Agata powróciła z martwych i ma naprawdę sporo na głowie. „To nie jest kraj dla słabych magów" Katarzyny Wierzbickiej

Data: 2022-10-27 11:28:33 | Ten artykuł przeczytasz w 13 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Agacie Filipiak udało się powrócić z martwych. I już zaczyna tego żałować...

Musi nauczyć się żyć w rzeczywistości, w której istnienie magii zostało ujawnione, a ludzie i Iskry - istoty obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami - znajdują się na skraju wojny. Agata nie chce opowiadać się po żadnej ze stron. Interesuje ją tylko jedno: zemsta na półdemonie, z którym łączy ją telepatyczna więź. Kiedy zatem przystojny czarownik prosi ją o pomoc w poszukiwaniu broni zdolnej do zabijania istot nadprzyrodzonych, dziewczyna nie waha się ani chwili.

Tylko czy w świecie pełnym magów, demonów i słowiańskich bożków Agata może komukolwiek zaufać?

Obrazek w treści Agata powróciła z martwych i ma naprawdę sporo na głowie. „To nie jest kraj dla słabych magów" Katarzyny Wierzbickiej [jpg]

Do lektury książki Katarzyny Wierzbickiej To nie jest kraj dla słabych magów zaprasza Wydawnictwo Spisek Pisarzy. To drugi tom cyklu Między światami Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment powieści: 

23 kwietnia, wtorek

Obudziłam się z potwornym bólem głowy i wrażeniem, jakby stukilogramowy głaz przygniatał mi klatkę piersiową. Przez moment wydawało mi się, że to zmora powróciła z zaświatów i zaciska swoje kościste łapy na moim gardle.

Sięgnęłam na oślep, dysząc z przerażenia i strącając na podłogę książki leżące na nocnej szafce. Po kilku pełnych grozy chwilach udało mi się trafić na włącznik lampki. Jej słaby blask rozświetlił sypialnię. Byłam sama, jeśli nie liczyć Behemota, który spojrzał na mnie z niesmakiem ze swojej poduszki na fotelu i przewrócił się na drugi bok, odwracając do mnie ogonem.

Mój oddech powoli się uspokajał. Usiadłam, podpierając głowę rękami. W skroniach łupało, tępy ból promieniował aż do karku. Z trudem przełknęłam ślinę.

Komórka zapiszczała cicho. Zmrużyłam podrażnione ostrym blaskiem ekranu oczy. W pokoju było ciemno. Grube, granatowe zasłony nie przepuszczały pierwszych promieni wiosennego słońca. I dobrze. Nie miałam ochoty gapić się na kwiatki, ptaszki i pszczółki. Światła też szczególnie nie lubiłam, co otwierało pole do rozważań, czy przypadkiem nie jestem wampirem…

Cóż, nie mogłam być tego pewna. Nie po tym, jak prawie cztery miesiące temu rozwścieczony demon rozszarpał mi gardło, w efekcie czego umarłam. Co prawda nie był to pełnokrwisty demon, a ja po kilku godzinach wróciłam do własnego ciała, niemniej wątpliwości pozostały. Choć osobiście bardziej stawiałabym na zombie, biorąc pod uwagę to, jak niewiele odczuwałam ostatnio normalnych, ludzkich uczuć.

Zegar na telefonie pokazywał godzinę dwunastą. I trzynaście nieodebranych połączeń od mojej matki. Trudno, po dziewiętnastu latach wykluczania mnie ze swojego życia mogła teraz poczekać, aż napiję się kawy. Odłożyłam komórkę na szafkę i wygramoliłam się z łóżka, przewracając przy tym opróżnioną butelkę po piwie stojącą na podłodze.

Donikąd się nie śpieszyłam. Pracę woźnej w przedszkolu rzuciłam z hukiem tuż przed Wielką Dekonspiracją Iskier. Moja matka, Angela, wraz z Welesem, swoim nowym mężem i – jak się okazało – pradawnym słowiańskim bożkiem, ujawnili światu obecność istot o nadprzyrodzonych zdolnościach i talentach, choć z pomocą Dawida, przystojnego półdemona o wrednym charakterze, usiłowałam do tego nie dopuścić. Z plusów – udało nam się wysłać mojego ojczyma w stanie wegetatywnym do szpitala na oddział leczenia oparzeń. Z minusów – i tak ponieśliśmy spektakularną klęskę. Ludzkość została gwałtownie uświadomiona, że od wieków żyje obok magicznych stworów, a większość legend, podań oraz baśni zawiera w sobie chociaż ziarnko prawdy. Powiedzmy, że te informacje nie zostały dobrze przyjęte.

