Tej książki byłam ciekawa od samego początku. Przeczytałam raz opis i oczywiście pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to kobieta zabijająca nagle randomowego mężczyznę – no super. Nie ukrywam, że wykonania byłam bardzo ciekawa i po przeczytaniu w ogóle nie jestem zawiedziona.
Cora Bender jest dorosłą, zamężną kobietą, mającą malutkiego synka oraz nieciekawe blizny w zgięcia łokci i na czole. Cora wiedzie może aż nazbyt normalne życie, pracuje w rodzinnej firmie, gdzie ma niewiele do gadania, teściowie jej zbytnio nie lubią, mąż zaś robi wszystko co chcą, a ona przez ostatnie lata okłamuje zarówno jego, jak i siebie. Pewnego dnia postanawia ze sobą skończyć, ma perfekcyjnie ułożony plan, jednak pech chciał, że na plaży obok nich rozłożyła się grupka znajomych, a przy tym puścili piosenkę, która z niewiadomych powodów działa na Corę jak płachta na byka. Dlatego kobieta, zamiast zabić siebie, rzuca się na nieznajomego mężczyznę. Nie czuje skrupułów, ma wrażenie, że właśnie to powinna zrobić, choć sama nie wie dlaczego. Zaczyna się śledztwo, w trakcie którego policja próbuje ustalić, co kierowało kobietą, jednak ona sama nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. Czy na pewno prowodyrem była muzyka? Czy mężczyzna rzeczywiście był dla Cory nieznajomy?
Nie wiem, czego się spodziewałam, właściwie nie wiedziałam, jak to by mogło zostać pociągnięte, ale się nie zawiodłam. Wciągnęła mnie całkowicie i bez reszty, wzbudziła dreszcz niepokoju i potrafiła namotać, co bardzo lubię w thrillerach. Narracja była prowadzona z różnych perspektyw, co chyba miało na celu nam co nieco rozjaśnić i myślę, że faktycznie to pomogło. W dodatku narracja Cory była podzielona na trzecioosobową, gdy prowadzone było śledztwo i pierwszoosobową, gdy wspominała swoją przeszłość i obłąkaną matkę. Ponieważ matka Cory była fanatyczką, chorobliwie wierzącą, która opierała wszystko na Biblii, odmawiała słodyczy, zabawek, telewizora, kazała chodzić spać bez kolacji i uznawała to jako „ofiarę”, nie chciała kochać się z mężem, bo uważała, że to jest tylko dla poczęcia dziecka, a całe siły z niej zabrała, jak uważała, Cora. Ponieważ młodsza siostra Cory, Magdalena, urodziła się śmiertelnie chora, jej życie wisiało na włosku i ograniczało się do domu oraz szpitala, a za to wszystko matka obwiniła naszą Grzesznicę – Corę.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak w książce gubiłam. Ponieważ właściwie większość historii to prowadzone śledztwo, pojawia się wiele pytań, często podchwytliwych, na które Cora odpowiada raz tak, a raz inaczej. Kłamie jak z nut, zarzeka się, że nie zna mężczyzny, następnie zmienia zeznania, a potem wraca do pierwotnej wersji, jakoby zamordowany był tylko przypadkowym mężczyzną. Raz jej się wydawało, że kłamie, choć mówiła prawdę, a raz, że mówi prawdę, choć kłamała. Jak się okazywało, Cora sama nie wiedziała, czy obrazy w jej głowie były prawdziwe, czy jedynie je sobie wyobraziła. Sama nie była pewna co mówić i co robić, ani my nie byliśmy pewni, kiedy kłamie, co potrafiło nieźle namieszać. Mimo to postać Cory została nakreślona świetnie – kobieta, która działała z pełną świadomością, ale niekoniecznie w tym celu, jakim chciała. Mówiła trzeźwo, rozmawiała z policjantami jak kobieta, która w ogóle nie postradała zmysłów, choć właśnie za taką ją uważali. I ja podczas czytania nie byłam pewna, czy ona ześwirowała, czy dalej myśli jasno, za to ja już zaczynam myśleć, że wszystko to jest podchwytliwe.
Takiej końcówki się nie spodziewałam, nic na nią nie nakierowywało, choć wcześniej niektóre z pozoru nieistotne fakty stały się nagle bardzo ważne. Nie mówię, że nie dało się domyślić, bo myślę, że te bardziej spostrzegawcze osoby odnalazły znaki, ale ja akurat byłam bardzo zaskoczona. Tak się wciągnęłam, że po drodze nie potrafiłam się zatrzymać i pomyśleć, czy coś aby nie jest ważne. Nie twierdzę też, że książka ta jest niesamowita pod każdym względem, bo niektóre momenty i dialogi mogły wydawać się naciągane, a coś mogłoby też być bardziej dopracowane. Ale uważam, że tym razem pochlebne opinie nie były przesadzone i książka zasługuje na wysoką ocenę.
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2018-01-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 394
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Tarnas Barbara
Dodał/a opinię:
Kamila Kaczmarska
Pewnego lata w małej letniskowej wiosce przepada bez śladu pięć nastolatek. Podejrzenia padają na 22-letniego Bena, wiejskiego głupka o ilorazie inteligencji...
Oryginalny , obsypany nagrodami kryminał, będący jednocześnie wnikliwym studium życia solidnej, mieszczańskiej rodziny, skrywającej niejedną bolesną tajemnicę...
" - Niech Pan posłucha, nawet jeśli jestem nieco nerwowa, nie musi panze mną rozmawiać jak z upośledzeną umysłowo. Oczywiście wiedzialam, co się stanie, jak wbije ten nóż w człowieka. Zrobię go, zabiję. Uderzyłam go tak, że rany musiały spowodować śmierć. I wiedziałam o tym, robiąc to. Czy wyczerpująco odpowiedziałam na pańskie pytanie?
Szef nie dał po sobie poznać, jakie wrażenia wywarły na nim jej słowa. Spytał tylko?
- Jeśli zadała Pani te ciosy świadomie, Pani Bender, to czy przypomina sobie Pani, gdzie trafił pierwszy?
Wciąż się uśmiechała. Czy sobie przypomina? Nie zapomni tego nigdy w życiu - wszystko inne może, ale to nie!
- W kark - powiedziała. - Potem się przekręcił. Celowałam w szyję. To mały nóż. Pomyślałam, że jak uderzę w klatkę piersiową, to pewnie nie dosięgnę serca. Ale na szyi znajduje się tętnicai krtań. W nie celowałam. I cel osiągnęłam. Krwawił tak bardzo, że na pewno trafiłam to w tętnicę. W inne miejsca też. W twarz. A raz nóż się ześliznął i zranił go w ramię.
Szef skinął głową.
- Z jakiego powodu zabiła Pani tego mężczyznę? Bo chyba dobrze zrozumiałem, że chciała go Pani zabić?
- Tak, chciałam - powiedziała zdecydowanie.
I w tym momencie zrozumiała, że chciała to zrobić już od dłuższego czasu. Zabić tego mężczyznę, nie innego, lecz właśnie tego."
Więcej