Marysia Chotecka mieszka w podwarszawskiej Podkowie i wiedzie pozornie normalne życie. Jest jednak wycofana i nieufna w stosunku do rówieśników, którzy nie potrafią zrozumieć jej mrocznych rysunków. Mar tworzy nietypowe szkice, ponieważ od lat widzi w snach Uśpionych - postacie, które przychodzą do niej i zdają się oczekiwać pomocy.
Nastolatka próbuje zrozumieć ten niepokojący dar, nie przypuszcza jednak, że tragedia, której przed pięciu laty była świadkiem, stanie się kluczem do rozwiązania tajemnicy.
W cieniu traumatycznych wspomnień o Julce - młodszej siostrze kolegi z klasy, która odebrała sobie życie - Marysia odkrywa, że nie jest jedyną, która mierzy się z koszmarami. Wojtek Starski, obarczony odpowiedzialnością za rodzinę po śmierci siostry i zaginięciu ojca, staje się jej sojusznikiem w walce z siłami, które wymykają się racjonalnemu rozumowi.

Potępione Agaty Kabzy-Papugi to opowieść o przekleństwie dziedzictwa, sile przyjaźni i walce o prawdę, która może przynieść wybawienie lub ostateczne zatracenie. Trzymająca w napięciu od pierwszych stron historia łączy w sobie elementy thrillera, dramatu rodzinnego i pełnego tajemnic fantasy. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Potępione:
MARYSIA CHOTECKA
Szkoła była piętrowa, za mała jak na jej gust, nie dało się tu zgubić lub schować. Wszystko było widać jak na dłoni. Mało kątów, mało zakamarków, choć pewnie były, tylko ona o nich jeszcze nie wiedziała. Poprzedni gdański moloch był doskonały, gdyby chciało się w nim ukryć. Wystarczyło zmienić piętro, wyjść przez łącznik czy zejść do piwnicy. Tu wszystko było nowe. Czuć było zapach starości, który skrzętnie starano się pokryć wonią nowej farby. Na ścianach wisiały niezbyt udane dekoracje związane z powitaniem szkoły. Dzięki instrukcjom mamy, która jak zwykle była przygotowana, Maria znalazła klasę bez problemu. Specjalnie przyszła kilkanaście minut wcześniej, licząc na to, że sala będzie otwarta. Tak właśnie było. Usiadła w ławce na samym końcu, ku rozczarowaniu kolejnych osób, które wchodziły do pomieszczenia i miały ochotę na to samo miejsce. Udawała, że jest bardzo zaabsorbowana patrzeniem w telefon.
– Zajęte? – Ktoś stanął przy jej ławce.
– Nie.
– Wojtek Starski. – Chłopak wyciągnął do niej rękę.
– Maryśka Chotecka.
– Zajęłaś moje miejsce, Maryśka.
– Nie było podpisane – powiedziała cicho, ale stanowczo. Nie zamierzała rezygnować. Grunt to dobra pozycja, na końcu klasy. Nie chciała siedzieć na początku.
– Dobra jesteś z polskiego? – zapytał Wojtek.
– Przeciętna – odpowiedziała tylko. Wydawało jej się, że wspominanie o celującym nie jest najlepszym pomysłem.
– Ja jestem beznadziejny, dlatego tu siedzę. Jesteś nowa.
– A ty jesteś bardzo odkrywczy, jak widzę.
– Mój tata jest komendantem policji. – Uśmiechnął się głupkowato.
– A moja mama to Indira Ghandi – odcięła się.
– Nie wyglądasz na Hinduskę – powiedział cicho.
– Wiesz, kim jest Indira Ghandi? – zdziwiła się.
Lekcja przeszła spokojnie, a Maria stwierdziła, że było nawet całkiem nieźle. Nauczycielka mówiła ciekawie, mieli dość fajne lektury w tym roku. Nikt jej o nic nie pytał, nikt od niej niczego nie chciał.
Kiedy wszyscy zaczęli powoli się pakować i do dzwonka zostało pięć minut, nauczycielka powiedziała:
– Mamy nową koleżankę. Maria Chotecka. Została jeszcze chwila, może powiesz coś o sobie?
Maryśka była już purpurowa, zanim wstała. Cała klasa patrzyła na nią. Próbowała zasłonić się włosami, ale wypadało spojrzeć chociaż na nauczycielkę.
– Wstań i powiedz coś o sobie.
– Przeprowadziłam się z Gdańska.
– Super, zawsze chciałam mieszkać na Pomorzu – powiedziała polonistka. – Coś jeszcze?
– Mieszka obok mnie! – krzyknął jakiś chłopak.
Maria spojrzała na niego i poznała Adama Szydłowskiego, który się do niej szczerzył.
– Jej ojciec jest ginekologiem i pracuje z moją mamą w szpitalu – krzyknął jakiś inny chłopak.
Po sali przebiegły przytłumione śmiechy. Dziewczyna miała wrażenie, że nawet jej uszy są koloru purpury.
– Czy on też ją bada? – zapytał ktoś z drugiego końca sali. Marii zrobiło się niedobrze.
– Nie pytałam was, co wy wiecie o Marii, tylko prosiłam, by ona powiedziała coś o sobie. Powiedz nam, co lubisz robić – odezwała się nauczycielka.
– Opiekować się zwierzętami – odparła mechanicznie. Jakiś dziewczęcy głos z przodu klasy zaśmiał się szyderczo.
Naprawdę tak powiedziałam? – pomyślała i krzyk przerażenia uwiązł jej w gardle. Jakbym miała pięć lat.
– Jakieś szczególne zainteresowania?
– Nieszczególne – bąknęła i usiadła.
– Jak to nie? Rysuje. – Wojtek wstał z krzesła obok niej i uniósł w jednej dłoni rysunek, a w drugiej teczkę, którą spakowała jej mama. Musiała wysunąć się z jej plecaka, kiedy Marysia wstawała. Wprost pod jego nogi.
– Oddawaj. To moje – syknęła i wyrwała mu przedmiot z ręki. Ku przerażeniu dziewczyny zawartość teczki rozsypała się po klasie. Rysunki rozjechały się teatralnie po całej długości podłogi. Czarna kreska demonicznych wizji Maryśki była wszędzie. Postacie z jej koszmarów, różni ludzie, których widziała w swoich wizjach. Uśpieni. Niektórzy mieli imiona, lecz byli i tacy, których tożsamości jeszcze nie odkryła. Miała wrażenie, jakby ktoś wystawił jej duszę na pośmiewisko.
– Ale to zryte – powiedziała z obrzydzeniem jedna dziewczyna.
– Nowa Marysia ma fisia! – krzyknął ktoś.
Spojrzała na Wojtka, który chciał coś powiedzieć. Nie uśmiechał się.
– Ja… – bąknął tylko zmieszany. Zadzwonił dzwonek.
– Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj – szepnęła i wyszła z klasy, nie patrząc za siebie.
Potem wybiegła ze szkoły i pędem ruszyła do domu. Łzy kapały na policzki i zlewały się z kroplami deszczu. Była cała mokra i tak nieszczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu.
Książkę Potępione kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
