Rae od zawsze miała słabość do złoczyńców w powieściach fantasy. Są najlepiej ubrani, mają najbardziej cięte riposty i zwykle nie cofają się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. Rae z chęcią zrobiłaby to samo - cierpi na nieuleczalną chorobę i poświęciłaby wszystko, by odmienić swój los...
I oto niespodziewanie otrzymuje szansę na drugie życie: niezwykłym trafem przenika do świata swojej ulubionej serii, gdzie może odnaleźć kwiat, który ją uleczy.
Budzi się w pałacu stojącym na krawędzi piekielnej przepaści, w królestwie na skraju wojny, krainie niebezpiecznych bestii, knujących dworzan oraz swojej ulubionej postaci: Wiecznego Cesarza. Jest tak ponętny, jak może być tylko postać z książki. Rae wkrótce odkrywa, że w tym fantastycznym świecie wcale nie jest pozytywną bohaterką. Przeciwnie: jest złoczyńczynią.
Więc niech i tak będzie! Jako Lady Rahela pod swoim diabelskim przywództwem jednoczy przeróżnych rzezimieszków i planuje, jak odmienić ich przeznaczenie. Sterta ciał rośnie, a wraz z nią wściekłość cesarza. Wygląda na to, że Rae i jej sojusznikom trudno będzie dociągnąć do ostatniej strony...
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2024-11-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 233
Tytuł: Niech Żyje Zło
Autor: Sarah Rees Brennan
Wydawnictwo StoryLight
Data premiery: 27.11.2024r
#współpracareklamowa
#współpracabarterowa
#współpracarecenzencka
"Nadzieja obdarta z tragizmu była pusta. Tak jak tragizm bez nadziei."
Świetna historia pełna intryg i niebezpieczeństw a świat wykreowany przez autorkę wciąga czytelnika od pierwszej strony. Niebanalna fabuła, w której główna bohaterka, jest nieuleczalnie chora przenosi się do książki fantasy, w celu odnalezienia kwiatu, który ją uzdrowi.
Od tego momentu akcja nabiera tempa, gdyż bohaterce przypada rola złoczyńcy.
Nieprzewidywalna i mroczna historia momentami humorystyczna i intrygująca, napisana z perspektywy kilku bohaterów powieść, która wzbudza ciekawość czytelnika.
Autorka stworzyła niesamowitą historię budując pełną napięcia i emocji fabułę, która wciąga.
Gorąco polecam.
Dziękuję wydawnictwu za zaufanie i egzemplarz recenzencki.
#książkoweimpresje #polskiebookstagramy #bookstagrampl
Rae uwielbia powieści fantasy i ma ogromną słabość do złoczyńców, jacy w nich występują. Przecież są najlepiej ubrani, mają świetne teksty, są odważni i dążą do swoich celów nawet po trupach. Niestety życie realne dziewczyny nie jest usłane różami. Rae cierpi na nieuleczalną chorobę i poświęciłaby dosłownie wszystko, by to zmienić, odmienić swoje życie. Nie spodziewa się, że będzie miała na to szansę. Staje się tak, że trafia do świata swojej ulubionej serii. Co to ma wspólnego z jej chorobą? Jest tam kwiat, który może ją uleczyć. Tylko odnalezienie go wcale nie będzie łatwe.
Królestwo, do którego trafia, jest na skraju wojny, na dodatek jest pełne niebezpiecznych bestii, knujących dworzan. Jednocześnie jest tam również jej ulubiona postać, czyli Wieczny Cesarz, a ona wcale nie staje się postacią pozytywną, a wręcz przeciwnie jest złoczyńczynią. Jak potoczy się jej historia?
Tym razem książkę czytała moja prawie 18-letnia córka i to jej oczami będzie recenzja.
Książka Amelii się podobała i to bardzo. Uważa, że była ciekawa, wciągająca, a momentami bardzo zaskakująca. Wciągnęła ją i to bardzo. Przeczytała ją w cztery wieczory, co biorąc pod uwagę jej inne obowiązki i ilość stron, jest bardzo dobrym wynikiem. Podobał się jej zarówno pomysł na fabułę, jak i cała reszta.
Akcja sprawnie poprowadzona, szybsza, a to sprawiło, że z książką nie dało się nudzić. Czytało się ją szybko, a podczas czytania towarzyszyły Amelce różne emocje.
Jeśli chodzi o bohaterów, to byli ciekawi, naprawdę dobrze wykreowani. Po mimo że, Rae tak naprawdę była bohaterką złą (co autorka podkreślała niejednokrotnie), córka jej kibicowała i to dość mocno.