Dawidowi również niełatwo przychodziło pogodzić się z porażką. Szczerze mówiąc, kompletnie mu odbiło. Jakimś cudem powstrzymałam go przed zabiciem kilkorga dzieci Iskier w przedszkolu, ale opłaciłam to rozerwanym gardłem, wycieczką w głąb demonicznego umysłu oraz śmiercią ojca. Ojca, którego sama zabiłam.

Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że byłam pod wpływem hipnozy. Zapewne w sądzie uniewinniono by mnie ze względu na chwilową niepoczytalność. Zresztą nikt nie miał czasu ani głowy do stawiania mi jakichkolwiek zarzutów. Oficjalnie mój tata został uznany za jedną z ofiar nieudanego ataku terrorystycznego na przedszkole, a całe wydarzenie przeszło w sumie bez większego echa. Podejrzewam, że Angela uruchomiła swoich telepatów, aby wyciszyć sprawę. A może tajemnicza Rada Iskier miała swoje wtyki w policji? Nie wiem. Nie poniosłam w każdym razie żadnej urzędowej kary za to, co zrobiłam.

Nie miało to żadnego znaczenia. Moją karą było wspomnienie ohydnego dźwięku, z jakim nóż zanurzył się w ciało, zdumionego wyrazu twarzy ojca, ust wykrzywionych w grymasie bólu. Pamięć o lepkiej, ciepłej krwi spływającej na moje dłonie, zasychającej w rdzawych zaciekach na przedramionach. Echo mojego krzyku, kiedy zorientowałam się, co się stało. I że w żaden sposób nie zdołam tego cofnąć.

Spojrzałam w oczy swojemu odbiciu w łazienkowym lustrze. Blada, mizerna postać z szyją pokrytą bliznami odpowiedziała ponurym spojrzeniem. Przepocone włosy lepiły mi się do czoła. Pod oczami miałam ciemne, prawie fioletowe kręgi. Wyglądałam jak trup. A jednak moje serce biło. Oddychałam. Od czasu do czasu coś jadłam. Skaleczona, krwawiłam.

Przez ostatnie cztery miesiące wiele razy przychodziło mi na myśl, aby pociągnąć ostrzem po gardle i zakończyć tę iluzję życia. Nie mogłam jednak zrobić tego ojcu, który poświęcił się, by mnie uratować. Byłam mu to winna. Przetrwanie. I zemstę na istocie, która do jego śmierci doprowadziła. Chociaż tyle i aż tyle.

Nie było to łatwe. Dawid zniknął, jakby zapadł się pod ziemię. Nawet moja matka, wraz ze swoją zgrają telepatów i Iskier o przeróżnych nadprzyrodzonych umiejętnościach, nie mogła go znaleźć. Na początku wydawało mi się, że to ja będę w stanie go odszukać i wydać sprawiedliwości. Już raz wniknęłam do jego umysłu.

Nic z tego. Choć próbowałam się koncentrować i otwierać na możliwy kontakt, tak jak mi doradzali ściągnięci przez Angelę eksperci od telepatii, nie udało mi się odkryć najmniejszego śladu obecności Dawida. Pewnie nie powinnam się dziwić. Byłam tylko człowiekiem, od urodzenia pozbawionym jakichkolwiek zdolności magicznych. Z jednej strony mogłam się tylko cieszyć. Moja porażka oznaczała zapewne, że nie jestem już połączona umysłem z antypatycznym psychopatą o demonicznym pochodzeniu. Z drugiej strony porażka to porażka. Nawet zemstę udało mi się spieprzyć.

