Autorka bestsellerowych powieści slow burn romance Od Lukova z miłością, Wielki Mur z Winnipeg i Kulti!
Aurora De La Torre wie, że powrót w rodzinne strony po latach nieobecności nie będzie łatwy. Teraz musi zacząć wszystko od nowa w miejscu, które kiedyś było jej domem. W miejscu, w którym nie ma już ludzi bliskich jej sercu.
Nie spodziewała się ciepłego przywitania, bo kto mógłby na nią czekać po tych wszystkich latach? Jednak nastawienie właściciela domu, który miała wynająć, i tak mocno ją zaskoczyło. Mężczyzna nie tylko zachowywał się bardzo nieuprzejmie, ale i oskarżył ją o włamanie oraz wtargnięcie na teren jego posiadłości.
Tego było już za wiele.
Jak Aurora odnajdzie się w tym wszystkim i czy uda jej się dogadać z pochmurnym Tobiasem Rhodesem? Dobrze, że mężczyzna jest przystojny, to może ukoić jej nerwy.
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2023-01-26
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 635
Tytuł oryginału: All Rhodes Lead Here
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Pazdej
Recenzja
Współpraca recenzencka z @wydawnictwoniez
Premiera 26.01.2023 r.
„Wszystkie drogi prowadzą do ciebie” – Mariana Zapata
„Może nigdy nie będzie tak, że każdy dzień będzie idealny. Naiwnością było na to liczyć, ale z całą pewnością każdy dzień mógł być dobry.”
Kolejna wyjątkowa historia, która porusza każdą cząstkę mojego ciała, duszy i serca. Nie mogę przestać o niej myśleć i jestem pewna, że na długo zostanie w mojej pamięci.
Aurora nie miała w życiu lekko. Strata, ból, cierpienie i wiecznie bycie niewystarczającą. Nikt jej nie doceniał, tylko osądzał. To ona sama wreszcie musiała uwierzyć w siebie i w swój talent. Kiedy czara gorycz się przelewa, postanawia wszystko zakończyć i wyruszyć do miejsca, które kiedyś było jej domem. To tam postanawia stanąć na nogi i przeżyć wszystko co kiedyś. Małymi krokami zbliża się do ukojenia swojej duszy. Ma w sobie wiele pogody ducha, nigdy nie traci nadziej, zawsze jest gotowa nieść pomoc. Jest także zawzięta i nieustępliwa, odważna i zawsze krocząca ku celu. Nie poddaje się łatwo, umie zadbać o ludzi wokół siebie.
Tobias to dojrzały mężczyzna, który zajmuje się bliską sobie osobą, która jest dla niego najważniejsza. Niestety Tobias nie jest wylewny, mało mówi i po pierwszym spotkaniu wydaje się, że jest gburem o zimnym sercu. A jednak to tylko mur, który rósł z każdym rokiem i nie pozwala aby go zburzyć. W głębi serca to wspaniały mężczyzna. Umie wiele rzeczy i cierpliwie umie przekazać swoją wiedzę. To jego gesty są słowami. Czyny które miękczą serce. Z jego zachowania faceci powinni brać przykład. Nigdy nie oczernia, nie zabija pewności siebie innych, a najbardziej bliskich, tylko z całych swoich sił pokazuje jak mu zależy.
Autorka z namaszczeniem pielęgnuje ich relację. Nie ma zbytecznego pospiechu. Pozwala na poznanie głównych bohaterów. Ich charaktery, przeszłość, silne i słabe strony. To co między nimi się rodzi to powolny proces, który pozwala na to aby relacja była mocna, trwała i nierozerwalna. Dojrzewa z każdym dniem. A swoimi gestami i długimi rozmowami o wszystkim udowadnia, że relacja musi mieć silne fundamenty. A gdy je się zbuduje to nic nie będzie w stanie rozdzielić.
Autorka kolejny raz pokazała, że o relację trzeba dbać i być w niej silnym. Nie można iść na skróty. Wszystko co dobre to wyczekane. A słowa czasem są puste i pozbawione emocji to czyny ukazują nam jakim jest się człowiekiem. A „kocham cię” w sumie niewiele znaczy, jeśli nie utwierdzimy go w dniu codziennym.
