Dwie starsze panie. Czy jedyne, co im pozostało, to picie herbatki i rozmowa o rozmaitych dolegliwościach? Ależ skąd. Pełna dziwnych, szalonych zdarzeń przeszłość powraca. Tajemnice zaczynają wychodzić na jaw, a przypadki się niebezpiecznie kumulują, doprowadzając do… No właśnie: do czego?
Wydawnictwo: Seqoja
Data wydania: 2025-07-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 248
Język oryginału: polski
"Nawet sobie nie wyobrażacie (...) do jakich czynów ludzie są zdolni z miłości".
Starość to podobnież jedynie stan umysłu, co zdecydowanie potwierdzają bohaterki najnowszej powieści Stacha Szulista. Autora wszechstronnego, który w ostatnim czasie zręcznie manewruje pomiędzy gatunkami literackimi, zaskakując tym samym swoich czytelników. W tym przypadku pisarz wziął na tapet komedię obyczajową, zgrabnie łącząc humor z tragedią.
Stanisław "Stach" Szulist wierzy, że kto dużo czyta, lepiej rozumie świat i ludzi, a sam stara się pisać ku satysfakcji czytelnika. W przeszłości współpracował z wieloma tytułami prasowymi, a swoje opowiadania publikował między innymi w "Tygodniku Kulturalnym" i "Pomeranii". Obecnie tworzy scenariusze słuchowisk.
Spokojna codzienność dwóch osiemdziesięcioletnich staruszek zostaje zachwiana poprzez nocną wizytę nieproszonego gościa, po którym zostaje tylko zapach. Okazuje się, że to dopiero początek wielu kolejnych wydarzeń, które przypominają bohaterkom o skomplikowanej przeszłości. Karin i Natasza, oficjalnie siostry, a w rzeczywistości partnerki, mają bowiem wiele do ukrycia, a prawda dla obu okazuje się dość mocno zaskakująca.
Napisanie komedii obyczajowej w inteligentny sposób nie jest łatwym zadaniem, ale Stach Szulist podołał temu wyzwaniu. Pewnie dlatego, że jego książka to swoista komedia charakterów dwóch protagonistek, które zdecydowanie kradną całe literackie show. Karin i Natasza to bowiem postacie nietuzinkowe, którym starczy wiek w ogóle nie obniżył gorących temperamentów, a wręcz przeciwnie, pozwolił na pełne bycie sobą. Autor kreuje te bohaterki głównie za pomocą dialogów, które nacechowane zostają dużą dawką dowcipu oraz sarkazmu. Dialogów, w których kobiety kłócą się ze sobą, uprawiają słowne szermierki i zaskakują humorem sytuacyjnym. Rozmowy bohaterek wywołujące uśmiech na twarzy czytelnika to zdecydowanie creme de la creme całej fabuły tej powieści.
"Kumulacja" to książka z ciekawą intrygą sięgającą głęboko w przeszłość. Wraz z odkrywaniem tajemnicy, jaka wyłania się z barwnych życiorysów bohaterek, czytelnik odnajduje migawki sprzed lat. Są nimi lata PRL-u, bezlitosna działalność bezpieki, Festiwal Młodych Talentów w Szczecinie z 1962 roku, czy też festiwale kołobrzeskie. Nie brakuje także znaku rozpoznawczego pióra Stacha Szulista, czyli akcentu muzycznego pod postacią piosenek wplecionych w fabułę. Współczesność głęboko połączona z przeszłością daje w tym przypadku intrygującą mieszankę, w której wyborny finał zaskakuje.
Mam wrażenie, że Stach Szulist tworzył tę książkę operując trochę techniką scenariuszową, gdyż "Kumulacja" to idealny materiał na sztukę teatralną. Mistrzowskie dialogi, fenomenalne kreacje dwóch żywotnych staruszek, oryginalny wątek LGBT i kameralny klimat to bowiem idealne elementy do stworzenia wciągającego spektaklu. Wisienką na torcie okazuje się także swoiste puszczenie oczka do czytelnika poprzez wplecenie w fabułę nazwiska własnego autora i miejscowości Sobowidz, z którą jest prywatnie związany.
