Sierpień w Warszawie jest upalny. Na podwórkach stoi skwar i przechodzą burze. Melancholijny narrator krąży po zakamarkach, przedmieściach i bramach. Zawieszony w czasie, rozkleja siatkę ulic, snując własne wspomnienia i wspomnienia miasta. Pod jego spojrzeniem, podniesionym z książek, ożywają wnętrza kościołów, zajezdnie tramwajowe i martwe witryny sklepów. Odzywają się ludzie - ci wielcy, o których pisze się monografie, i ci zwyczajni, zrośnięci z miastem tak ściśle, że sami stali się jego historią, ale żeby o nich przeczytać, trzeba znać język chodników i ulic.
Proza Pawła Sołtysa prowadzi nas w miejsca, które myśleliśmy, że znamy, i przypomina o rzeczach, o których nie wiedzieliśmy, żeśmy je zapomnieli.
,,Wiedziałem, że sierpień jest najlepszym miesiącem do życia w Warszawie. Jednak nie wiedziałem, że jest też najlepszym do pisania; Paweł Sołtys mnie przekonał. To świetna proza. Opowiedzieć w jednym zdaniu? Paweł Sołtys ładuje całe miasto w swój włóczykijski plecak i wędruje z nim przez różne czasy i przestrzenie. Na koniec rzuci to jedno słowo: dalej. Tak, pisz dalej, będę czekał. " Marek Bieńczyk
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2024-10-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 120
To nie jest ten typ literatury, który trafia do mnie emocjonalnie. Pozostawia dystans, przechodzi obok. Brakuje w niej jakiegoś prostszego, bardziej czułego tonu, który by poruszył coś głęboko w środku. Opowieść o człowieku, który próbuje odnaleźć sens w tym, co mu się w życiu nie udało. Bohater błąka się po mieście, czyta, pisze, wspomina - nie widać w tym większego planu, bardziej desperackie próby ogarnięcia rzeczywistości. Wszystko to jest trochę zawikłane: czasy się mieszają, wątki się przeplatają, a bohater wydaje się bardziej papierowy niż prawdziwy. Ale jedno trzeba przyznać - to naprawdę gęste pisanie! I jest zdanie, które zapamiętam: ,,Następnego dnia, chyba we wtorek, zwyczajem wszystkim zrozpaczonych - czytałem" (s. 11).
W pewnym mieście po prawej stronie rzeki wciąż stoi bar Stokrotka, w którym profesor Kruk opowiada, jak nokautować tomem Iwaszkiewicza. Anka, uczennica...
,,Bo to przecież różnie bywało, czasem świat, czyli Grochów, wyglądał, jakby ktoś przy przycinaniu baczków ciachnął ucho. A czasem jak niezamiecione włosy...
Przeczytane:2025-10-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 52 książki 2025, 2025,
Od jakiegoś czasu "prześladuje" mnie w książkach Warszawa i o dziwo, zupełnie mi to nie przeszkadza, a nawet nabieram sympatii i ciekawości względem stolicy. W "Sierpniu" również mamy Warszawę, Warszawę różnych ludzi, różnych czasów, Warszawę, która karmi, a zarazem jest tłem dla człowieczeństwa. Ta proza jest bardzo poetycka, świetnie się ją czyta i to jest jej ogromna zaleta. I niby wszystko pięknie, ale jednak czegoś brak, coś zgrzyta. Nie potrafię powiedzieć co, ale czuję, że ten brak daje mi wrażenie, że książka jest niepełna, chociaż jest impresją. Niemniej, warto z nią przysiąść przy kawie czy herbacie i oddać się doświadczaniu tej narracji.