Pstryknęłam włącznik czajnika i wsypałam łyżkę kawy do kubka. Było cicho. Słyszałam tylko swój miarowy oddech i bulgot gotującej się wody. Odwróciłam się ze zniecierpliwieniem i włączyłam radio. Wszystko, nawet muzyczna papka serwowana przez rozgłośnie, będzie lepsze od tego milczenia.

A jednak okazało się, że nie. Trafiłam akurat na wiadomości:

„Chiny odpierają zarzuty ekspertów ONZ, którzy apelowali o uwolnienie podejrzanych o posiadanie ponadnaturalnych mocy z tajnych obozów internowania. Ostatnio w mediach społecznościowych pojawiły się relacje, z których wynika, że nawet dwa miliony obywateli Chin może być przetrzymywanych, poddawanych eksperymentom, a nawet eksterminowanych pod pretekstem walki z «magicznym terroryzmem». Rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych stwierdziła podczas ostatniego briefingu prasowego, że podjęte działania mają na celu jedynie utrzymanie pokoju w regionie oraz że wiele innych krajów stosuje obecnie podobne środki prewencyjne. Eksperci wyrażają jednak zaniepokojenie, że mogą one być wykorzystane nie tylko do ochrony społeczeństwa przed Iskrami, ale też do zwalczania niewygodnych przeciwników politycznych oraz mniejszości etnicznych i wyznaniowych…”

Pokręciłam gałką radia, przełączając stację.

„Węgierski Sąd Najwyższy zdelegalizował wszystkie lokalne organizacje Iskier oraz ogłosił przepadek ich własności na rzecz skarbu państwa. Jest to pierwszy krok do uznania rasy Iskier za «nieludzi». Przypomnijmy, że pierwszym krajem, który wprowadził określenie «nieludzi» i zdecydował o odebraniu im praw obywatelskich, była Federacja Rosyjska…”

Wyłączyłam radio. A potem zamachnęłam się i zrzuciłam je ze stołu na podłogę. Coś chrupnęło. Pusty, nic nieznaczący gest. Sytuacja Iskier na całym świecie była, oględnie mówiąc, niezbyt dobra. Ci, którzy posłuchali wezwania mojej matki i ujawnili swe magiczne zdolności, tracili pracę, przyjaciół, a nierzadko i rodzinę. Byli zatrzymywani przez Służby Bezpieczeństwa poszczególnych państw i wywożeni nie wiadomo dokąd. Część po prostu znikała. Wielu spotkał lincz ze strony sąsiadów i znajomych.

Trudno się w sumie dziwić takiej reakcji, jeśli wziąć pod uwagę, że wiele Iskier nie potrafiło w pełni kontrolować swojego talentu. Media huczały od informacji o śmiertelnych wypadkach z użyciem mocy. Lewitujący samochód, który spadł na dzieci idące na wycieczkę szkolną; miasteczko w północnej Polsce zniszczone przez deszcz zamarzniętych na kość owiec; budynek Powiatowego Urzędu Pracy, który znienacka w samo południe stanął w płomieniach, a potem zapadł się pod ziemię ze wszystkimi interesantami i urzędnikami w środku. To tylko kilka z poważniejszych spraw, jakimi musiała zajmować się policja w ciągu ostatnich miesięcy. Poza tym każdego dnia przybywało na komisariatach zgłoszeń przestępstw takich jak próby użycia hipnozy, oszustwa za pomocą jasnowidzenia oraz nękanie psychiczne poprzez natrętne pojawianie się w cudzych snach. Trudno się dziwić, że stróże prawa mieli pełne ręce roboty. I coraz mniej cierpliwości.

Telefon znów zadzwonił. Na ekranie wyświetlił się numer mojej matki. Przez chwilę miałam ochotę zgotować mu los taki sam jak radiu, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. A nuż widelec

Angela dzwoniła z dobrymi wiadomościami. Może udało jej się dorwać Dawida i wypruć mu flaki.

Przyłożyłam komórkę do ucha.

– Agata, czemu ty nigdy nie odbierasz tego telefonu? – usłyszałam zirytowany, choć jak zwykle miękki i dźwięczny głos mojej matki. Szkoda, cholera, że zamiast odebrać, nie cisnęłam komórką o ziemię. Teraz już trochę nie wypadało.

– Spałam – mruknęłam niechętnie, pocierając ręką oczy.