„Niech żyje zło” to według mojej prawie 18-letniej córki świetna książka fantasy i z przyjemnością poleca.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Przyznaję, że szczególnie początek książki zrobił na mnie ogromne wrażenie, zaznaczyłam w niej naprawdę dużo wartościowych cytatów. Być może moje własne doświadczenie z nowotworem sprawiło, że bardzo mocno docierały do mnie treści zawarte w tej książce.
Co gdyby przenieść się do fabuły ulubionej książki? A aby było jeszcze ciekawiej aby w tej książce być czarnym charakterem? To właśnie dzieje się z naszą bohaterką, która zamiast umierać na raka w szpitalnym łóżku dostaje niepowtarzalną szansę by w powieści fantasy zrobić coś dzięki czemu przeżyje. Wszak dobrze mieć jakikolwiek wybór i móc działać.
To naprawdę ciekawe spojrzenie na powieść fantasy, wszak bez czarnych charakterów byłoby bardzo nudno. Czy jednak można poczuć do nich sympatie i im kibicować? Zamiast heroicznych bohaterów walczących o ocalenie świata, mamy antybohaterkę, która niekoniecznie chce podporządkować się schematom i może mieć więcej wspólnego z czytelnikiem, niż można się spodziewać.
Autorka posługuje się lekkim, dowcipnym stylem, który stanowi mieszankę ciętego humoru i bardziej refleksyjnych momentów. Dialogi są błyskotliwe i pełne sarkazmu, co sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością, nawet w bardziej mrocznych momentach fabuły. Co prawda dla mnie odrobinę za dużo na każdym kroku było wtykane jacy to złoczyńcy z głównych bohaterów, myślę, że większość czytelników załapała po pierwszych 10 nawiązaniach :)
Sama powieść fantastycznie pokazuje, że nie można się poddawać i zawsze warto jest brać los w swoje ręce. Często też punkt widzenia zależy od tego z której strony na coś patrzymy.
Co prawda spodziewałam się odrobinę innego zakończenia. A jeśli ty chcesz się przekonać czy zło zwycięży? Polecam Ci tę lekturę.
Czasami w życie czytelnika wkraczają książki nieco specyficzne, ale jednak tak wciągające, że nie można się od nich oderwać. I właśnie takie doświadczenie przeżyłam z "Niech żyje zło". Książka ma w sobie to coś, co przyciąga mnie jak magnes.
Główna bohaterka powieści, Rae, jest śmiertelnie chora na nowotwór. Wraz ze swoją ukochaną siostrą, są ogromnymi fankami serii "Czas żelaza", o której potrafią rozmawiać godzinami i namiętnie zaczytywać się w treści. Każda z nich jest miłośniczką innych bohaterów, jedna lubi tych złowieszczych, druga pełnych dobra. Kiedy życie Rae powoli zaczyna gasnąć, pojawia się przy jej szpitalnym łóżku kobieta, która daje jej nieoczekiwaną i wręcz niemożliwą do uwierzenia szansę na ocalenie siebie i powrót do zdrowia. Dziewczyna wkracza na karty swojej ukochanej powieści i jako złoczyńca rozpoczyna walkę o przetrwanie oraz pozyskanie Kwiatu Życia i Śmierci, który jako jedyny może ją uzdrowić. Czeka na nią wiele niebezpieczeństw, lawirowanie wśród intryg i codzienny strach o własne życie.
Sam pomysł na książkę, który zrodził się w głowie autorki, jest absolutnie genialny. Pierwszy raz spotkałam się z powieścią, w której główna bohaterka przenosi się w wydarzenia toczące się w jej ulubionej serii książek, aby ocalić swoje własne życie. Bardzo intrygujący jest sposób, w jaki prowadzona jest akcja i jak kierowana jest fabuła. Z jednej strony Rae zna treść ulubionej serii, którą my również poznajemy, a z drugiej strony musi sterować wydarzeniami w taki sposób, aby doprowadzić do własnego przeżycia i zdobycia kwiatu, na którego pozyskanie ma tylko jedną szansę. Tak naprawdę czytamy książkę w książce, co jest jednocześnie ciekawe, a z drugiej strony tworzy dość specyficzny klimat powieści.
Śledząc losy Rae, która wciela się w złoczyńczynię Rahelę Domitria, możemy zobaczyć z jakimi trudnościami musi się zmierzyć, aby przeżyć. Jest to dość trudne zadanie, ponieważ przez paskudne zachowanie postaci, którą przypadło jej odgrywać, i która mocno nabroiła w przeszłości, nastawienie pozostałych bohaterów wobec niej jest negatywne. Spodobała się mi relacja, którą Rae zbudowała z Kluczem oraz Kobrą, jednak trochę rozczarowałam się rozwojem sytuacji. Drażniła mnie natomiast postać Lii oraz Emer i szczerze miałam nadzieję, że znikną.
