Pan Pierdziołka, ten od stołka, swoją pierwszą książką podbił serca tysięcy czytelników. W kolejnym tomie powtarzanek i śpiewanek dowiemy się o nowych fikołkach naszego ulubieńca, o tym że wyprowadził się z Grajdołka,
... krótko żył w Berlinie,
Gdzie armaty rzeźbił w glinie.
Potem zjawił się w Paryżu,
Zająć się sadzeniem ryżu.
Oj, dużo się działo, oj dużo!
W końcu stworzył gdzieś w Meksyku
Szkołę rymów i wierszyków.
O tej szkole wszyscy już się zwiedzieli. Pchają się do niej, no bo gdy piątki dostaje się za wyrecytowanie: ,,Poszedł żuczek za chałupkę...",
za odśpiewanie: ,,W murowanej piwnicy, tańcowali zbójnicy",
za napisanie: ,,Nie dłub w nosie. Boś nie prosię" albo ,,Z drogi śledzie, bo król jedzie!"
Nikt nie chce ukończyć tej szkoły, bo cóż lepszego od szalonej zabawy w rymy.
A więc, moje Pierdziołki, za pióra i na stołki!
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2013-05-06
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 48
25 rozmów o odchodzeniu, opiece i czułości Autor bestsellerowego Nieba dla akrobaty, nazwanego dekalogiem nadziei, rozmawia po latach z bohaterami...
Kolejna książka autora Nieba dla akrobaty i cyklu o księdzu Groserze. Tym razem Grzegorczyk ukazuje arcyciekawą postać błogosławionego kapelana powstania...
Przeczytane:2025-07-11, Ocena: 6, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 52 książki 2025, Biblioteka,
Książka "Nowe fikołki Pana Pierdziołki" składa się z dwóch części. Pierwsza, pod tytułem "Ence - pence", to zbiór znanych niemal wszystkim wyliczanek, które były nieodzowne do wszelakich gier podwórkowych. Zaś druga część - "ES O ES. Wyliczanki niegrzeczne" jest również wielu pewnie znana z dzieciństwa. Kiedyś nie były one uważane za zbyt wulgarne czy nieodpowiednie dla dzieci. Po prostu używało się ich i tyle. Niektóre z nich może faktycznie nie są odpowiednie dla małych dzieci, lecz pamiętam ze swojego dzieciństwa, że często były używane. Jako dzieci nie zastanawialiśmy się nad ich sensem czy odpowiednią gramatyką, ważne było to, żeby się dobrze rymowało, a że czasem brzmiało to wręcz głupio, nikt nie zwracał na to uwagi. Dopiero później, już jako dorośli ludzie, zaczynamy się zastanawiać nad prawidłowym brzmieniem tych wierszyków. Dzieci zawsze inaczej interpretują różne sformułowania i nie zawsze wiedzą o tym, że coś jest złe, dopiero dorośli o tym je w tym utwierdzają. A wtedy dzieci potrafią na złość powtarzać te zakazane przez starszych słowa czy zdania. Kółko się zamyka...
Dla mnie ta książka to powrót do lat dziecięcych, wtedy wszyscy bawiliśmy się w różne gry, do których wyliczanki były wręcz niezbędne. Moje dzieci również jeszcze bawiły się w taki sposób. Wiele rymowanek pochodzi z czasów, kiedy dzieci dużo więcej czasu spędzały na podwórku na wspólnych zabawach. Obecnie młode pokolenie nie zna wszystkich tego rodzaju podwórkowych zabaw, wolą siedzieć w domach przy grach komputerowych. A wyliczanki dla dzieci są proste, mają wesołe rymy, więc bardzo szybko wpadają w ucho i na długo zostają w pamięci. W ten sposób dzieci uczą się nie tylko nowych słów, ale też ćwiczą zapamiętywanie. Pamiętam, że zależało nam żeby znać ich jak najwięcej, żeby zaskoczyć rówieśników w czasie zabawy. To prosty sposób na trening pamięci. Wyliczankę trzeba wypowiadać z wyraźnym podziałem na sylaby i jednocześnie wskazywać po każdej sylabie inną osobę w grupie. Na którą osobę padnie ostatnia sylaba, ta zostaje wybrana lub odpada z dalszej zabawy - wszystko zależy od tego, czemu ta konkretna wyliczanka miała służyć.
"Na ulicy Reja złapano złodzieja, A ten złodziej to czarodziej Co powiedział tak: Czary-mary, nie do wiary, Teraz gonisz ty!"
Dzięki wyliczankom można było wybrać na przykład, kto będzie pierwszy rozpoczynał grę w berka lub zmieniając słowo "gonisz" na "zaczynasz" w klasy lub chińczyka. Gdy powiemy: "teraz kryjesz ty", to w chowanego... Ja bawiłam się ze swoimi dziećmi w wyliczanki nawet w domu. W podobny sposób wybieraliśmy osobę, której przypadnie ostatni cukierek lub ciastko, albo kto będzie zmywał naczynia po kolacji...
Układaliśmy też własne rymowanki, które często nawiązywały do naszej rodziny lub znanych nam zabawnych sytuacji, bo wtedy bawiliśmy i śmialiśmy się jeszcze bardziej.
Dzięki tej książeczce przypomniałam sobie wiele wspólnie spędzonych chwil na zabawie z dziećmi z mojego podwórka oraz te późniejsze, już z własnymi dziećmi i ich rówieśnikami.
Dodam, że moje wnuki też znają część tych rymowanek, bo cytowałam je im z pamięci w czasie różnych zabaw.
Chociaż niektórzy są zbulwersowani ta książką, to uważam, że nie można przesadzać z tą wszechobecną teraz "poprawnością", bo dzieci i tak znają wiele jeszcze gorszych sformułowań i wyrazów, a te wyliczanki nie robią nikomu nic złego i uważam, że warto je pamiętać i powtarzać. Zauważyłam, że wraz z dorastaniem tracimy niejako poczucie humoru i staramy się kreować na świętych, co nie do końca wychodzi tak jak powinno. Nie należy przesadzać z krytyką i cenzurą, bo dzieci i tak zrobią po swojemu, bo mają swój rozum.
Ja myślę, że chociaż niektóre są zupełnie bez sensu, to zabawa przy ich powtarzaniu jest naprawdę przednia!
"Lato! Lato! Już po lecie, Już Szurkowski jest na mecie. A że jeszcze dodał gazu, To się znalazł na cmentarzu. Na cmentarzu kwiki, ryki, Grają w piłkę nieboszczyki. Wtem nieboszczyk wziął gumowca I przetrącił hitlerowca. Hitlerowiec wpadł do dziury I wypłoszył wszystkie szczury."