Jamajka – miejsce, które mogło być rajem, a dla wielu stało się piekłem na ziemi. Na jednej z plantacji trzciny przychodzi na świat Lilit – rogata dusza, w której żar życia jest tak silny, że nikt ani nic nie potrafi go ugasić. Lilit czuje w sobie ciemność. Lilit czuje krew. Lilit śpiewa pieśń wolności.
Długo nie chciałam sięgnąć po najnowszą powieść Marlona Jamesa. W ubiegłym roku, przeczytałam zbyt wiele historii, które bazowały na okrucieństwie i taniej kontrowersji. Bałam się, że to kolejna z nich. Ogromnie się myliłam.
To prawda, że "Księga nocnych kobiet" jest najbardziej brutalną, zarówno fabularnie jak i językowo, powieścią dotyczącą niewolnictwa, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Ocieka potem, krwią i spermą. Poziom okrucieństwa jest niewyobrażalny: wymyślne chłosty, gwałty, upadlanie, odbieranie matkom nowo narodzonych dzieci – i tak praktycznie od pierwszej do ostatniej strony. Zupełnie jakby panujący zapomnieli, że ludzie karmieni okrucieństwem i strachem, będą potrafili oddać tylko okrucieństwo i strach. Jeśli starczy im odwagi.
To prawda, że powieść jest najbardziej wulgarną i językowo prymitywną, jaką przeczytałam w życiu. Przekleństwa wylewają się z każdej strony: biali obrzucają wyzwiskami czarnoskórych, czarnoskórzy siebie nawzajem, a najciszej, bo w głębi trzewi, zwymyślają białych panów.
To wszystko prawda. Prawdą jednak jest też to, że to najmocniejsza historia, jaką przeczytałam w życiu. Tłumaczenie Roberta Sudóła, jest niesamowite. Tę powieść bardzo łatwo można było zniszczyć słabym przekładem, a dzięki jego tytanicznej pracy (to naprawdę czuć), nie straciła ona wiarygodności i realizmu. To literatura, która policzkuje czytelnika, potrząsa nim i uświadamia, że niewolnictwo, to nie sielski obrazek rodem z "Przeminęło z wiatrem", to nie grupa niewolników maszerujących raźno, podśpiewujących przy tym skoczną piosenkę, ani nawet nie wstydliwy okres w historii. To niewyobrażalne cierpienie i bezsensowna śmierć tysięcy ludzi.
"Księga nocnych kobiet" jest mroczną opowieścią o ludzkiej niezłomności, owianą dymem plemiennych wierzeń i naiwną wizją powrotu na wyidealizowany Czarny Ląd, którego większość z bohaterów nigdy nie widziała. Marlon James w bardzo jasny sposób pokazuje, co zostaje z człowieka, kiedy odbierzemy mu godność, nietykalność, kiedy upodlimy go tak bardzo, że samo to powinno już go zabić. Bójmy się ludzi, w których zabito człowieka.
Brutalne opisy nie są tylko po to, by szokować. Ani tortury. Ani gwałty. Zbyt potworne? Bezlitosne? Wulgarne? Jakim językiem miał posłużyć się autor, skoro jego bohaterowie nie zaznali niczego innego, ponad poniżenie i upodlenie? Nikt nie nauczył ich mówić inaczej. Nikt nie nauczył ich szacunku do drugiego człowieka. Nie wiem, kto w tej powieści był bardziej zezwierzęcony – niewolnik, czy pan? Bohaterowie byli zbyt ludzcy (w najgorszym tego słowa znaczeniu), by do któregokolwiek poczuć sympatię i mu sprzyjać. Chyba tylko to pozwoliło mi przetrwać tę lekturę. Marlon James pozwala czytelnikowi, pozostać obserwatorem. Nie dręczy go emocjonalnie, nie gra tanio na empatii i uczuciach – po prostu chce opowiedzieć historię i to własnie robi. Nikogo przy tym nie wybiela, nikogo nie gloryfikuje, chce tylko, by historia niezłomnych kobiet z Jamajki nie została zapomniana. Ja nie zapomnę. Na pewno.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2017-10-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: The Book of Night Women
Dodał/a opinię:
anilachima
Porywająca historia kobiety, która zaryzykowała wszystko, by żyć na własnych warunkach W drugim tomie trylogii autorstwa Marlona Jamesa Sogolon, zwana...
Nagroda Bookera 2015! Mocny jamajski głos na literackiej mapie świata. Rozkołysana muzyką reggae historia zamachu na Boba Marleya.Ta książka jest jak...