Akcja powieści jest wciągająca i intrygująca. W wielu momentach zostałam pozytywnie zaskoczona obrotem spraw, a zakończenie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że autorka nie poszła drogą twardo utartych schematów i cukierkowych happy endów, choć w głębi serca gdzieś po drodze z biegiem fabuły liczyłam na miłosne fajerwerki. Nie spodziewałam się jednak takiego zakończenia powieści, które jest zdecydowanie mocne i zapada w pamięć. Już dawno nie spotkałam książki, w której tak jak zresztą wskazuje tytuł, góruje i żyje zło.
Książkę czytało się przyjemnie, choć tak jak wspomniałam już wcześniej, ma taki specyficzny klimat, który albo się pokocha albo nie. Przenosimy się do powieści, która osadzona jest w klimacie dworskim, gdzie jest jeden prawowity i potężny władca, który może pomiatać wszystkimi i wybierać żonę według swoich upodobań oraz widzimisię. Nie ma skrupułów, aby pomiatać innymi ludźmi i nie ma za grosz szacunku do cudzego życia. Pozostali bohaterowie powieści tacy jak Marius, Kobra czy Emer, mają również nietuzinkowe charaktery i poznawanie ich momentami pokręconych myśli, w dużej mierze czarnych i przytłaczających, sprawia, że cała powieść wydaje się dość dziwna, ale jednocześnie wciągająca przez tą swoją inność. Sam humor głównej bohaterki momentami był lekko niesmaczny i mało zabawny. Po przeniesieniu się do innego świata, gdzie panują zupełnie inne obyczaje, komentuje swoje krągłości czy też rzuca suche żarty, które miały być ironiczne i zabawne, ale coś poszło nie tak. Bywają momenty, w których jest śmiesznie, ale większość wypada raczej słabo.
"Niech żyje zło" to książka, która zapewnia sporo dobrej rozrywki. Sprawdzi się dla fanów dworskiego klimatu, gdzie panuje mnóstwo intryg, przeważa ciemność i zło, które może przytłoczyć, a każdy bohater tak naprawdę myśli tylko o sobie. Postać Rae nie zyskała mojej szczególnej sympatii i choć życzyłam jej powodzenia, to wręcz trochę mnie rozczarowała swoją postawą, ale z drugiej strony wyróżniła się brakiem stereotypowego postępowania. Możemy w niej, jak i innych bohaterach, zobaczyć jak pragnienie osiągnięcia własnych celów, doprowadza do obudzenia w człowieku egoizmu i chciwości. Główny motyw powieści jest zdecydowanie nietypowy i wyróżnia się na tle innych książek, bowiem jego celem jest wyniesie zła na wyżyny i ukazanie, że nawet w z pozoru dobrych postaciach, kryje się zalążek zła. Autorka momentami dość zbyt natarczywie powtarzała słowo "złoczyńca", które wylewa się w nadmiarze ze stron. Momentami zastanawiałam się czy to kwestia tłumaczenia czy celowy zabieg.
W ogólnym rozrachunku książkę uważam za ciekawą, z przyjemnością ją poznawałam i wręcz nie mogłam oderwać się od niej, ponieważ byłam ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów. Nie przeszkadzała mi dość ciężka atmosfera wypływająca ze stron, ale nie wszystkim ona przypadnie do gustu. I chociaż nie jest to historia idealna, ma swoje minusy, to jednak wypada nieźle. Specyficzny klimat, nietrzymanie się utartych schematów i zaskakujące zakończenie, sprawiły, że zapadnie mi w pamięć na długo i wyróżniły ją na tle wielu innych książek.
Nie wiem, dlaczego do tej pory nie znałam autorki. To moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale po lekturze z pewnością nie będzie ostatnie. Dzisiejsza recenzja dotyczy powieści ,,Niech żyje zło" autorstwa Sarah Rees Brennan. Przed wami fantasy, które w naprawdę oryginalny sposób eksploruje motyw przenikania się światów rzeczywistego i fikcyjnego. Będzie spojler.
Poznajcie główną bohaterkę, Rae - młodą dziewczynę zmagającą się z nieuleczalną chorobą, która ucieka w świat literatury. Jej sposobem na oderwanie się od rzeczywistości jest właśnie literatura. Pewnie zastanawiacie się, co wydarzy się dalej, ale od razu napiszę, że możecie się mylić. Gdybyście mieli możliwość przeniesienia się do świata swojej ulubionej książki, co by to było za dzieło? Rae niespodziewanie trafia do uniwersum swojej ulubionej serii, wcielając się w rolę Lady Raheli - charyzmatycznej złoczyńczyni. Od tego momentu musi zmierzyć się z wieloma dylematami moralnymi oraz odkryć, jak bardzo fikcja może wpłynąć na rzeczywistość.
