Przeczytaliście w tym roku jakąś książkę, która miała swój początek na Wattpadzie ?
“W życiu na wszystko przychodzi odpowiednia pora. Musimy być gotowi, by zamknąć jedne drzwi, a potem otworzyć drugie. Często bywa i tak, że tkwimy w progu, nie wiedząc, który kierunek wybrać.”
Po książki Kasi sięgam już od lat i lubię u niej tę różnorodność. Niby za każdym razem daje nam nowy romans ale wątki są rozmaite. Zaczęła od mafii i darki też jej świetnie wyszły, ale tu mamy coś zupełnie innego, nieco słodkiego. Historię, która aż kipi od wszelakich emocji.
Gdy spotykamy miłość swojego życia, nabiera ono sensu.
A gdy los odbiera nam ją w jednej dramatycznej chwili, łatwo ten sens utracić.
Mason, gdyby nie córka - Josie, gdyby nie wsparcie rodziny i podjęta terapia, pewnie by się po tym nie podniósł. Jego żona zginęła w wypadku. Kobieta, którą pokochał jeszcze będąc dzieckiem odeszła i zostawiła po sobie ogromną pustkę. Jest przekonany, że nikt nigdy nie będzie w stanie jej zapełnić.
“Moje serce umarło dwa lata temu, zostało pochowane wraz z Hannah, przestało bić. Nigdy nie zdołam pokochać nikogo prócz Josie, to wręcz nierealne.”
Nie był jeszcze gotowy na to jak nieśmiało Charlie zapukała do jego rozbitego serducha. Dyskretnie zaczęła je składać, sklejać, przepuszczać przez grube kotary, odrobiny światła i nadając na nowo sens jego codzienności. Szybko z kolei stała się kimś szczególnie ważnym dla małej Josie, dziewczynki, która niesamowicie mocno chciała mieć mamę. I choć Charlie to młodziutka dziewczyna, jednak nad wyraz dojrzała, cierpliwa, wrażliwa. Doświadczyła wiele w swoim życiu i ma w sobie duże pokłady wyrozumiałości, lecz…Czy starczy jej go dla tak poturbowanego Masona ?
Jak na Wattpadzie, tak i w papierze, pochłaniałam każdy rozdział przeżywając każdy wzlot i upadek tej znajomości, rozczulając się i śmiejąc w głos czytając scenki z udziałem słodkiej i pyskatej Josie. Bałam się gdy pojawiał się na horyzoncie bohater, który czułam, że odwali coś co mocno zszokuje i czytelników i naszą parę. Trzymałam za nich kciuki i choć autorka urwała na Wattpadzie tę historię w takim momencie, że miałam ochotę ją udusić. Ale gdy w końcu poznałam ciąg dalszy, byłam nim zachwycona.
Podoba mi się bardzo to jak Kasia pokazała, że nie tylko kobiety przeżywają stratę drugiej połówki, nie tylko one zaliczają załamanie nerwowe tak potężne jak w przypadku Masona. Zarazem nie zrobiła z niego takiej ofiary losu. Nie stał się żałosny ale wzbudza ogrom uczuć, przez współczucie, litość po chęć zmotywowania go do działania i wiarę, że musi być dobrze. Jednocześnie też autorka pokazuje tu jak istotna jest w takich sytuacjach pomoc psychologa, terapia. I nie jest to powód do wstydu, oznaka słabości jak niektórzy uważają.
To książka z typu tych, które pokazują, że nie można tracić nadziei, że po burzy wschodzi słońce, a może nawet pojawić się tęcza. Żałoba u każdego wygląda inaczej, nie ma określonego czasu na jej przeżycie, nie można powiedzieć, że trwa to już za długo, bo jedni zbierają się po niej szybko, inni nie pogodzą się ze stratą nigdy. Ale Mason miał przy sobie swoją iskierkę, dla której się nie poddał i dzięki której dostrzegł szansę na szczęście, po raz kolejny.
Piękna i poruszająca na wiele sposobów książka, którą z przyjemnością przeczytałam wręcz dwukrotnie. I gorąco Wam polecam. Kasia nie zawodzi.
Dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2025-03-26
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 454
Język oryginału: Język polski
Dodał/a opinię:
Marta BONIECKA
W szkole udawali nieznajomych. Poza nią stali się dla siebie wszystkim. Maeve Cunningham wiodła spokojne, szczęśliwe życie, nie spodziewając się nadchodzącej...
Historia Ottavio – syna Federico Mancuso, bossa Camorry.Nie bał się dlatego, że miał wątpliwości, czy to jest ta jedyna. Był przerażony,...