– O tej porze?

Pozwoliłam zawisnąć temu pytaniu w powietrzu.

– No cóż – Angela podjęła po dłuższej chwili trud kontynuowania konwersacji – skoro się już obudziłaś, to powiedz mi, jakie masz plany na dzisiaj. Może przejrzysz oferty pracy, które ci wysłałam?
Przestąpiłam z nogi na nogę. Woda się zagotowała. Trzeba sięgnąć po czajnik, podnieść go, przechylić, wlać wrzątek do kubka. Gapiłam się w metalowy uchwyt od szafki. Zbyt dużo zachodu.

– Agata…? – Moje imię w ustach Angeli brzmiało tak niepewnie, krucho. Nagle zrobiło mi się jej żal. Przełknęłam ślinę.

– Dokończę sprzątanie – odpowiedziałam dziarskim głosem. No, przynajmniej bardziej żywym niż poprzednio. – Jest dużo rzeczy po ojcu, które… wiesz…

Zamilkłam. Nie potrafiłam tego powiedzieć na głos. To brzmiało jak zdrada. Jakaś cząstka mnie miała ochotę odwiesić garnitury taty z powrotem do szafy, poustawiać równo w przedpokoju podniszczone buty i po prostu zwinąć się w kłębek na łóżku pod jego ulubionym kocem w kratkę.

– To dobry pomysł, Agato – usłyszałam w telefonie łagodny głos matki. – Powinnaś to zrobić już dawno. 

– Pozbyć się rzeczy człowieka, którego zabiłam?

Milczenie w słuchawce się przeciągało.

– Wiesz, że to nie twoja wina – powiedziała w końcu. 

Nic nie odpowiedziałam. Jakoś nie szła nam ta rozmowa. Jak zwykle zresztą. Zbyt wiele lat żyłyśmy osobno. Tęskniłam za nią, za jej głosem, bliskością, miłością przez bardzo długi czas. Teraz, kiedy po śmierci ojca powróciła do mojego życia, usiłując przejąć obowiązki matki, odkryłam, że zwyczajnie jest już na to za późno. Czasem miałam wrażenie, że nie mam do czynienia z rodzicielką, a upierdliwą, nachalną znajomą, usiłującą bez przerwy wtrącać się w moje życie.

Angela westchnęła.

– Muszę kończyć. Odezwę się jutro.

– Czekaj! A co z Martą? – zapytałam, zanim zdążyła się rozłączyć.

– A co ma być? – Czy mi się wydawało, czy w głosie matki wyczułam ostrzejszą, obronną nutę?

– No, jak sobie radzi z tym wszystkim? Zaczęły się już te badania?

– Marta radzi sobie świetnie. Muszę kończyć. Zadzwonię później.

Położyłam telefon na stole, a potem usiadłam ciężko na krześle. Gdy chodziło o stan mojej siostry, nie wierzyłam Angeli za grosz. Marta była wycofanym, zamkniętym w sobie dzieckiem. Jak czuła się teraz, kiedy jako Zapalnik – Iskra mająca dar wzniecania mocy u innych – została postawiona w centrum zainteresowania psychologów przysłanych z ludzkich agencji rządowych? Angela zgodziła się na przeprowadzenie serii badań mocy własnej córki w ramach nawiązywania współpracy między ludźmi a Iskrami. Idea szczytna. Miałam jednak wrażenie, że największą cenę zapłaci za to moja siostra. Dziecko, którego nikt nie pytał o zdanie czy zgodę.

Nie miałam siły o tym myśleć. Prawie po omacku wróciłam do łóżka i przykryłam się po czubek głowy kocem. Zamknęłam oczy. Jeśli coś mi się śniło, nie było to wystarczająco ważne, aby zapisać się w mojej pamięci.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki To nie jest kraj dla słabych magów. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
To nie jest kraj dla słabych magów
Katarzyna Wierzbicka9
Okładka książki - To nie jest kraj dla słabych magów

Agacie Filipiak udało się powrócić z martwych. I już zaczyna tego żałować... Musi nauczyć się żyć w rzeczywistości, w której istnienie magii zostało ujawnione...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Andrzej Marek Grabowski ;
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Pokaż wszystkie recenzje