Emocje i emocje to co zawsze znajdę w książkach Marianny. Nie ważna jest ilość stron bo nie ma momentu aby się przy niej nudziłam. Wręcz przeciwnie moje serce rwało się do niej jak głupie. Jest bardzo mało takich książek przy których się tak czuję, ale przy historiach autorki zawsze tak jest.
Kochani zaczytajcie się w wiecie w którym miłość to nie słowa tylko drugi człowiek, jego obecność, wsparcie i dobro.
Mocne 11/10
,,Wszystkie drogi prowadzą do ciebie"
"Mam nadzieję, że kiedyś, gdy odejdę, będzie ktoś, kto kochał mnie na tyle, by tęsknić za mną do końca swojego życia."
Moje serce i mózg dostały zwarcia.
Od nadmiaru miłości, mądrości i tak pięknej zwyczajności.
,,Wszystkie drogi prowadzą do ciebie" sprawiły, że moja droga do jej przeczytania była długa, kręta i usłana przeszkodami, ale... w końcu dotarłam do mety, a nagrodą była ta historia, która stała się ulubieńcem tego roku.
Mariana Zapata i jej książki to mój dom. Dom pełen ciepła, realności, niecierpliwej miłości i poczucia chcenia oraz docenienia bez poczucia winy.
Chciałabym zamieszkać w jej historiach.
To, jak Mariana kreuje bohaterów, cały ten świat i jak przy tym rozwija dobroć każdego z nich, sprawia, że nie chce się tej historii kończyć.
Tak było w przypadku tej, bo...
Kocham tę książkę i te wszystkie emocje, które we mnie wywołała. Nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie poczułam jak łzy wielkości fasoli spływały mi po policzkach. A świadomość pewnej rzeczy, która spotkała mnie w tej książce? Cios prosto w serce.
Świat pełen niepewności, zagubienia, strachu zamieniony w coś...
niezwykle pięknego.
W miejsce, które uszczęśliwia.
I w miejsce, które sprawiło, że odżyła.
W miejsce, które potrzebowało kogoś takiego, jak ona.
Jednak relacje, jakie pojawiły się w tej historii, to coś tak niesamowitego. Coś tak niewyobrażalnego. Do tej pory nie spotkałam jeszcze żadnej innej autorki, która tak pięknie dba o te relacje, nie zapominając o niczym. Ale zanim powiem coś więcej o nich, pozwólcie, że przedstawię bohaterów.
Aurora... Urocza, miła, ale i stanowcza. Nie da sobą pomiatać i nie zniechęca się po pierwszej porażce. Słoneczko tej historii. Pełna skromności, a jej przeszłość? Spotkało ją wiele krzywd, cierpienia i bólu, ale... nie przesłoniły one tej pięknej, optymistycznej duszy. Silna i inspirująca. I ta więź z niezapomnianą osobą. Coś wspaniałego i wzruszającego.
Rhodes. Oh, Rhodes... Mam do ciebie słabość i wcale nie jest mi z tym źle. Początkowo może i był za bardzo ostrożny i nieufny, ale! Guys... On potrzebował czasu i ja potrzebowałam czasu, żeby go poznać i dostrzec, jak wychodził ze swojej strefy komfortu. Jak pięknie się otwierał. Jak się go pozna lepiej i dostrzeże jego ukryte piękno pod warstwą zrzędliwości, to chce się zamieszkać w jego wnętrzu, które emanowało opiekuńczością, oddaniem. Taki cenny... A jak zaczął się śmiać? Girl... I'm dead.
Relacja głównych bohaterów miała w sobie coś, co chwytało za serce już w momencie pierwszego spięcia i nieoczekiwanej sytuacji. Co prawda ich początki nie były usłane różami, a raczej przypadkowymi upadkami i chłodnymi uprzejmościami, ale gdy tylko zaczęło się coś rozwijać, to... serce niemal wyrwało mi się z piersi.
Piękna więź i początkujące uczucia, które były...
Ciche i płonące.
Bratnie dusze.
Ich relacja... Taka prawdziwa, a te uczucia? Pokazały, że czyny to coś więcej niż słowa. To one pokazały tutaj najwięcej miłości. Szczera, czysta, a w niej zrozumienie, akceptacja, zaufanie i oddanie.
Rosnące napięcie i ta intymność...
