Nagroda? Spełnienie marzeń.
Problem? Rywal.
Po serii zawodowych katastrof Nell dostaje się na prestiżowy staż w swoim ulubionym komediowym show. Jeśli się sprawdzi, zostanie tam na stałe jako scenarzystka.
Jednak świat telewizji nie ma nic wspólnego z zabawnym skeczem, a Nell niespodziewanie musi konkurować z innym stażystą.
Charlie to uroczy i irytująco pewny siebie nepo baby, który wpadł na plan jak na rodzinne przyjęcie - z polecajką od własnego wpływowego ojca.
Zapowiada się nierówna walka, ale Nell przysięga sobie zrobić wszystko, by zostawić Charliego w tyle.Jednak im dłużej z nim pracuje, tym trudniej jej oddzielić grę o pracę od... gry o serce.
Komedia romantyczna dla fanek ciętych ripost, błyskotliwych dialogów i emocji, które rosną z każdą sceną.
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2025-06-11
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 336
Tytuł oryginału: The Funny Thing About Love
Przeczytaliście ostatnio jakąś #comfortbook Chyba każda z nas ma do nich słabość. Milosc nie na zarty jest pozycją, którą spokojnie możemy zaliczyć do właśnie takich książek.
Dla Nell staż był spełnieniem marzeń. Czymś, co przypominało jej o ojcu. Więc kiedy dowiedziała się, że musi go dzielić z kolejną osobą nie była zadowolona. Zwłaszcza że Charlie trafił tam przypadkiem. Dla niego była to jedynie praca, która pozwoli mu się jakoś utrzymać.
Śmiało można powiedzieć, że przy pierwszym spotkaniu oboje byli sobą oczarowani. Wszystko było na dobrej drodze, by poszli na randkę. Nell, jak to kobieta, zmieniła zdanie, gdy dowiedziała się kim jest Charlie. I w sumie ją rozumiem. Bo przecież kto w takiej sytuacji by się nie wkurzył. Na szczęście z czasem Charlie okazał się nie być złem wcielonym, jak to określała go początkowo Nell.
Bohaterowie MNNŻ są postaciami, jakie miałam w swoich wyobrażeniach zaczynając tę książkę. Zwłaszcza Nell. Dziewczyna pełna pasji i zamiłowania do tworzenia komediowego show. Wychodziła ze swojej strefy komfortu, by móc brać udział w przygotowaniu programu, który kochała od dziecka.
Za to Charlie zaplusował u mnie podejściem do stażu. Owszem początkowo średnio był mi zainteresowany, ale z czasem chciał udowodnić rodzicom, że potrafi sam coś osiągnąć. Nie trzeba mu wiecznie w tym pomagać. On po prostu musi znaleźć coś co pokocha robić. Tak, inni pracownicy programu go faworyzowali, mimo to on wcale taki nie był. Chociaż jego zachowanie nie podobało mi się w jednym momencie, to dalej lubię tę postać.
Uwielbiam komfort, jaki czuję w czasie czytania takich książek. Luźna fabuła MNNŻ zdecydowanie mnie przyciągnęła. Super, że autor wplótł też te trochę trudniejsze tematy, jednak zrobił to w taki sposób, że nie zdominowały one lekkiej historii książki. Myślę, że ta książka sprawdzi się idealnie na lato. Polecam?
Miłość czy rywalizacja co zwycięży?
Nell od dziecka kocha komediowe show, kiedy udaje jej się dostać tam na staż nie posiada się z radości. Niestety tym razem jest też drugi stażysta Charlie, któremu staż załatwił ojciec. To Charlie jest na wygranej pozycji bo jest synem szefa, jednak to Nell pisze idealne skecze.
Które z nich zdobędzie wakat? I czy istnieje możliwość przyjaźni, a może nawet czegoś więcej między rywalami?
To książka pokazująca, że nie zawsze wszystko co widzimy tak wygląda. Czasami nawet będąc dzieckiem kogoś wpływowego możemy czuć się źle. "Po prostu zachowuj się tak, jakbyś tam pasował." Mam poczucie, że ta książka pięknie opowiada o tych utajonych uczuciach, których nie widać na pierwszy rzut oka.
Jeśli tylko kochasz cięte riposty, pełne naprawdę błyskotliwych dialogów. Romantyczne historie, w których bohaterzy pomimo lęków bronią swoich przekonań, ta książka z pewnością ci się spodoba. A jeśli jesteś miłośnikiem komediowego show możesz przeczytać jak tworzy się je od kuchni i co można usłyszeć w pokoju scenarzystów :)
To zabawna i romantyczna historia idealna na letni urlop.
Czy można zakochać się w kimś, kto jest twoim największym rywalem? I to wtedy, gdy twoja przyszłość zawodowa wisi na włosku?
To pytanie zadałam sobie zaraz po przeczytaniu opisu ,,Miłości nie na żarty" Toma Ellena - komedii romantycznej, która miała być przyjemnym przerywnikiem między cięższymi tytułami, a okazała się czymś znacznie więcej.
