Zdążyłam się już przekonać, że siostry Brontë odzwierciedlają z niesamowitym kunsztem ówczesne im społeczeństwo. W swoich powieściach podkreślają nie tylko zachowania różnych sfer społecznych i ich rolę, ale i XIX-wieczną architekturę, garderobę i kulturę, wszystko to ubarwiając niekonwencjonalną i – przede wszystkim – tajemniczą historią. W Lokatorce Wildfell Hall poznajemy intrygującą, młodą wdowę-artystkę, walczącą o swoje przekonania…
Czasem spoglądając komuś głęboko w oczy można poznać jego duszę na wskroś i dowiedzieć się o nim więcej w ciągu godziny niż o innych w ciągu całego życia.
Narratorem powieści jest Gilbert Markhem, który słowem pisanym opowiada przyjacielowi o najważniejszych wydarzeniach swojego życia. Przyznam szczerze, że już samo to wprowadziło mnie w niemałą konsternację, ponieważ spodziewałam się narratora neutralnego, obiektywnego. Tymczasem gawędziarzem tutaj jest jeden z głównych bohaterów, na domiar tego mężczyzna, a opowieść jest przecież o niezależnej kobiecie! Jednakże Gilbert okazuje się tutaj równie ważną postacią – a może nawet ważniejszą – niż tytułowa bohaterka, a jego życie pochłania czytelnika całkowicie. Mężczyzna opowiada o wszystkich aspektach XIX-wieku, nie omijając tematów parafialnych, kwestii politycznych, a nawet rolniczych. Niemniej są to wstawki krótkie, skupiające się jedynie na interesujących faktach, które pozwalają czytelnikowi postrzegać Gilberta jako mężczyznę inteligentnego, z doświadczeniem. Poznajemy jego wzloty i upadki, słabostki i umiejętności, a także – co najcenniejsze – punkt widzenia i stosunek do Helen Graham – wdowy-artystki o kontrowersyjnych poglądach, zachowaniach i… mrocznej tajemnicy. Bardzo spodobał mi się również sposób opisywania pozostałych bohaterów przez Gilberta, ponieważ o jednych opowiadał chętnie i z przejęciem, a o drugich całkiem beznamiętnie – czytelnik bez trudu może zgadnąć, kogo Gilbert darzy – mniejszą lub większą – sympatią…
„Tak, jak myślałem – powiedziałem do siebie w duchu. – Temperament tej damy nie należy do łagodnych, mimo jej czarującej, bladej twarzy i wysokiego czoła, na którym, jak się zdaje, inteligencja i cierpienie jednakowo odcisnęły swoje piętno.”
Sama powieść raczej nie jest zbyt optymistyczna, choć nie brakuje w niej humorystycznych akcentów. Twarda etykieta, konwenanse, uprzedzenia i krótkowzroczność niektórych postaci wywołuje w czytelniku raczej trwogę i smutek. Samo Wildfell Hall budzi zarazem niepokój, jak i fascynację – wiekowy dwór elżbietański wybudowany z czarnego kamienia, z kratowanymi oknami, z roślinami pozostawionymi na pastwę chwastów i z nową lokatorką o dumnym, lodowatym wyrazie twarzy… Brzmi upiornie, jednakże powieści Anny Brontë daleko do horroru, choć grozę i niesmak mogą wzbudzić w czytelniku niektóre poglądy i praktyki przedstawione na kartach tej książki… A przedstawione są bardzo szczegółowo, z dbałością o detale. Zresztą – każdy aspekt tej powieści dopieszczony jest niezmiernie…
(...) nawet największa przepaść społeczna dzieląca dwoje kochających się ludzi jest niczym wobec zgodności myśli i uczuć oraz jedności serc i dusz.
Język powieści również zasługuje na uwagę. Piękny, poetycki, wręcz szlachetny – ujmuje czytelnika od pierwszych stron. Autorka z artystycznym wdziękiem opisuje przyrodę i przedmioty codziennego użytku – każdy, nawet najmniejszy element ma tu swój urok. Tworzy fenomenalne portrety psychologiczne postaci, przedstawiając je z punktu widzenia narratora i – poniekąd – dziennika tytułowej bohaterki. A poza czarującymi opisami tworzy dla czytelnika panoramę wiktoriańskiego świata, życia angielskiej społeczności, zwraca uwagę na postrzeganie i rolę kobiety w ówczesnych czasach, która budzi we współczesnym człowieku raczej mieszane uczucia… Bo nie tylko kobiety przez normy społeczne cierpiały…
Lokatorka Wildfell Hall nie jest powieścią lekką i łatwą w odbiorze. Jej treść wielokrotnie mnie wzburzyła, a jednocześnie całkowicie zaabsorbowała, ciężko było odłożyć mi ją na bok – tak urzekła mnie ta historia! Myślę, że każdy, kto ceni wiktoriańską powieść i lubi opowieści z tajemnicą w tle, doceni tę powieść. Polecam z całego serca.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2018-03-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 528
Tytuł oryginału: The Tenant of Wildfell Hall
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Dodał/a opinię:
Dizzy
Pierwsze polskie wydanie. Co znaczyło być guwernantką - inspirowana prawdziwymi przeżyciami autorki opowieść o trudach i upokorzeniach doświadczanych...