Audrey Hepburn – krucha, delikatna, elegancka i szykowna. Na wszelkich uroczystościach zawsze zachwycała sukniami od najlepszych i uznanych projektantów mody (zazwyczaj wybierała kreacje z domu mody swojego przyjaciela, Huberta de Givenchy'ego). Olśniewająca, zachwycają. Legenda…
Z drugiej strony to skromna dziewczyna, która mimo ogromnego sukcesu nie uległa zepsuciu. Zdołała zachować swoją empatię i swoją wrażliwość. Nie straciła z oczu drugiego człowieka. Była gotowa nieść pomoc. Nawet jeśli tą pomocą było tylko / aż nagłaśnianie spraw niewygodnych. Ze szczególną zaciekłością walczyła o dzieci. A walczyła pod sztandarem UNICEF.
Tak, mieszkała w pięknym domu. Tak, jej szafy pełne były markowych ubrań. Tak, miała pieniądze i korzystała z nich. Ale… Ale poświęcała swój czas i dla innych. Wykorzystywała swoje nazwisko w ważnych sprawach. Nie zważając na niebezpieczeństwa udawała się do miejsc zapomnianych przez Boga i ludzi. Do miejsc, w których nędza była przeogromna. Do miejsc, w których ludzie wegetowali. Wegetowali ci, którzy mieli jeszcze jakiekolwiek siły. Ci najsłabsi, a więc dzieci, chorzy i starsi tę walkę o życie przegrywali. Mimo wcześniejszego przygotowania (Audrey przed każdą misją studiowała wręcz dane, które otrzymywała od UNICEF-u dotyczące miejsca, do którego za chwilę ma się udać) Audrey tak naprawdę chyba nigdy nie była gotowa na to, z jakim ogromem cierpienia przyjdzie jej się spotkać. Czy ktokolwiek byłby na to gotowy? I ta piękna pani nie brzydziła się przytulać tych zabiedzonych. Wiedziała, że jest ich promykiem nadziei, bo ona za chwilę będzie o nich walczyć. Na spotkaniach, na konferencjach prasowych, na balach charytatywnych. I każdą walkę będzie prowadzić do końca. Ale nie, to nie były walki na oślep. Audrey doskonale wiedziała, jak taka walka ma wyglądać. Każda walka kosztowała ją wiele. Wiele wysiłku, wiele zdrowia, wiele stresu, wiele emocji. Nie poddawała się. Wszak to urodzona wojowniczka!
Robert Matzen ciekawie skonstruował swoją książkę, aby opowiedzieć nam o Audrey Hepburn przez pryzmat jej pracy na rzecz UNICEFu, którego była ambasadorką. Swoje obowiązki wykonywała rzetelnie. Dawała więcej, niż od niej oczekiwano. Matzen w historię jej działalności w UNICEFie umiejętnie wplótł historie innych: jej dzieci, jej partnera życiowego, tych, którzy w mniejszym lub większym stopniu zostali zaangażowani w misje. Zawsze szukał punktów stycznych…
A sama Audrey? Walczyła o te wszystkie dzieci, bo one same nie mogły o siebie walczyć. Walczyła o kobiety, bo one same nie mogły o siebie walczyć. Walczyła o tych wszystkich ludzi, którzy najpierw byli wykorzystywani do granic możliwości, a później pozostawieni sami sobie. Totalnie wyeksploatowani, porzuceni, niewykształceni… Kto ponosi za to odpowiedzialność? Kolonizatorzy! Audrey nie bała się o tym mówić.
Nie bała się też mówić o tym, że pomagać należy mądrze. Pomoc nie ma polegać jedynie na przekazaniu pieniędzy. To najprostsze, ale o krótkotrwałych efektach. Należy tym ludziom dać wędkę, aby sami mogli złowić sobie ryby…
Audrey rozumiała też, czym jest głód. Doświadczyła tego na własnej skórze podczas wojny. I też nie bała się o tym mówić. Bo to słowa były jej jedyną bronią, którą dysponowała. Trzeba przyznać, że robiła to umiejętnie… O tym wszystkim przeczytamy w najnowszej publikacji od wydawnictwa Albatros. Jak najbardziej zachęcam do lektury.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2022-03-09
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: Warrior. Audrey Hepburn
Tłumaczenie: Maria Frąc
Dodał/a opinię:
Monika Kurowska
Audrey Hepburn mówiła o sobie, że wojna ją ukształtowała. A jednak w żadnej z biografii nie znajdziemy wiadomości na temat jej młodości w ogarniętej...