Na początku przyznaję - nie spodziewałam się fajerwerków. Romans, konkurencja w pracy, chłopak z polecenia tatusia - brzmiało jak kolejna, lekka historia z dobrze znanym schematem. Ale wiesz co? Ta książka uświadomiła mi coś bardzo ważnego: wcale nie trzeba łamać schematów, by stworzyć historię, która porwie cię od pierwszych stron.
Nell to bohaterka, którą chcesz mieć za przyjaciółkę - zabawna, autoironiczna, zadziorna, ale też cholernie ambitna. Gdy po pasmach porażek dostaje się na wymarzony staż w programie komediowym, czujesz jej ulgę i nadzieję jak własną. Tylko że świat telewizyjnej satyry szybko okazuje się brutalniejszy niż najostrzejszy żart. A najtrudniejsze dopiero przed nią - Charlie. Rywal. Nepo baby z koneksjami, który od początku wydaje się irytująco bezproblemowy. Ale właśnie w tym ,,irytująco" kryje się cała magia.
Tom Ellen w niezwykle lekki, a jednocześnie uważny sposób pokazuje, jak trudno oddzielić ambicje od emocji, jak cienka bywa granica między rywalizacją a fascynacją. Relacja Nell i Charliego to klasyczne enemies-to-lovers, ale zbudowane na dialogach, które iskrzą humorem i chemią. To nie jest romans, w którym wszystko dzieje się zbyt szybko. To historia, w której uczucia rodzą się między słowami - czasem złośliwymi, czasem zabawnymi, a czasem tak czułymi, że na moment przestajesz oddychać.
Kocham książki, które dają mi coś więcej niż tylko chwilowe emocje. A ,,Miłość nie na żarty" dała mi powody do śmiechu, do wzruszenia i - co najcenniejsze - do przypomnienia sobie, że czasem najlepsze historie to te, które nie próbują być inne. Tylko szczere.
W trakcie czytania co chwilę łapałam się na tym, że chcę zaznaczać fragmenty, do których wrócę - zabawne riposty, trafne obserwacje, sceny jak z najlepszej komedii romantycznej. I choć finał był przewidywalny (jak przystało na ten gatunek), to i tak miałam łzy w oczach. Bo w tych dobrze znanych ramach autor zawarł coś bardzo autentycznego.
Dla mnie to jedna z tych książek, które idealnie nadają się na letni wieczór z lemoniadą i kocem. Rozgrzewa serce, nie udaje, że jest czymś, czym nie jest, i przypomina, dlaczego tak kochamy historie o miłości. Bo czasem wszystko, czego potrzebujemy, to dobre dialogi, iskra między bohaterami i happy end, który zostawia nas z uśmiechem na twarzy.
Ocena: 8,5/10 - bo ,,Miłość nie na żarty" to naprawdę bardzo dobra komedia romantyczna - błyskotliwa, lekka, emocjonalna i zabawna.
Przeczytane:2025-07-27,
Romansu było tu ino ino, tyle, co kot napłakał, ale ta historia jest tak lekka i przyjemna, że mogę wybaczyć brak mocno rozwiniętego wątku miłosnego. Tak sobie myślę, że to książka dobra dla tych, którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z romcomami, albo mają ochotę na coś totalnie lekkiego, miłego, poprawiającego humor.
Spełnia się największe marzenie Nell — dostaje się na prestiżowy staż do swojego ulubionego programu komediowego. Właśnie otwierają się przed nią drzwi do pracy scenarzystki. Na horyzoncie pojawia się jednak jeden problem. Nazywa się on Charlie Francombe i też jest stażystą walczącym o tę samą posadę. Mężczyzna ma nad Nell jedną, znaczącą przewagę — jest synem wpływowego ojca.
Ta książka jest naprawdę urocza i słodka. Wątek romantyczny to slow burn w wersji light, bo jest slow, ale burn to zaledwie delikatny płomyczek, więc jeśli nastawiasz się na spicy story, to musisz zmienić podejście.
Nell i Charlie to postaci, które daje się lubić, które nie irytują, a raczej bawią i wywołują uśmiech na czytelniczych twarzach. Wbrew temu, w jakiej sytuacji znalazł się Charlie, nie jest on zadufanym w sobie snobem, a sympatycznym, zabawnym, może trochę nieogarniętym chłopakiem z sąsiedztwa, ale fakt, że patrząc na niego przez pryzmat ojca, można by sądzić inaczej. Co też czyni Nell.
Podobało mi się, że wątek pracy przy dużym programie telewizyjnym oraz proces tworzenia kolejnych odcinków, były tak dobrze rozwinięte i właściwie szły na równi z głównym wątkiem. Autor w ciekawy sposób pokazał perspektywy: Charliego — którego Nell interesowała bardziej niż sam staż oraz dziewczyny, która dwoiła się i troiła, by móc po okresie próbnym zostać zatrudnioną w wymarzonej pracy. I niby w tej historii była nutka rywalizacji, a jednak jej nie było.
Tom Ellen zafundował też fajną małą dramkę, która była przewidywalna od początku do końca, ale wyczekiwałam jej z zacieraniem rączek i ucieszyłam się z przebiegu wydarzeń.
Polecam, pewnie, że tak — jest lekko, przyjemnie, zabawnie, troszkę romantycznie i po prostu, miło.