,,Niech żyje zło" to nie tylko historia o fascynacji złem, ale także opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i akceptacji swoich słabości. Brennan porusza trudne tematy, takie jak śmiertelna choroba, żałoba i moralne dylematy. Autorka nie unika kontrowersyjnych kwestii, ale podchodzi do nich z wrażliwością i zrozumieniem. Warto również zwrócić uwagę na emocjonalną warstwę książki. Motyw ucieczki od trudnej rzeczywistości i poszukiwania własnej tożsamości jest głęboko poruszający. Rae to bohaterka, z którą łatwo się utożsamić - jej walka z chorobą, marzenia i pragnienie kontroli nad swoim życiem to motywy, które dotykają wielu czytelników, dlatego według mnie mocno wpasowuje się w dzisiejsze realia, problemy nastolatków i nie tylko.
Na koniec napiszę, że to powieść, która łączy w sobie dynamiczną akcję, inteligentny humor oraz refleksję nad naturą dobra i zła. To historia dla tych, którzy cenią nietypowe podejście do tematyki fantasy i pragną doświadczyć czegoś więcej niż klasycznej opowieści o walce bohatera ze złoczyńcą. To powieść zarówno zabawna, jak i wzruszająca, skłaniająca do przemyśleń nad tym, co w rzeczywistości oznacza bycie ,,dobrym" lub ,,złym". Jednym słowem dla każdego coś dobrego. Nie ukrywam, że chciałabym kontynuacje, ale to już nie ode mnie zależy.
“Chilling Adventures of Sabrina. Sezon na czarownice” autorstwa Sarah Rees Brennan to idealna dla fanów mrocznych klimatów i...
Prequel Ścieżki wróżek. Seria Przeznaczenie: Saga Winx wprowadza czytelników do niezwykłego świata Magix, w którym młode czarodziejki i czarodzieje przeżywają...
Przeczytane:2025-07-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
Czy kiedykolwiek marzyliście o tym, by przeniknąć do świata swojej ulubionej książki? Dla Rae, głównej bohaterki „Niech żyje zło”, ta fantazja staje się rzeczywistością – choć nie do końca w taki sposób, w jaki by sobie życzyła. Rae przenosi się do świata swojej ulubionej serii fantasy, lecz nie jako pozytywna bohaterka. Okazuje się bowiem, iż przyszło jej odegrać rolę złoczyńczyni. Aby uniknąć niechybnej śmierci w ogarniętym wojną królestwie, Rae musi wykorzystać całą swoją wiedzę o fabule serii i pokazać, iż jest kimś więcej niż tragiczną postacią drugoplanową.
Książka zaciekawiła mnie już samym swoim opisem, dlatego sięgałam po nią z niemałymi oczekiwaniami. Już od pierwszych stron autorka pokazuje, iż potrafi dobrze bawić się schematami znanymi z literatury fantasy, umiejętnie przekuwając je we własną historię. Rae, główna bohaterka, zamiast pokornie poddać się przeznaczeniu, bierze sprawy w swoje ręce i tworzy własną „drużynę złoczyńców” – barwną grupę postaci, które w innym ujęciu mogłyby być antagonistami. Rae jest postacią sprytną i bezczelną i choć w zamierzeniu miała być antybohaterką, to trudno jej nie lubić i jej nie kibicować, mimo że jej moralność jest mocno dyskusyjna. Jej towarzysze – od psychopatycznego Klucza po ekstrawaganckiego szpiega Kobrę – tworzą fascynującą, charyzmatyczną drużynę, w której każdy ma swoje własne plany i sekrety. Relacje między nimi są pełne napięcia, ale i czarnego humoru, co dodaje książce lekkości i dynamiki.
W powieści płynnie przeplatają się intrygi, humor i akcja, a choć momentami fabuła wydaje się nieco chaotyczna, to trudno jej odmówić pomysłowości i rozmachu. Co mnie trochę raziło, to dość nachalne tłumaczenie rzeczy oczywistych i nieco wymuszone elementy budowy świata. Jednak w ogólnym rozrachunku humor i błyskotliwe dialogi rekompensują te niedociągnięcia.
„Niech żyje zło” to książka, która bawi się konwencjami i pozwala czytelnikowi cieszyć się byciem „tym złym” bez moralnych dylematów. Dla mnie to była całkiem niezła rozrywka – lekka, momentami chaotyczna, ale przede wszystkim nieprzewidywalna i zabawna.