Omdlenia, mrowienia, przyspieszone bicie serca, wewnętrzne piski... GOD DAMN.... wszystkiego doznałam przy tej książce. WSZYSTKIEGO.
"Bycie blisko ciebie jest jak bycie blisko słońca. Widok twojego uśmiechu sprawia, że chce mi się śmiać, a widok twojego smutku sprawia, że chcę zrobić wszystko, co trzeba, by pozbyć się go z twojej twarzy."
Anyway...
W tej książce pojawił się pewien nastolatek, który sprawił, że moje wewnętrzne dziecko się z nim utożsamiało.
Nastolatek z marzeniami, nadziejami i własnymi lękami. Obserwowanie jego drogi i próby otwarcia się przez całą tę historię sprawiało, że moje serce się krajało, bo doskonale wiem, jak to jest być cichą osobą oraz taką, która wiele rzeczy przemilcza.
Wszystkie relacje zawarte w tej książce były po prostu piękne. Relacja przyjacielska, rodzicielska, uczuciowa. Wyjątkowe. A historia bohaterów, a zwłaszcza głównej bohaterki, sprawiała, że moje oczy niejednokrotnie się szkliły.
Bo ona tak po prostu... została zaproszona do ich codzienności.
Ze swoją przeszłością i wspomnieniami, które ją ukształtowały.
Z melodiami, które rozdzierały serca, w momencie, kiedy się poznało ich drugie znaczenie.
Ci bohaterowie mieli swoje niedoskonałości, popełniali błędy i ucząc się na nich, stawiali czoła wyzwaniom, a te wszystkie doświadczenia? Sprawiały, że można było się z nimi utożsamić.
Przywiązałam się do nich. Do tych bohaterów. Do tego życia. Chcę więcej.
Sposób, w jaki ta historia została przedstawiona, sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, czy jest druga taka autorka, która potrafi coś takiego. Doszłam do wniosku, że po tylu przeczytanych książkach nie poznałam nikogo takiego. To świadczy o tym, jak niesamowitą i mądrą kobietą jest Zapata.
Miłość pełna zdrowych relacji, więzi i nadziei podszytej optymizmem.
O odnalezieniu miejsca, w którym jesteś akceptowana i kochana. O odbudowaniu utraconego życia. O odnalezieniu nowej rodziny. O akceptacji, pokochaniu i wierze w życie.
Bo... strach jest w porządku.
Bo... miło jest mieć kogoś, kto cię zna.
Bo... miło jest mieć kogoś, kogo możesz nazwać przyjacielem.
Bo... miło jest mieć kogoś, dla kogo jesteś ważna.
Mariana Zapata jest jedną z autorek, które specjalizują się w pisaniu książek z motywem slow burn. Osobiście bardzo lubię, kiedy tempo rozwoju relacji między głównymi bohaterami jest wyważone i nie gna do przodu na złamanie karku, dlatego moim czytelniczym celem na ten rok, jest przeczytanie książek z tym motywem, które mam w swojej domowej biblioteczce. Czy historia Aurory De La Torre i Tobiasa Rhodesa przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Dwójka głównych bohaterów to osoby po przejściach. Ona przez wiele lat żyła w związku, w którym oddawała się partnerowi w stu procentach, nie dostając w zamian właściwie nic. Jednocześnie od lat zastanawiając się, co stało się z jej mamą, która pewnego dnia wybrała się na samotną wyprawę w góry i nigdy nie wróciła. Natomiast on przez wiele lat służył w marynarce, będąc daleko od rodziny i przyjaciół. Czy te dwie doświadczone dusze odnajdą szczęście w swoich ramionach? Po odpowiedzi na to pytanie odsyłam was do lektury.
Chociaż ,,Wszystkie drogi prowadzą do ciebie" to druga książka Mariany Zapaty, którą miałam okazję przeczytać z pewnością nie ostatnia, ponieważ tak jak wspomniałam powyżej, lubię książki, w których musi minąć odpowiednia ilość czasu, aby główni bohaterowie zaczęli coś do siebie czuć. I chociaż pewnie cześć z was powie, że romans, który ma ponad 600 stron to przesada, dla mnie był w sam raz.
