Sierpień 1939 r. Janek z powodu polskiego pochodzenia traci stanowisko komendanta straży pożarnej oraz mieszkanie służbowe i wraca z żoną do Gdańska. Wkrótce wraz z innymi Polakami doświadczają niemieckiej brutalności. Bezdomnych przyjaciół pod swój dach w Lipowym Dworze przyjmuje Rita, żona oficera Wehrmachtu, która toczy własną walkę z faszyzmem. Czy spotkanie po latach rozłąki będzie dla nich błogosławieństwem, czy przekleństwem? Miasto wojny, drugi tom cyklu Pewnego razu w Wolnym Mieście, przedstawia osobiste dramaty bohaterów, w które wdziera się wojenny czas. Naznacza on ich życie strachem wobec aresztowań, egzekucji i obozów koncentracyjnych oraz stawia po przeciwnych stronach barykady.
Marzec 1945 r. Nastał armagedon. Kiedy na Gdańsk spadają radzieckie bomby, zamieniając go w gruzy, Rita wspomina przeszłość i opłakuje bliskich na oliwskim cmentarzu. Janek opuszcza partyzancki oddział i przedziera się do płonącego miasta. Czy Otto przeżył Stalingrad? Co się stało z Anielą, która pewnego dnia wyszła z domu i słuch o niej zaginął? Czy w ruinach miasta Rita i Janek odnajdą nareszcie siebie i miłość, którą przerwała wojna? Trzeci tom serii Marleny Wittstock, Miasto popiołów, rozgrywa się w czasie wędrówki ludów - z Gdańska wyjeżdżają niemieccy mieszkańcy, przybywają Polacy, przywożąc ze sobą wojenną traumę i poczucie utraty domu na Kresach czy Mazowszu. Zderzają się z pustką, jaką pozostawiła przeszłość miasta, i powoli budują nowy rozdział jego historii.

Cykl Pewnego razu w Wolnym Mieście to wzruszająca i pięknie napisana historia wielkiej miłości, opowiedziana w trzech tomach. To opowieść o zwykłych ludziach, których ścieżki życia wytyczyła wojna. Na kartach powieści pojawia się plejada barwnych postaci i Gdańsk lat 1929-1950. Marlena Wittstock z doskonałym wyczuciem godzi tajemnice rodzinnej przeszłości z próbą odnalezienia spokoju w tym, co niepoznane. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Miasto miłości. Pewnego razu w Wolnym Mieście. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– No cóż, w Warszawie mówi się, że wojna będzie… Że Hitler szykuje się na Polskę – odpowiedział poważnym tonem.
Michał był człowiekiem niesamowicie błyskotliwym, inteligentnym i pełnym poczucia humoru. Zawsze potrafił wszystkich rozweselić, a dowcipami sypał jak z rękawa. Teraz jednak zachował powagę, która do niego nie pasowała. Zwykle to Tadeusz był od niego dużo spokojniejszy, bardziej zamknięty w sobie, czym przypominał swojego zmarłego ojca.
– A jak ty myślisz, Otto? Będzie wojna? – zapytał mojego męża Tadeusz.
– Mam nadzieję, że nie! Niespieszno mi w kamasze.
– Słyszeliście, że dziś do portu wpłynął Szlezwik-Holsztyn?
Sam go zarejestrowałem – pochwalił się Michał.
– Podobno przypłynął, żeby złożyć hołd marynarzom z Magdeburga, którzy zostali u nas pochowani w czasie Wielkiej Wojny – dodałam, chcąc bardzo wierzyć w szczery cel wizyty pancernika.
– Tak, a w szkołach z tego powodu odwołali nawet lekcje! Dziewczynki cały dzień spędziły w domu i przechodziły same siebie – marudziła Matylda.
– Musieliśmy go wpuścić do portu, bo Forster zapewnił Chodackiego, że na pokładzie nie ma żadnej bojowej amunicji. Powiem wam w zaufaniu, że mam najgorsze przeczucia. Tym bardziej że ze sztabu w Warszawie przesłali nam wiadomość, żebyśmy nie dali się sprowokować i zachowali dyscyplinę.
– Michał, nie strasz nas – przerwałam mu, nie chcąc już dłużej słuchać o wojnie. Poczułam na swoim ramieniu ciepłą dłoń Otta. Wiedziałam, że próbuje w ten sposób dodać mi otuchy. Jego palce lekko się zacisnęły.
– Nie straszę, Rito. Przedstawiam fakty. Hitler chce nas zająć jak Czechosłowację, tylko że my się mu tak łatwo nie damy!
– Dokładnie, nie poddamy się bez walki! – krzyknął radośnie Tadeusz i uniósł kieliszek z wódką do toastu.
Wypiliśmy za wolność Polski. Kolejne toasty, które wznosiliśmy, sprawiły, że na chwilę zapomnieliśmy o niepokojach związanych ze zbliżającym się konfliktem. Rozmawialiśmy o wszystkim, co mogło przynieść ulgę duszy – o planach na przyszłość, o sztuce i literaturze, o zwykłych codziennych sprawach. Michał, próbując podtrzymać nastrój, wyciągnął nowiutki gramofon, którego dźwięki zabrały nas do innego świata. Eugeniusz Bodo śpiewał o miłości i przyjaźni, Hanka Ordonówna wzruszała serca swoim aksamitnym głosem, a Mieczysław Fogg przypominał, że życie toczy się dalej i trzeba cieszyć się każdą jego chwilą. Śpiewaliśmy razem z nimi, tańczyliśmy i śmialiśmy się do rozpuku, jakby cały świat mógł zniknąć za zasłoną tej jednej, niekończącej się nocy. Było w nas coś z dziecięcej beztroski, coś z szaleństwa, które kazało żyć tak, jakby jutra miało nie być.
Ale niestety, nadeszło, przynosząc ze sobą spełnienie złowrogich przeczuć Michała. Dokładnie tydzień później wyszło na jaw, że na Szlezwiku-Holsztynie prócz bojowej amunicji, wyrzutni torped, dział przeciwlotniczych, karabinów maszynowych pod pokładem skrywała się także cała kompania szturmowa Kriegsmarine. Strach, dotąd będący cieniem, stał się rzeczywistością. Pierwszego września 1939 roku o świcie w moim ukochanym mieście rozpoczęła się wojna. Ta, której obawialiśmy się najbardziej, przyszła nagle, jak złodziej w nocy, bez litości. I choć tego dnia słońce wzeszło tak samo jak każdego innego poranka, dla nas nic już nie było takie samo. Świt nad Danzig przynosił kres pewnej epoki i początek ciemnej nocy, której końca nie potrafiliśmy przewidzieć.
Książkę Pewnego razu w Wolnym Mieście. Miasto wojny kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
