Młody nauczyciel angielskiego Johnny Smith uważa się za człowieka szczęśliwego. Ma ukochaną dziewczynę, jest lubiany przez uczniów i jest przekonany, że w życiu nie spotka go nic złego. Jednak pewnego dnia w wyniku groźnego wypadku samochodowego zapada w śpiączkę. Kiedy budzi się po prawie pięciu latach, z niepokojem odkrywa w sobie niezwykły dar ? widzi przeszłość i przyszłość innych ludzi. Johnny potrafi przewidzieć dosłownie wszystko, niekiedy więcej, niżby sobie życzył... Niezwykły talent staje się dla niego przekleństwem...
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2007-11-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The Dead Zone
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Sokołowski Krzysztof
Sam Stephen King uznaje ,,Martwą strefę" za swoją ulubioną powieść, a taka ocena bardzo zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę. Czcionka jest może nieco mała, ale wydaje mi się, że wiele wątków jest tu niepotrzebnych, jakby wepchniętych na siłę. Książka została wznowiona w 2007 roku, a intensywność wypożyczeni sugerowała, że jest to coś bardzo dobrego, niepowtarzalnego. Opis umieszczony na okładce jeszcze bardziej rozbudził moją wyobraźnię czytelniczą, ale była to swego rodzaju zasadzka. Chwilami męczyłam tekst, nie odnalazłam się też w wątkach politycznych- nie lubię tego tematu, a po drugie uważam go za zbyteczny w tej historii.
Sam pomysł był świetny, taki w stylu Kinga, ale autor chciał chyba zbyt wiele pokazać w jednej książce. To złe posunięcie, tym bardziej, że mistrz grozy ma na swoim koncie mnóstwo trafnych historii, nie musi więc zachowywać się ja debiutant...
Głównym bohaterem jest Johny Smith- młody nauczyciel języka angielskiego. Kadra nauczycielska, a przede wszystkim uczniowie, bardzo lubią prowadzone przez niego zajęcia. Mężczyzna jest też w szczęśliwym związku, a zatem niczego mu nie brakuje. Niestety, jest on typowym przykładem osoby, której w jednej chwili zmienia się całe życie. Perypetie po nieszczęśliwym wypadku dają nam też szansę na poznanie stuprocentowego Stephen Kinga, który, tym razem, nieco się zagalopował. Rzeczywistość mieszająca się z fikcją to u tego pisarza chleb powszedni, a zagadnienia medyczne nie zostaną od razu zapomniane. Wszak ludzkiego mózgu nie znają dobrze nawet wybitni uczeni, dlatego zachowania głównego bohatera mogą nas szokować jak też zmuszać do refleksji. Czy chcielibyśmy odczytywać przyszłość i przeszłość każdej napotkanej osoby? Taka umiejętność wydaje się fascynująca, ale zapewne nasze myślenie zmieni się po całkowitym przeczytaniu ,,Martwej strefy".
Fenomen psychiczny, talent proroczy- tak określano w książce głównego bohatera, ale nie tylko on zostanie zapamiętany przez odbiorców. Podnieść ciśnienie może nam Vera- matka Johna, osoba wręcz katastroficznie wierząca w Boga. Jak widać, przesadzać można na każdym polu życia...
Jak już wspominałam, pomysł związany z zachowaniem głównego bohatera zrobił na mnie wrażenie, ale autor mógł nieco zwolnić. Wtedy nikt nie odczuwałby uczucia chaosu.
Bohater książki, młody nauczyciel ulega nieszczęśliwemu wypadkowi. W jego następstwie zapada w śpiączkę na 4,5roku. Gdy nikt nie wierzy już w cud, ten następuje i John budzi się. Są delikatne uszkodzenia mózgu ale pojawiła się też nowa zdolność. Wystarczy by kogoś dotknął by poznać niektóre fakty z przeszłości i przyszłości tego kogoś. Jednak nie jest to dla niego darem a przekleństwem.
