Uwielbiam czytać świąteczne książki. Mogą być słodkie do bólu, ani trochę mi to nie przeszkadza. Najważniejsze, aby poza ilością słodkości w skali słoika miodu, dodawanego do piernika dojrzewającego, miały też sens i aby fabuła grała jak “All I want for Christmas is You” w wykonaniu Mariah Carey. Lubię też, gdy taka słodycz historii przełamana jest wątkiem smakującym jak gorzka pomarańcza z powtykanymi goździkami i posypana cynamonem. Tak właśnie jest ta książka. Z jednej strony urocza, słodka i zabawna, a z drugiej wzruszająca i bolesna. Jak dla mnie — idealny skład na zimowo-świąteczną powieść.
Malia nie znosi Bożego Narodzenia. Ten czas, w szczególności 25 grudnia, to najgorsze co przytrafiło się w całym kalendarzu. Może gdyby w dzieciństwie nie doświadczyła tylu przykrości, byłoby zupełnie inaczej. Cieszyłby ją widok choinki, śpiewałaby na cały głos kolędy, przystrajałaby mieszkanie lampkami i piekłaby mince pie dla swoich bliskich. Los jednak przed laty spłatał jej bardzo przykrego psikusa. Od tamtej chwili Malia nienawidzi świąt. Jak na ironię, dziewczyna pracuje jako dyrektor kreatywna, każdego roku dbając o świąteczny klimat dla swoich klientów. Kilka dni przed świętami poznaje swojego sąsiada, Camerona. Mężczyzna ma totalnego bzika na punkcie świąt i wszystkiego, co z nimi związane. To męski odpowiednik christmasiary! Stawia on sobie wyzwanie — przekonać Malię, aby choć odrobinę otworzyła się na ducha świąt. Tylko że ona wciąż nie może zapomnieć o tym, co wydarzyło się 25 grudnia, gdy była jeszcze dzieckiem.
Jestem pewna, że ta książka długo zostanie w mojej pamięci. Ma w sobie coś magicznego i intrygującego. Może nie opiera się głównie na samych świętach, a bardziej skupia na ich otoczce, ale te aspekty plus historia Mali, sprawiają, że cała powieść jest bardzo poruszająca. Do tego jest tajemnica z przeszłości, którą czytelnik stopniowo poznaje. A całe zawiązanie się akcji zostało zapakowane w prezentowe pudełko i podarowane odbiorcy w odpowiednim momencie, aby ten mógł doświadczyć elementu zaskoczenia.
Zastanawiałam się, czy fakt, iż dziewczyna tydzień po poznaniu chłopaka jest w stanie zmienić swoje nastawienie do świąt, czego nie mogła zrobić przez większość życia, jest realny. Przeszło mi przez myśl, że to lekko naciągane, ale kiedy pomyślałam o tym dłużej, to doszłam do wniosku, że prawdziwa miłość i poczucie kompletnego bezpieczeństwa mogą być takim pstryczkiem, który prowadzi do zmian w nastawieniu, a oparcie w bliskim człowieku budzą zaufanie i dają odwagę do pokonywania swoich demonów.
Malii i Camerona nie sposób nie lubić. Z ulgą odetchnęłam, kiedy okazało się, że ona nie jest irytującą bohaterką, a on jest książkowym mężem (check!), a nie zadufanym gburem, którego racja jest najmojsza. On kocha święta i chce zarazić tym swoją sąsiadkę, ale nie robi tego w sposób ekspansywny, słucha, kiedy ona mówi i szanuje jej zdanie, subtelnie pozwalając dziewczynie na rozkochanie się w tym magicznym czasie.
Cudowna historia, wypełniona po brzegi ciepłem bijącym niczym z kominka. Chwilami poczujesz się, jak sopel lodu wiszący nad ogniem i bezradnie się roztapiający. Ta historia łamie serce i je skleja, łamie i skleja. Kiedy ktoś zapyta mnie teraz, za rok, za dwa, za trzy, jakie zimowo-świąteczne książki polecam, to ta znajdzie się w topce.
Dodatkowym bonusem są przewijające się w niej nawiązania do mojego ukochanego świątecznego filmu, “Love Acctually” - ja już niczego więcej nie potrzebuję.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2024-11-06
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 336
Dodał/a opinię:
zaczytania
On zniszczył jej życie. Teraz ona zamierza się zemścić - nawet jeśli oznacza to poświęcenie własnego serca. Daisy Morgan dostaje wymarzony staż w prestiżowej...