezwykłej urody Francesca di Parma, której to walory fizyczne opiewa, określając ją między innymi jako "fajerwerk kobiecości, co mnie nieco rozbawiło. Ale powiedzonko ciekawe. Spotykają się oni z księgarzem i drukarzem Antonim de Semperem, z którym wspólnie biesiadują.
I dalej już było tylko gorzej. Archaiczny język, który mnie męczył okrutnie, tym bardziej, że nudne to było jak flaki z olejem. Niestety, niewiele ma to wspólnego z cyklem o Cmentarzu Zaginionych Książek i czemu na służyć ta książeczka to naprawdę ciężko powiedzieć. Może są osoby, które się w tym rozsmakują, ale jeśli o mnie chodzi, to zupełne nieporozumienie i strata czasu.
Żywię do Zafona bardzo sprzeczne uczucia. Uwielbiam to jego przejmujące szarpanie za struny serca, których istnienia nawet nie podejrzewałam, a nie znoszę...w zasadzie za to samo. Pod tym względem ta książeczka nie jest aż tak bolesna, choć nie zabrakło w niej oczywiście nieszczęśliwej historii miłosnej, diabolicznych mocy, tym razem we własnej postaci i spalonej słońcem Barcelony. Miła książka, by dostać ją w prezencie, by samemu kupować - niekoniecznie.
Zgodnie z regułami cmentarza zapomnianych książek to książki wybierają swego czytelnika. Bądź pozdrowiony w świecie wybranych. W życiu liczą się tylko...
Barcelona, lata osiemdziesiąte XX wieku. Oscar Drai jest zauroczony atmosfera podupadających secesyjnych pałacyków otaczających jego szkołę z internatem...
Przeczytane:2015-05-18, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, ***Z książkami w tle, ***Czasy średniowiecza,
„Książę Parnasu”, według opisu, jest po prostu „skromnym divertimentem odwołującym się do niektórych, mniej lub bardziej znanych, szczegółów z życia Miguela de Cervantesa Saavendry, przede wszystkim związanych z jego podróżą do Włoch, którą odbył w swych młodych latach, jak również z kilkoma bytnościami w Barcelonie, niejednokrotnie w jego dziełach wspomnianych”. Już od pierwszych zdań zanurzamy się w średniowiecznym klimacie Barcelony, do którego autor zdążył nas przyzwyczaić w całej swojej serii o „Cmentarzu Zapomnianych Książek”. Baśniowa opowieść o Miguelu de Cervantesie i jego domniemanych znajomościach z Panem Antonim de Sempere, Sancho Ferminem de la Torre oraz Andreasem Corellim – nazwiskami dobrze znanymi nam z trylogii, rzuca nowe światło na wcześniejsze czasy przed powstaniem słynnej biblioteki. Dowiadujemy się także co nieco o sławnym Cervantesie – autorze niezapomnianego „Don Kichota”, a zachęceni tymi informacjami chcemy poznać więcej szczegółów z życia pisarza. Kto wie, może gdzieś, w zupełnie dziwnym miejscu, leży sobie przez wieki trzecia część przygód rycerza z La Manchy, o której świat nigdy się nie dowiedział…„Książę Parnasu” to zaledwie 60 stronicowa opowieść, ale jakże ciekawa i wciągająca. Archaiczny styl dobrze komponujący się z XVI i XVII stuleciem może nie ułatwia lektury, ale wprowadza w odpowiedni klimat i dodaje wiarygodności opisywanej historii.
„Komedia uczy nas, iż nie należy brać życia nazbyt serio, tragedia zaś uczy nas, co się dzieje, kiedy nie bierzemy na serio tego, czego nas uczy komedia.”
„Miłość to jedyny kamień, który zawsze potyka się o tego samego człowieka.”
Jak widać i tu znajdziemy aforyzmy, mądrości – fantastyczne cytaty, których tak wiele jest w książkach Zafona. Żal tylko, że historia Miguela de Cervantesa – tytułowego Księcia Parnasu jest tylko tym krótkim „divertimentem”, a nie kolejną fantastyczną, kilkuset stronicową powieścią do jakich przyzwyczaił nas autor.
Polecam