Bardzo podobał mi się klimat całej historii. Urokliwe miasteczko, sąsiedztwo gór i wszelkiego rodzaju piesze wędrówki naprawdę przypadły mi do gustu, chociaż osobiście nie lubię i nie rozumiem fenomenu górskich wędrówek, pomimo iż sama mieszkam w bliskim sąsiedztwie gór. Jednak w przypadku tej konkretnej historii zupełnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz sprawiało, że moje serce biło nieco szybciej, z uwagi na troskę, jaką Tobias otaczał Aurorę i tego, jak nie raz ratował ją z opresji. Miałam trochę wrażenie, że te dwie postaci przyciągają się do siebie niczym magnesy, przez co ich relacja wydawała mi się wyjątkowa.
Myślę, że na uwagę zasługują również postacie drugoplanowe -- przyjaciółka Aurory, która mimo swojej kariery znajdowała czas, aby jej wysłuchać, a nawet odwiedzić, kiedy czuła, że kobieta tego potrzebuje, czy syn Tobiasa -- Amos, który był moim ulubionym bohaterem.
,,Wszystkie drogi prowadzą do ciebie" nie jest może romansem idealnym, ale myślę, że wielbiciele motywu slow burn i twórczości autorki będą zadowoleni z lektury.
Dłuuugo się zaczynała i dłuuugo trwała ale to piękna opowieść o przeżytym życiu, przemyślenia warte zatrzymania się na chwilę i obejrzenia z szerszej perspektywy własnego bytu. Zaufanie, strata, miłość, przyjaźń, zdrada, radość, szczęście, smutek i żałoba, odtrącenie.. w tej pozycji znajdziemy odniesienie do każdego uczucia.
Wzruszyłam się parę razy, tak samo jak parę razy uśmiałam się przy dialogach Aurory czy jej myślach.
Oczywiście w książce nie mogło zabraknąć błędów i językowych i stylistycznych. Niemniej to dobra pozycji. Nie jestem nią zachwycona na 6 ale takie 4,5 do 5.
Bohaterowie ciekawi, najbardziej realny jest tutaj Amos, Rhodes niby nieidealny a na takiego kreowany. I w końcu Aurora, chciałabym powiedzieć, że nie zachowuje się na swoje 33 lata ale sama zaraz dojdę do tego wieku a wciąż czuję się na dwadzieścia parę więc prawdopodobnie mogę się z nią utożsamić.
Nie jest wielka fanka książek Zapaty. Lubię ją jedynie za to, jak tworzy bohaterów. Trzeba przyznać, że jest mistrzynią #slowburn. Robi to bardzo dobrze.Relacje bohaterów są niewymuszone, nie są sztuczne czy naciągane. Są normalne i bardzo życiowe.
"Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie" to najlepsza książka tej autorki. Myślałam, że "Wielki Mur z Winnipeg" mi się podobał, ale ta książka była o wiele lepsza. Było zabawnie, uroczo, momentami słodko. I jak ja średnio lubię takie klimaty, tak tutaj było cudownie. Bałam się, że kolejny raz opisy mnie zabiją, a czytając ją będę zasypiać. Tym razem w ogóle tak nie było. Może to kwestia tego, że uwielbiam chodzenie po górach, a opisy wędrówek bohaterki i cały ten górski klimat książki zwyczajnie mi odpowiadały.
Co do bohaterów, ta para to idealny przykład grumpy meet sunshine? Rhodes i Aurora to dojrzali ludzie, którzy wiedzą czego chcą od związku i nie szukają niczego pomiędzy. Ich relacja to również typowe friends to lovers. Jednak czasami miałam wrażenie, że ich związek jest wątkiem pobocznym, a ważniejsza sprawą było uporządkowanie życia Aurory. To by w końcu odnalazła miejsce, w którym na nowo chce zapuścić korzenie. Znalazła spokój ducha związany z jej matką.
Jeśli lubicie książki Zapaty, to zakochacie się w tej książce. Jeśli tak jak ja jesteście średnimi fanami autorki, to pewnie też się w niej zakochacie. Ja bardzo polecam?
Problem z sekretami jest taki, że nigdy nie kończy się na jednym. Luna Allen pracuje w warsztacie samochodowym, wykonując obowiązki sprawiające jej dużo...
Rewelacyjny romans legendarnej Mariany Zapaty! Diana Casillas myślała, że po wszystkim, co przeżyła, nic nie może jej zaskoczyć, a jednak się myliła....
