"Gra na wielu bębenkach" to zbiór 19 opowiadań o różnorodnej tematyce; w wielu z nich autorka krąży wokół swych ulubionych tematów: podróży, obsesji na punkcie ludzkiego wnętrza (dosłownie i w przenośni).
Wszystkie opowiadania są ciekawe i nieźle wciągają, mnie jednak szczególnie spodobało się kilka, z pierwszym "Otwórz oczy, już nie żyjesz" na czele.
Świetny pomysł miała autorka, zręcznie mieszając akcję fikcyjnej książki (dziwnego kryminału) z życiem (równie fikcyjnym) bohaterów tego opowiadania.
To opowiadanie to przestroga dla autorów - akcja książki powinna być na tyle wartka i przewidywalna, żeby nie prowokowała czytelników do zbrodni ;)
W "Najbrzydszej kobiecie świata" autorka znów wraca do swojego ulubionego tematu (obsesji?) - ludzkiego ciała, jego anomalii. Z tym tematem można się spotkać także w innych książkach Olgi Tokarczuk.
"Profesor Andrews w Warszawie" to opowieść o pewnym Angliku, profesorze psychologii, który przylatuje do Polski w najmniej odpowiednim momencie, dzień przed ogłoszeniem stanu wojennego. Miał tylko wygłosić kilka wykładów, spotkać się ze studentami, porozmawiać o swojej metodzie psychologicznej. I po tygodniu wrócić do Anglii. Początkowo wszystko idzie dobrze: na lotnisku profesora odbiera "Gosha", instaluje go w mieszkaniu (na osiedlu Za Żelazną Bramą - co samo w sobie jest niezwykłym przeżyciem dla Anglika).
A potem jest już tylko gorzej.
"Gosha" rano się nie zjawia, telefony milczą, na ulicach pojawiają się...czołgi.
Profesor - w jakimś odruchu - wybiega z mieszkania i błądzi po ulicach nieznanego mu miasta. Cudem udaje się mu wrócić do mieszkania.
Potem było jedzenie (niesmaczne) w barze, "zakupy" w sklepie (ocet, musztarda, chleb), karpie sprzedawane na straganie ulicznym ("żywą czy na miejscu?"), wreszcie zakup choinki....Zdesperowany mężczyzna wreszcie natyka się na dozorcę, opowiada mu swoją historię (mimo że dozorca nie zna angielskiego i niczego z tej opowieści nie rozumie) i wreszcie z pomocą dozorcy udaje się mu dotrzeć do ambasady...
Czy to nie dziwne, że w XX wieku, podróżując po Europie, zaledwie godzinę lotu od Londynu, można się było poczuć jak na innej planecie?
"Ariadna na Naksos" to też opowieść o urokach mieszkania w bloku z wielkiej płyty - nie ma mowy o dyskrecji w takim budynku. W ten sposób jedna kobieta (matka małych bliźniąt) poznaje śpiewaczkę operową, mieszkającą piętro niżej. Najpierw nie była to znajomość "osobista" tylko słuchanie, jak śpiewaczka ćwiczy arie operowe w domu. Dopiero później, dzięki prowokowanym zbiegom okoliczności ;) kobiety poznają się i zaprzyjaźniają. Tę znajomość kończy wyjazd śpiewaczki.
"Żurek" to celne spostrzeżenie na temat mentalności Polaków: ten nasz syndrom psa ogrodnika - Matuszek, który żurku nie cierpi i jada, kupuje ostatnią butelkę żurku tylko dlatego, żeby nie mógł go kupić przejezdny turysta - gaduła.
I tytułowa "Gra na wielu bębenkach" - opis miasta (Berlina?), w którym można się zgubić, zlać z cieniami w witrynach sklepów, zatracić w grze na bębnach na dziwnym, odciętym od świata ceglanym murem podwórku. Miasto wciąga ludzi, sprawia, że porzucają swe dotychczasowe zajęcia (nauka języka bohaterki, jakieś sprawy "papierkowe") i zaczyna asymilować się z tubylcami. I to jak się asymilować :)
Bardzo dobrze czytało mi się "Grę na wielu bębenkach". Odnalazłam w kilku opowiadaniach i moje przeżycia - tak osobiste, jak i pokoleniowe.
Poleciłabym tę książkę komuś, kto chciałby poznać twórczość Olgi Tokarczuk - a nie wie, od jakiej książki zacząć.
Informacje dodatkowe o Gra na wielu bębenkach:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2007-10-03
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
9788308060551
Liczba stron: 410
Dodał/a opinię:
enigma1
Sprawdzam ceny dla ciebie ...