Nie dotykaj miecza.
Nie wyjmuj go.
Nie otwieraj przejścia.
Dziewczyna żyjąca w mieście na bezlitosnej pustyni zgodzi się zrobić naprawdę wiele za szklankę wody. Dwudziestoczteroletnia Saeris Fane potrafi dotrzymać tajemnicy. Nikt nie zdaje sobie sprawy z jej dziwnej mocy, nikt nie wie, że jest złodziejką, która okrada ludzi, a także zasoby Nieumarłej Królowej. Jednak sekrety są jak węzły. Wcześniej czy później zostaną rozwikłane.
Kiedy Saeris staje oko w oko z personifikacją Śmierci, niechcący otwiera portal między światami i zostaje zabrana do świata lodu i śniegu. Do tej pory znała elfy jedynie z mitów, legend i koszmarów... Okazuje się jednak, że żyją naprawdę, a młoda kobieta wpada w sam środek trwającego od wielu stuleci konfliktu, który może doprowadzić do jej zagłady.
Saeris, która jako pierwszy człowiek od ponad tysiąca lat trafia w zaśnieżone góry Yvelii, nieświadomie związuje się paktem krwi z wojowniczym Kingfisherem, który ma własne tajemnice i plany. Postanawia wykorzystać jej moc alchemiczki, żeby chronić swoich bez względu na cenę, jaką przyjdzie zapłacić zarówno jemu, jak i jej.
Śmierć ma imię. To Kingfisher spod Wrót Ajun. Elf o mrocznej przeszłości. I paskudnym charakterze. Jest również jedynym, który zdoła sprowadzić Saeris do domu. Uważaj, na co się godzisz, drogie dziecię. Diabeł tkwi w szczegółach.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025-04-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 592
Tytuł oryginału: Quicksilver
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
🦋 „𝓠𝓾𝓲𝓬𝓴𝓼𝓲𝓵𝓿𝓮𝓻” 𝓒𝓪𝓵𝓵𝓲𝓮 𝓗𝓪𝓻𝓽 🦋
📖 Sugerowany wiek : 18+
🔥 Nie dotykaj miecza.
Nie wyjmuj go.
Nie otwieraj przejścia.🔥
▪𝗥𝗘𝗖𝗘𝗡𝗭𝗝𝗔 ▪
🦋 Nie będę wam zdradzać streszczenia fabuły, bowiem lepiej odkryć ją samemu podczas lektury. „Quicksilver” dostarcza tyle emocji, że ciężko jest ją odłożyć. Tyle jest w niej napięcia, tyle nieprzewidywalnych sytuacji, tyle wartkiej akcji, że oderwanie się od tej książki niemalże graniczyło z cudem! Jestem pełna podziwu dla autorki za opisywanie takich wydarzeń, które sprawiały, że czytałam tę powieść z zapartym tchem. Na ich kartach jest niesamowicie wiele sytuacji, które sprawiały, że serce zaczynało mi bić w niemożliwie szybkim tempie, że ciężko było o złapanie choć odrobiny tchu od akcji, która chwilami pędziła jak szalona. Odkrycie, które pojawiło się w tej książce, bardzo mnie zaskoczyło. Nigdy bym nie wpadła na taki scenariusz wydarzeń.
Bardzo polubiłam bohaterów tej książki, niemalże wszyscy są naprawdę cudownymi postaciami, do których bardzo szybko zapałałam sympatią. Jednak to główna bohaterka najbardziej zapadła mi w pamięć. Niesamowicie spodobało mi się to, że różni się ona od tak wielu w ostatnim czasie spotykanych przeze mnie postaci literackich. Była przebiegła i mściwa. Nie pozwoliła sobie na to, by mężczyzna nią pomiatał, umiała zawalczyć o siebie. Postać Saeris to ucieleśnienie silnej i niezależnej kobiety, która umie o siebie zawalczyć. Natomiast męska postać bardzo mi kogoś przypominała. Widziałam gdzieś porównanie jego postaci do Damona z Pamiętników wampirów i jakby się tak dłużej nad tym zastanowić to może faktycznie coś w tym jest. Kingfisher był arogancki, opryskliwy, ale pod tą fasadą krył się wrażliwy i szczery mężczyzna, który wbrew pozorom pragnął zawalczyć o swój ród.