Przeczytane:2023-03-21, Ocena: 6, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, 52 książki 2023,
Aurora De La Torre zostawiła za sobą swoje życie. Porzuciła wszystko to co znała, by po wielu latach powrócić do rodzinnej miejscowości. Do miejsca pełnego różnorakich wspomnień. Lecz już pierwszy dzień pobytu w Pagosa Sparings nie napawa optymizmem. Okazuje się, że właściciel domu, który wynajęła wziął ją za złodzieja.
Tobias Rhodes jest strażnikiem leśnym i prawie całe dnie spędza poza domem. Ten małomówny, mrukliwy i szorstki mężczyzna zdecydowanie nie jest osobą, z którą warto próbować się zaprzyjaźnić. Choć przystojny, to strasznie nieprzystępny.
Dlaczego Aurora powróciła? Jak wcześniej wyglądało jej życie? Jaki przy bliższym poznaniu okaże się Tobias? Jaka jest jego historia? Czy dwie zbłądzone dusze, pełne blizn znajdą ukojenie? Czy faktycznie wszystkie drogi będą prowadzić ich wprost do sobie? Czy jest im pisany happy end?
Książki Mariany Zapaty dosłownie ubóstwiam. Przepadłam dla jej twórczości już po pierwszej styczności z piórem. Od tamtej pory wiem, że po jej książki mogę sięgać w ciemno. I zdecydowanie warto dla nich zarezerwować w swojej biblioteczce więcej miejsca.
Dla najnowszej i tym razem przepadłam. Wpadłam w tornado. W rollercoaster emocjonalny, który czystym strzałem trafił wprost do mego serca.
Historia Aurory i Tobiasa okazała się być bardzo złożona. Ich przeszłość, spora różnica wieku... Poza nimi mamy także syna głównego bohatera, przyjaciółkę głównej bohaterki oraz jej eks. A to jeszcze nie wszystko.
Co rusz byłam zaskakiwana. Same dokładne wątki budziły odpowiednie emocje. A ich było wiele. Każdy z nich został odpowiednio rozbudowany i dopracowany. A do tego slow burn, który wręcz elektryzował. Stopniowo, maleńkimi kroczkami napięcie rosło w oczekiwaniu na wybuch wulkanu. To było dobre. Bardzo dobre. Smakowite, wyważone i dopieszczone.
Co jeszcze znajdziemy? Humor. W powieści są chwile, podczas czytania których uśmiech wypływa na usta. Zdarzyło mi się nawet kilkukrotnie roześmiać pełnią płuc.
A dla równowagi coś było? A jakże! Chwile grozy, smutku, melancholii i rozpaczy.
Mimo złudnego ślimaczego tempa dynamiczna akcja wciągała na całego. Bardzo dobre opisy. Bardzo trafne przemyślenia głównej bohaterki.
A wiecie co jest najlepsze? Że autorka tak żonglowała emocjami, że po ukończeniu lektury nie było mi łatwo wrócić do rzeczywistości. Dała nam pełną paletę emocji.
Perfekcyjna kreacja bohaterów. Byłam oczarowana Aurorą. Jej dobrocią i iskrą życia, jaką w sobie miała mimo bagażu doświadczeń jaki niosła na swych barkach. A Tobias okazał się być jej całkowitym przeciwieństwem. Sztywny, oschły, zimny. Mimo wszystko czekałam na to jego prawdziwe oblicze ukryte za głazem nieprzystępności.
To była cudowna historia. Pasjonująca i poruszająca wszystkie struny w sercu. Bardzo życiowa i bardzo realna. Pokazująca siłę przyjaźni i moc miłości. A także to, jak bardzo nieprzewidywalny bywa los. Ważne jest by być szczęśliwym i jednocześnie być ostoją osoby, na której nam zależy. Należy zachować równowagę i podążać za głosem serca.
Ech, strasznie smutno było mi się rozstawać z tą historią. Kawały dobrej lektury. Nawet nie wiem kiedy doczytałam do końca. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach a powrót do rzeczywistości był bolesny, oj był.
Zachęcam do czytania. Niech was nie przeraża rozmiar lektury. Przez powieść dosłownie się płynie. Ja jestem nią zachwycona i oczarowana.
Polecam
Współpraca: Wydawnictwo NieZwykłe
#recenzja