Najlepsza jak dotąd część przygód Mordimera! Raz, że treść najlepsza, to i dialogi i przemyślenia głównego bohatera pobijają wszystko! No i dodatkowo cieszę się, że w Biczu Bożym nie ma podziału na mniejsze opowiadanka, tylko wszystko jest napisane w formie normalnej powieści.
Inkwizytorzy zostają poproszeni o zbadanie tajemniczej śmierci biskupa, który został spalony na stosie. Mordimer wraz z dwójką współpracowników i swoim przełożonym (który o zgrozo cierpi z powodu zaawansowanych hemoroidów) wyrusza do małego miasteczka i od razu rzuca się w wir śledztwa, poszukiwań i przesłuchań (ale takich "spokojnych" i normalnych, bo nie wszystko trzeba od razu załatwiać torturami). Trop prowadzi do zakonu (który bardziej powinno się nazywać burdelem) i gdy Mordimer przybywa na miejsce okazuje się, że pojawił się nowy trup - przeorysza Konstancja. Konstancję przywiązano do słupa na środku klasztornego dziedzińca, wyrwano kleszczami piersi, po czym uduszono garotą. Co, jak uświadomił nas Mordimer, pasuje do zabójstwa cudzołożnic. Stopniowo inkwizytor poznaje prawdziwe oblicze mieszkających tam "zakonnic" i planuje rozciągnąć swoje śledztwo także na pobliską szlachtę, która korzystała z "uprzejmości" i wdzięków sióstr zakonnych.
Zaintrygowała mnie postać "Teobalda Krankla", niby sekretarza zamordowanego biskupa. Niesamowite były jego zdolności, którymi zaskoczył i Mordimera i mnie. Bardzo jestem ciekawa kim naprawdę jest i czy jego wątek zostanie pociągnięty w przyszłych tomach. No i nie daje mi spokoju wspomnienie Arnolda Lowefella (za którym tęsknię i mam nadzieję, że jeszcze się pojawi) "Arnold Lowefell delikatny i łagodny - powtórzył jeszcze raz. - I popatrz, na co ci przyszło..." i dlaczego nie skończył myśli? Aż się we mnie gotuje, taka jestem ciekawa, o co chodzi. Zaczęłam nawet podejrzewać, że Krankl (który, jak wiemy, potrafi przyjmować albo i kopiować wygląd dowolnego człowieka) ma zdecydowanie większe powiązania z Arnoldem... może to nawet sam Arnold? Takie tam przemyślenia i rozważania o niedokończonym wątku.
Mordimer rozbraja mnie swoim rozumowaniem i pojmowaniem świata. Jest jednocześnie dziwakiem, ujmującym facetem i totalnym gnojkiem. Z jednej strony wrzeszczy na kobietę i grozi jej poważną dawką tortur, a z drugiej z ujmującą łagodnością mówi do niej "drogie dziecko" czy "moja droga". No i coś co mnie rozbawiło (mimo, że wcale takie śmieszne nie było) - "Zadałem cios otwartą dłonią (bo cóż to by były za obyczaje, abym kobietę bił pięścią niczym jakiś wozak lub tragarz! Przecież nawet przemoc można stosować z grzecznością wynikającą z dobrego wychowania), [...]". No właśnie, co to za obyczaje bić kobietę z pięści? Przecież co innego walnąć jej w twarz otwartą dłonią! Teraz już wiemy, jak powinniśmy wyrażać swoją agresję - tylko w kulturalny sposób, waląc kogoś z liścia w twarz. No po prostu miazga.
Co mamy dalej? Dalej jeszcze głupsze rozumowanie, które ukazuje kobiety w zdecydowanie złym i zaściankowym świetle i na które nie potrafię znaleźć sensownego komentarza, bo ciągle jestem głęboko zbulwersowana - "Łajdaczą się kobiety. Mężczyzna co najwyżej daje konieczny upust zgromadzonej w nim chuci, by oczyścić w ten sposób z żądzy ciało oraz umysł. A wiedzcie, że to wszystko ma na celu - lepsze służenie sprawom duchowym. Wyrzucenie nasienia jest podobne do wylania oliwy na wzburzone morskie fale, lecz w tym wypadku mówimy o sztormie męskiej chuci, który należy zgasić fizycznym aktem, by uspokoić umysł i spokojny już wykorzystać do zbożnych celów..."
Nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po kolejną (zapewne ciekawą) książkę o Mordimerze.
Informacje dodatkowe o Bicz Boży:
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2011-06-17
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-7574-402-6
Liczba stron: 496
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Marta Olszewska
Tagi: Cykl inkwizytorski Bestsellery Polskiej Fantastyki
Sprawdzam ceny dla ciebie ...