Stach Szulist to pisarz różnokierunkowy, potrafiący pisać zarówno stricte rozrywkową literaturę, jak i prozę dla bardziej wymagającego czytelnika, co w pełni pokazuje właśnie "Kumulacja". I ta odsłona twórczości autora podoba mi się najbardziej, podobnie jak niesztampowa okładka tej powieści, której zrozumienie idei przychodzi wraz z poznaniem finału skumulowanych wydarzeń mających miejsce w życiu dwóch dziarskich staruszek.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
Drugi tom Opowieści naszych dni to efekt starań i wysiłków wielu ludzi, zjednoczonych potrzebą opowiedzenia historii, które narodziły się w ich głowach...
Ela jest pięćdziesięciolatką, miłośniczką klimatów rockowych i dobrej literatury, która za sprawą kilku przypadkowych kliknięć w sieci nawiązuje...
Przeczytane:2025-09-24, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Dziś przychodzę do Was z historią, która doprowadziła mnie do stwierdzenia, że człowiek jest jak takie małe gliniane naczynie, w którym zbiera się i kumuluje wszystko to, co dobre i co złe, pływają w nim wspomnienia, przeżyte emocje, pokłosia sukcesów i gorzki smak porażek, wielkie miłości i jeszcze większe tajemnice, ale gdy to naczynie osiągnie swój limit, pęka i daje upust temu co przez lata w sobie zbierał...
Czasami nie dzieje się wtedy nic, a czasami zadzieje się wszystko. Życie albo runie w przepaść, albo doświadczymy oczyszczającego katharsis...
Nie będę opisywać całej fabuły, bo została ona utkana tak, że każdy najdrobniejszy szczegół, powiązany jest z poprzednim i wpływa na kolejny. Nie chciałabym Wam zepsuć zabawy z odkrywania ukrytych poszlak doprowadzających do szokującego rozwiązania tajemnicy z przeszłości. Na zachętę dodam tylko, że mocną stroną tej historii są wielobarwne postacie, powieść jest zabawna, intrygująca, zaskakująca a momentami nawet przerażająca. Stach Szulist stworzył oryginalną historię gdzie humor, ironia i sarkazm grają jedne z pierwszych skrzypiec, a główne bohaterki to na pewno nie są ckliwe staruszki, które z nostalgią i sentymentem wspominają szalone lata młodości przy popołudniowej herbatce. Kobiety te mają nie jedno za uszami, o nie jednym chcą zapomnieć i nie jedno schować na dnie duszy tak, by nikt tego nigdy nie zauważył, ale głęboka przeszłość, traumatyczne i bolesne wydarzenia zaczynają upominać się o swoją prawdę.
Jest to także opowieść o trudnych wyborach, matczynej miłości i poświęceniu, poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, swych rodzinnych korzeni, mierzeniu się z prawdą, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego.
Opisana w książce historia jest bardzo inteligentnie "utkana" i poprowadzona. Fantastycznie się czyta historię pełną powrotów do lat sześćdziesiątych czy osiemdziesiątych (można poczytać, w jakich realiach przyszło dorastać naszym dziadkom i rodzicom). Autor wspomina o muzycznych festiwalach tego czasu takich jak Szczeciński Festiwal Młodych Talentów z 1962 roku, kiedy to karierę zaczynała Karin Stanek, o zapomnianych Festiwalach Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu (nawet nie wiedziałam, że taki miał miejsce), pokazuje, jaka też była potęga ówczesnej władzy oraz siła i konsekwencje szantażu, które ciągną się za człowiekiem przez całe życie.
Akcja toczy się niezwykle szybko, a czytelnik nie odnajduje nawet chwili wytchnienia. Zanim emocje zdążą opaść, za moment znów przekraczają dopuszczalny poziom. A finał zwyczajnie zwala z nóg!
Niespodziewany i w jakiś sposób wstrząsający, przeszywający na wskroś jest zwieńczeniem wszystkich emocji, jakie towarzyszyły czytelnikowi od pierwszej do ostatniej kartki.
W tej historii tyle się dzieje, że trudno jest ją zakwalifikować do jednego gatunku. Według mnie jest to bardzo ciekawy miks, i każdy znajdzie tu coś odpowiedniego dla siebie, zarówno fan powieści obyczajowej jak i kryminału.
Książkę czyta się doskonale, zmusza ona do refleksji, atakuje różnorodnymi emocjami, bawi, wstrząsa i pokazuje, że pomiędzy białym a czarnym istnieje jeszcze mnóstwo odcieni szarości...
Pod tą skromną okładką czeka na Was cały ocean różnych doznań- to mogę Wam zagwarantować!
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To opowieść o życiowym trzęsieniu, po którym już nic nie będzie takie samo.