Historia mogłaby być ciekawa ale nie jest. Jest zbyt rozwleczona. Sam John jest facetem, który sam nie wie czego chce. Nie potrafi pogodzić się ze swoją zdolnością. Chociaż kilkakrotnie wykorzystuje ją by pomóc ludziom. Ale też nie do końca z własnej woli.
Historia mogłaby być ciekawa ale jest zbyt przegadana, zbyt długa. I nudna. Zakończenie też jest takie nijakie. Nie bardzo mi się podobało.
Witajcie moi kochani
Lubicie powieści obyczajowe z wątkiem fantastycznym?
Dziś właśnie taką historię chciałabym Wam przedstawić.
Tytuł: Martwa strefa
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Historia opowiada o młodym nauczycielu, który wiedzie spokojne oraz szczęśliwe życie. Jednak pewnego dnia Johnny ulega poważnemu wypadkowi. Na skutek, którego zapada w wieloletnią śpiączkę. Życie rodziny oraz przyjaciół toczy się dalej, ale już bez niego. Po prawie pięciu latach budzi się i odkrywa nową rzeczywistość, z którą stara się zaznajomić. Jednak to nie wszystko. Podczas rekonwalescencji odkrywa również w sobie niespotykany, a przede wszystkim niewiarygodny dar widzenia przeszłości oraz przyszłości innych ludzi.
To była całkiem interesująca historia.
Fabuła mnie zaintrygowała. Młody, a przede wszystkim szczęśliwy mężczyzna czerpiący z życia garściami. Jednak wszystko to tylko do momentu wypadku oraz zapadnięcia w śpiączkę. Jego świat runął, ale innych trwał dalej. Do tego jeszcze wyjątkowy dar widzenia przeszłości oraz przyszłości. Wyjątkowy dar, a może przekleństwo?
Mimo, iż lubię w powieściach obyczajowych, bo tym właśnie była dla mnie ta historia, wątek fantastyczny to bardziej zainteresowała mnie kwestia życia rodziny oraz przyjaciół Johnny'ego podczas, gdy on sam znajdował się w śpiączce. I w tym aspekcie jestem bardzo usatysfakcjonowana, ponieważ autor zaprezentował ten wątek bardzo szczegółowo. Ukazał obraz skrajnych emocji oraz zachowań ludzkich w obliczu tragedii. A ponadto przedstawił również historię Johnny'ego już po pobycie w szpitalu. Byłam bardzo ciekawa jak poradzi sobie w nowej rzeczywistości.
Jednak sam wątek fantastyczny niestety nie całkiem przypadł mi do gustu. Po prostu nie mój klimat i nie zaiskrzyło.
Jeżeli chodzi o akcje całej historii to miejscami miałam wrażenie, iż staję się ona nużąca. Mnogość opisów sytuacji oraz wydarzeń tym razem trochę mi przeszkadzała.
Reasumując ,,Martwa strefa" to powieść obyczajowa z wątkiem fantastycznym. Uznałabym ją za dobrą powieść ze względu na ukazanie rozmaitych postaw ludzkich w obliczu tragedii. I to właśnie one najbardziej zwróciły moją uwagę. Myślę, iż warto przeczytać i wyrobić sobie o niej własne zdanie.
Miłego dnia, strona.394
Dobrze się czytało tą książkę, choć jak dla mnie miejscami bywało za dużo polityki, te opisy mnie nużyły. Główny bohater zdobył moją sympatię i jest mi przykro, że Autor przygotował dla niego taki los. Do samego końca miałam nadzieję na inne zakończenie. Elementy fantastyczne nieprzesadzone (ogólnie nie lubię fantastyki), dobrze opowiedziane. Irytująca postacią była (jest) Vera, matka głównego bohatera. Jej fanatyzm religijny denerwował, ale na końcu okazuje się, że miał duże znaczenie.
