Trzydziestoparoletni pisarz, który niewiele oczekuje od życia, spotyka zbuntowaną nastolatkę z trudną przeszłością.
Ona miała być jego muzą – śliczna, obdarzona wieloma talentami. Starała się mu zaimponować, w końcu jednak pogubiła się w zmyślonych historiach. On nie odnalazł się w roli jej mistrza, a burzliwa znajomość doprowadziła ich oboje na skraj autodestrukcji.
Litry alkoholu, narkotyki, samookaleczanie – tak wygląda ich codzienność. Ona oblewa maturę, jemu brakuje weny, a stan mieszkania odzwierciedla chaos, który stopniowo ogarnia ich umysły. Budują związek oparty na płynnych fundamentach wódki, która ich łączy i rujnuje jednocześnie. Uzależnieni od siebie oraz alkoholu, gubią się w fikcji i nie odróżniają jej od rzeczywistości.
A stąd już prosta droga na dno… o ile go jeszcze nie sięgnęli.

Do przeczytania książki Łukasza Gołębiewskiego Melanże z żyletką zaprasza Novae Res. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Melanże z żyletką:
POSZEDŁEM PO LODY
Kiedy to się zaczęło pierdolić? Dziś sobie myślę, że źle było od początku. W naszych głowach, bo ulegaliśmy mirażom. W jej głowie, bo nie potrafiła być sobą. Ale nie umiem określić daty, kiedy Żyletce przestało się chcieć.
Może to zresztą moja wina. Myślała, że ją pokocham, a ja uciekałem. Myślała, że będzie moją Xenną, a była tylko małą Zuzką. Chciała być kimś więcej, kimś lepszym, zdolną dziewczyną z dobrego domu, a była tylko ładną laską bez matury. OK, powiem uczciwie, myślała, że ja jestem kimś lepszym. A byłem tylko pijakiem.
Próbowała mi coś o sobie powiedzieć. Nie chciałem słuchać. Męczyły mnie nocne rozmowy o ojcu w więzieniu, o matce, o ojczymie, o byłym chłopaku, o tym, że nikt jej nie rozumie, o tym, że nikt jej zrozumieć nie chce. Taki świat. Nie ty jedna masz takiego pecha, mówiłem.
– Może nie jestem łatwa do zrozumienia i współżycia, ale uwierz mi, ty też – powiedziała kiedyś. Jak na nią, było to długie zdanie.
– Nie musisz być ze mną – udzieliłem mojej ulubionej odpowiedzi. Nie o to jej chodziło.
Starałem się nią opiekować. Był czas, kiedy myślałem, że wprowadzę ją w dorosły świat.
– Nie chcę być twoją córką. Nie chcę, żebyś mnie uczył – skwitowała moje starania.
Może to wtedy narodziła się w niej myśl o autodestrukcji? Zapiję się, zniszczę siebie, pochlastam się. Nie warto do niczego dążyć. Fajny jest świat Charlesa Bukowskiego: picie, przypadkowy seks, awantury. Życie to przygoda, czego chcieć więcej?
– Chcę cię kochać – wyszeptała.
– Śpij, Zuzka, śpij, już niebawem świt.
– Ale ja chcę prawdziwej miłości.
– Przecież ty nawet nie wiesz, czym jest prawda.
– Prawdy nie ma. Sami ją tworzymy. Stwórzmy więc razem prawdziwą miłość.
– Czego ty chcesz?
– Zrozumienia.
Co miałem zrozumieć? Że chleje od rana do wieczora? Że kłamie? Że bawi się życiem swoim i innych? Rozumiałem. Nie dziwiło mnie to. Nie oburzałem się. Nie chciałem jej zmieniać. Nie byłem twardym facetem jak Clint Eastwood. Nie prałem po gębie, nie mówiłem: bądź taka, nie bądź taka. Twój wybór, twoja wolność, to jedna z moich maksym życiowych. Mam więcej podobnych, na przykład cytat z Nietzschego: to, co nas nie zabija, czyni nas mocniejszymi.
– Może masz rację, ale powiedz to głodnemu dziecku – usłyszałem, podzieliwszy się cytatem. Żyletka nie chciała moich sentencji.
Lawirowała. Były dni, kiedy czegoś chciała. A to pieska, a to wydać zbiór wierszy, a to namalować obraz.
Może szukała jakiegoś sensu. A ja jej przynosiłem kolejne butelki bolsa. Zły ze mnie pedagog.
– Chcę się zniszczyć – powiedziała w końcu. Zmartwiłem się troszkę, bo jeszcze wierzyłem w to, że jest niezwykła. – Pewnie tego nie zrozumiesz, ale proszę, postaraj się – dodała.
Czego tu nie rozumieć? Sam się niszczę od wielu lat. Jasne, wiedziałem, co jej grozi. Nawet uczciwie ostrzegałem. Nie chciałem, żeby piła, ale nie oponowałem. Łatwiej było kupić kolejną butelkę bolsa niż cokolwiek tłumaczyć.
Poprzedniego wieczora wypiła tylko trzy piwa. Poszła spać trzeźwa. Przez całą noc przewalała się po łóżku. Nie mogła zasnąć. Ja też nie mogłem. Nie kochaliśmy się. Lał się z nas pot. Śmierdziały jej stopy. Nad ranem wtuliła się mocno.
– Możesz coś dla mnie zrobić?
– Jasne.
– Mam dziś ochotę na lody.
Zszedłem do sklepu. Naprawdę lubiłem sprawiać jej przyjemność. Kupiłem kubełek od Grycana, dwie paczki szlugów i sześciopak żywca.
Książkę Melanże z żyletką kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