Jedynie co nie przypadło mi do gustu to relacja pomiędzy Saeris, a Kingfisherem. Lubię gdy uczucie pomiędzy bohaterami rozgrywa się powoli, z rozdziału na rozdział, a tu od początku jest bomba połączona z dziwną fascynacją bohaterów, a co za tym idzie - dużo spicy scen, których mogło być trochę mniej. Jednak fajnie, że ich romans był dodatkiem do fabuły. Autorka bardziej skupiła się na całej akcji i przedstawieniu nam swojej wizji tej historii. 🦋
Widziałam już, że książka dzieli czytelników. Ja z pewnością należę do tej grupy, której książka się niesamowicie spodobała ❤🔥 Mamy tutaj fantastycznie zbudowany świat, elfy, alchemików i historie, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Jeśli lubicie powieści fantasy połączone z nutką romansu i akcję, która ani na chwilę nie zwalnia to z pewnością musicie sięgnąć po „Quicksilvera” 💙💙
Trójka wilków, którzy rządzą elitarną szkołą, i dziewczyna, która staje się ich celem. Elodie Stillwater właśnie została przeniesiona do jednej z najbardziej...
Przeczytane:2025-09-18, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
„Nie dotykaj miecza. Nie wyjmuj go. Nie otwieraj przejścia” – ten mroczny, pełen tajemnic wstęp doskonale oddaje klimat „Quicksilver”, debiutu Callie Hart. To opowieść o Saeris Fane – złodziejce, alchemiczce i outsiderce, która z gorącej pustyni trafia w sam środek lodowego świata fae, wikłając się w pradawny konflikt, od którego zależą losy dwóch światów. A wszystko przez jedno przypadkowe spotkanie ze Śmiercią.
Autorka już od pierwszych stron rzuca czytelnika w wir wydarzeń – od pościgu po ulicach pustynnego miasta przez skok przez portal do innego świata aż po walkę o przetrwanie wśród nieprzyjaznych fae. Świat przedstawiony to jeden z największych atutów tej powieści – złożony, wielowarstwowy i z oryginalnym systemem magii. Motyw fae nie jest co prawda niczym nowatorskim, jednak autorka w umiejętny sposób nadała mu głębię, sprawiając, że na tle innych podobnych historii ta zdecydowanie się wyróżnia. Choć w środkowej części akcja zwalnia, a fabuła trochę się dłuży, historia cały czas wzbudza emocje, a zakończenie jest naprawdę świetne. Mimo wolniejszej akcji warto więc wytrwać do końca, bo ostatnie rozdziały wynagradzają cierpliwość z nawiązką.
Saeris Fane to bohaterka, której trudno nie polubić – twarda, zadziorna, sarkastyczna, ale i lojalna, z przeszłością pełną bólu i determinacją godną podziwu. Jej narracja jest wyrazista, pełna emocji, a przemiana, jaką przechodzi, autentyczna. Jej partner w tej niebezpiecznej przygodzie – Kingfisher, fae o mrocznej przeszłości – skrywa więcej, niż początkowo się wydaje. Jego relacja z Saeris opiera się na napięciu, konflikcie i nieuniknionej chemii. Dodatkowo warto wspomnieć o barwnych postaciach drugoplanowych, które wnoszą więcej lekkości i humoru.
Styl Callie Hart jest płynny, obrazowy, a dialogi, szczególnie między główną parą, aż iskrzą od błyskotliwego humoru, emocji i namiętności. Autorka nie boi się też śmielszych scen i choć osobiście za takimi nie przepadam, tutaj wypadły wyjątkowo udanie i naturalnie. Podsumowując, „Quicksilver” to naprawdę dobry debiut w gatunku romantasy, który śmiało mogę polecić. Co więcej, jest to pierwszy tom serii, więc to dopiero początek tej naprawdę dobrej historii.