'' Stillson odkrył najwyraźniej jedną z podstawowych , ukrytych zasad rządzących naszym światem : jeśli ci którzy dużo mają nie zapłacą , zapłacą za nich ,chętnie i bez żadnego szczególnego powodu , ci , którzy mają niewiele ''
Co tu kryć , czy dużo opowiadać . Fakt jest niezaprzeczalnie taki , iż po raz piętnasty dałam się omotać kingowską pajęczyną . W dodatku wcale mi to nie przeszkadzało . Obserwowałam sobie czytając jak autor powolutku snuje swoje pajęcze nitki - historie . Na początku każda historia nijak się ma do pozostałych , jednak im dalej w książkę tym coraz wyraźniej widać że wszystkie te zdarzenia , te pojedyncze , osobno opowiedziane historie plotą się pięknie w swoistą pajęczynę , którą nim się czytelnik spostrzeże , już jest cały omotany . Przynajmniej ja tak mam i uwielbiam ten stan . Uwielbiam kiedy książka mnie porywa , oplata , wciąga , wsysa , kiedy zapadam się w nią , kiedy dochodzę do takiego stanu , że nic poza nią nie widzę i nie słyszę . Kiedy trzeba do mnie ileś razy mówić , a czasem potrząsnąć za ramię , bym wróciła znowu do rzeczywistości . Tak jest w przypadku książek pana Kinga . Czytam sobie na przykład o małym chłopcu , sześciolatku , który jeżdżąc na łyżwach uderza w człowieka dorosłego z niezłym impetem i upada na lód . Właściwie nic mu się nie staje , po chwilowym zamroczeniu i obejrzeniu sobie z bliska przysłowiowych '' gwiazd '' , dalej się bawi . Zostawiamy go więc na '' chwilę '' , by przyjrzeć się innym historiom . Na przykład sprzedawcy piorunochronów który zawitał do baru napić się czegoś , bo od gadania zaschło mu w gardle . Mordercy który zabija kobiety niezależnie czy mają lat sześć czy sześćdziesiąt sześć , czy pewnemu Gregowi który zajmuje się handlem obwoźnym i na dodatek jest bardzo agresywnym i nieobliczalnym człowiekiem . W tym momencie zaczęłam się zastanawiać , znając już z wcześniejszych powieści Kinga , jego styl pisania , w jaki sposób te wszystkie historie w końcu połączą się ze sobą . Niestety nie odgadłam . Właśnie to w pisarstwie tego autora sobie cenię , że zawsze potrafi mnie zaskoczyć . Że do każdej swojej powieści wprowadza takie elementy które mnie wprost zdumiewają . Które sprawiają że chce się jego książki czytać i czytać i czytać wciąż . Ale wróćmy do naszego Johnn'ego Smitha , to tamten sześciolatek , który w tej chwili ma już lat dwadzieścia kilka , jest nauczycielem i mimo że jego uczniowie zwą go Frankensteinem , to jednak bardzo go lubią . Johnny jest więc właściwie szczęściarzem , dobra praca , fajna , kochana dziewczyna , kochający rodzice . Jednak to wszystko do czasu . Po wypadku i pięćdziesięciopięcio miesięcznej śpiączce , dla Smitha nic już nie będzie takie samo . Książka jest rewelacyjna i jak to u Króla , porusza wiele różnych , bardzo ciekawych i nigdy nie tracących na ważności i aktualności , spraw . Na przykład fanatyzm religijny , czy brudną politykę . Pokazuje jak działa mechanizm który sprowadza na polityczny tron władzy jednostki wprost szalone . Jak posługując się populizmem i demagogią można wpływać na skołowane społeczeństwo . A główny dylemat i pytanie które Johnny zadaje każdemu , spowodowało we mnie niezłą konsternację i przyznaję , chyba do końca wciąż nie umiem na nie odpowiedzieć . Ciekawe czy wy odpowiecie...
Po śmierci żony Ben Mears wraca do Jerusalem w stanie Maine, gdzie spędził kilka lat jako dziecko. W drodze do miasteczka zatrzymuje się na chwilę w starym...
Krwawa i baśniowa love story. Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który spajało...
Przeczytane:2016-11-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Opinie, Stephen King,